Jeszcze kilkanaście lat temu pytanie o to, jak będzie wyglądał świat w XXI wieku, wywoływało lawinę domniemań godnych scenariusza filmu science-fiction. W naszpikowanych elektroniką domach, sklepach, instytucjach wszystko miało odbywać się automatycznie. Czynności wykonywane samodzielnie zredukowano by – zgodnie z wyobrażeniami większości – do niezbędnego minimum. O ile jednak wizji stechnicyzowanej przyszłości było wiele, przewijała się w nich jedna wspólna myśl: ludzie od zawsze marzyli, by nauczyć się wlaczyć z chorobami zabierającymi im bliskich.
Postęp w medycynie, w porównaniu z galopującym rozwojem nauk technicznych, a w szczególności informatycznych, jest niewielki. Tak twierdzą ci, których dotknęła osobista tragedia utraty kogoś bliskiego, dla kogo — przy obecnym stanie wiedzy – nie było ratunku. Z kolei lekarze są zdania, że postęp w medycynie w ostatnich latach był znaczny. Każda kolejna dekada przynosiła rozwiązania rzucające nowe światło na dotychczasowe metody diagnozowania i leczenia. Nie dziwi więc, że tak wiele nadziei wiąże się z nadchodzącym stuleciem.