Jak NIE kupić knotbooka…

Dwa, trzy lata temu notebook był artykułem luksusowym, na którego zakup mogły sobie pozwolić niemal wyłącznie firmy. Co więcej – na biurkach dyrektorów i prezesów pełnił przede wszystkim funkcję ozdobno-reprezentacyjną.

Czasy się jednak zmieniają. Przede wszystkim zwiększa się moc przenośnych komputerów, tylko nieznacznie pozostając w tyle za osiągami stacjonarnych pecetów. W walizeczce można dziś nosić maszynę wyposażoną w Pentium MMX 266 MHz, magistralę PCI, dysk twardy 4 GB i 15-calowy kolorowy wyświetlacz, a na dokładkę odtwarzacz DVD.

Wszyscy, którym w tym momencie zaświeciły się oczy, powinni nieco ochłonąć, gdyż przenośny superkomputer nie dla każdego jest rozwiązaniem optymalnym. Bardzo szybki procesor, duży, kolorowy wyświetlacz oraz CD-ROM zużywają ogromne ilości energii. Bez dobrych akumulatorów i efektywnego systemu zarządzania zużyciem energii czas pracy bez zewnętrznego zasilania może spaść nawet poniżej pół godziny. To z kolei (bez możliwości doładowania) czyni niektóre supermaszyny w zasadzie bezużytecznymi w warunkach polowych. Nawet jeśli w pobliżu znajduje się gniazdko elektryczne, należy mieć przy sobie zasilacz, co oznacza wzrost wagi bagażu o kolejne pół kilograma. Szybki procesor wydziela duże ilości ciepła, toteż w obudowach notebooków coraz częściej pojawiają się wentylatory, które przecież także trzeba zasilać…

Więcej:bezcatnews