W zasadzie wibracja…

Multimedia na dobre zadomowiły się w świecie pecetów – karta dźwiękowa stanowi dziś integralną część systemu. Standardem jest synteza wavetable, zaś jakość zapisywanego i odtwarzanego dźwięku nie ustępuje “kompaktowej”.

Z

łezką w oku wspominamy czasy, kiedy podziw budziło brzmienie kupionych za ogromne pieniądze kart Gravis czy Sound Blaster. Z drugiej strony przebrnięcie przez instalację, a potem walka z szumami i zniekształceniami przypominały “bliskie spotkania III stopnia”.

Literatura
O kartach dźwiękowych pisaliśmy w numerze 7/97 (“Na cyfrową nutę”)

Obecnie kartę wavetable można kupić już za około 70 zł, lecz w przypadku rzeczywiście muzycznych zastosowań trzeba się na razie liczyć z wydatkiem rzędu 1000 zł.

W Internecie
Informacje na temat MIDI, przykładowych plików i odsyłaczy można znaleźć pod adresami:
http://www.midi.com/
http://midimusic.com/)

Tańsze modele charakteryzują się zwartą konstrukcją i skromnym oprogramowaniem, posiadają układy 3D generujące efekt przestrzenny stereo i lokalizację wirtualnych źródeł dźwięku – głównie w grach dysponujących taką opcją. Konstrukcje oparte są przeważnie na nowych, zminiaturyzowanych wersjach układów scalonych firm Yamaha, Crystal, ESS czy Analog Devices.

Mamy to na CHIP-CD
mamy to na chip-cd 2/98Na krążku dołączonym do kolejnego numeru CHIP-a, w dziale Know-how | Karty dźwiękowe znajdą się m.in. próbki brzmienia wybranych kart oraz wykorzystane w czasie testu pliki MIDI.

Obecnie producenci staranniej projektują tor wyjściowy kart, stosując niskoszumne wzmacniacze operacyjne i stopnie buforujące, osobne wyjście liniowe i słuchawkowe lub przełączanie tych wyjść we wspólnym gnieździe. Problemy z jakością powodował zwykle nie układ codec, lecz właśnie korzystanie z wyjścia mocy o miernych (z konieczności) parametrach zamiast z wyjścia napięciowego. Coraz częściej spotyka się też karty wyposażone wyłącznie w programową syntezę wavetable – waveguide.

Więcej:bezcatnews