stary kłopot

Andrzej J. Piotrowski

Wprowadzenie trzeciej nowoczesnej sieci komórkowej Idea stało się przedmiotem wielu rozmów – zarówno w tzw. środowisku telekomunikantów, jak i wśród szarych zjadaczy chleba. Szczególnie ci ostatni oczekiwali, że konkurencja zdziała cuda. Trudno wypowiadać się obecnie o technicznym poziomie usług – nowa sieć jest jeszcze w okresie niemowlęcym i choć kampania reklamowa ruszyła pełną parą, Idea przeżywa choroby typowe dla swojego wieku. Jawny jednak stał się już cennik. Opłaty są faktycznie niższe niż w “konkurencyjnych” sieciach. Ale trudno zaobserwować odruchy przerażenia w Plusie (droższym) czy Erze (minimalnie tańszej od Plusa, ale droższej od Idei). Propagowana przez Manna gra w szachy przez telefon Idei może wydawać się “normalką”. Ale chyba tylko dla tych, którzy na co dzień otrzymują bardzo duże honoraria. Obawiam się, że znaczna liczba potencjalnych klientów Idei nie będzie miała równie beztroskiego podejścia do swoich pieniędzy i uzna taką rozrywkę za nazbyt kosztowną. 65 groszy (albo 75, jeśli ktoś się skusi na tańszy abonament) za każdą minutę gry to dosyć wygórowana cena partii, tym bardziej że szachy to nie squash.

W tańszym abonamencie (60 złotych miesięcznie) “bezpłatna” minuta kosztuje aż 1,20 zł. Trzeba więc jak najszybciej przegadać darmowe 50 minut, aby odetchnąć z ulgą, że następne rozmowy kosztują już tylko 75 groszy za minutę – zaledwie 10 razy drożej niż w sieci stacjonarnej. Przy wyższej opłacie miesięcznej “darmowe” minuty kosztują 80 groszy, czyli drożej niż “płatne” minuty przy tańszym abonamencie. Teraz, aby pozbyć się stresu, należy szybko przegadać dwie i pół godziny, by móc płacić za minutę jedynie 65 groszy, czyli niemal 9 razy drożej niż w sieci stacjonarnej.

Jeśli ktoś liczy, że na opłacie abonamentowej zakończy wydatki na Ideę, to w tańszym wariancie powinien ograniczać swoje dzienne rozmowy do dwóch minut i świętować w święta (czyli nie prowadzić rozmów z własnej inicjatywy). Jeżeli ktoś zdecyduje się na droższy wariant abonamentu, to może codziennie odbyć pięciominutową rozmowę. Warto jeszcze dodać, że różnica w cenie jednostki powinna skłaniać do wyboru droższego abonamentu te osoby, które w miesiącu zamierzają rozmawiać przez więcej niż 130 minut (ponad 2 godziny lub w przeliczeniu na dni miesiąca przez ponad 4 minuty dziennie), gdyż wtedy za tę samą opłatę mogą rozmawiać 150 minut.

Znając te proste wyliczenia (nie wymagają wdrażania informatycznego systemu wspomagania w podejmowaniu decyzji), można już się zacząć zastanawiać: czy Idea to dobra idea, jeśli ktoś chce sobie porozmawiać. Spotkałem się jednak z pomysłem szczególnego wykorzystania aparatu. Otóż można w zasadzie wykupić tańszy abonament i utrzymywać telefon w stanie wyłączonym. Wówczas chętni do rozmowy nagrają się (na swój koszt) na automatyczną sekretarkę (oj, przepraszam, to się nazywa “poczta głosowa”). Usługi odbierania poczty głosowej są bezpłatne w sieci Idea. Odsłuchawszy nagranie, można pobiec do najbliższego “stacjonarnego” telefonu i za jedyne 22 grosze odbyć trzyminutową rozmowę (chyba że nasz niedoszły interlokutor korzysta z telefonu komórkowego). W zasadzie osoby potrafiące się dobrze kontrolować mogą mieć telefon włączony – ważne bowiem jest jedno: nie dać się naciągać na telefonowanie z własnego telefonu!

Według zapowiedzi przedstawicieli sieci Idea niskie ceny usług nie pozwalają na promocyjne akcje dofinansowujące zakup aparatu. Zatem oprócz 100 złotych za “aktywację” trzeba będzie słono zapłacić za sam aparat telefoniczny. Może jednak ulitują się producenci i co jakiś czas zrobią promocję.

Obie sieci wybudowane przez Centertel (NMT 450 i Idea DCS) teoretycznie mają się uzupełniać. Jest tu jednak pewien haczyk. Otóż korzystanie z oferty “Dual” związane jest z opłatą aktywacyjną w wysokości 750 złotych (przypominam: aktywacja samej Idei kosztuje 100 złotych). Jednak w okresie promocyjnym opłata ta wynosi 5 złotych i jeden grosz (ten jeden grosz musi mieć istotny wpływ, gdyż dopłata do abonamentu sieci NMT wynosi równe 5 złotych – trudno więc zakładać, że twórcy taryfy nie potrafili wyznaczyć takiej ceny bazowej, że po dodaniu podatku VAT wychodzi równa kwota). Promocja obowiązuje w 1998 roku. W przenoszeniu rozmów (rozumiem, że oznacza to, iż ktoś dzwoni pod numer telefonu NMT, a odbieramy go telefonem DCS) płacimy za taki luksus tylko 70% opłaty taryfowej. To znaczy, że w praktyce osoba dzwoniąca do nas płaci normalnie za połączenie z wyłączonym przez nas aparatem NMT, ale za to, że włączyliśmy aparat DCS, płacimy za połączenie od naszego wyłączonego aparatu do naszego włączonego aparatu. I jest to o 70 % taniej, niż gdybyśmy sami zadzwonili z aparatu NMT (włączając go) na swój aparat DCS.

Zapewne koledzy z sieci Idea-Centertel zarzucą mi, że się złośliwie nabijam. Fakt. Ciągle trudno mi się przekonać do ponoszenia słonych opłat za możliwość stania się niewolnikiem własnego telefonu. Jedynym argumentem “za” jest nadal bardzo skąpa sieć publicznych telefonów.

Uwaga: wszystkie dane o sieci Idea zaczerpnięte zostały z firmowego serwisu Centertela umieszczonego w Internecie. Była tam również informacja, której autor stwierdzał, że DCS jest lepszy, ponieważ dzięki niemu…dłużej się rozmawia. No i jak tu nie zadać złośliwego pytania: A co, trzeba dwa razy powtarzać?

Andrzej J. Piotrowski – elektronik, wykładowca w Instytucie Telekomunikacji, dziennikarz

Więcej:bezcatnews