Był sobie wirus

Elektroniczna odmiana wirusa ma wiele cech wspólnych ze swoim biologicznym pierwowzorem. Jest obiektem niewielkim, do “rozmnażania” się potrzebuje nosiciela i często swoją obecnością wywołuje nieprzyjemne skutki dla użytkownika komputera.

Wirus komputerowy jest programem, który powiela się przez zarażanie zbiorów wykonywalnych, jednostek alokacji plików lub sektora startowego dyskietki bądź dysku twardego. Od niedawna nosicielem może być także szablon dokumentów stworzonych za pomocą aplikacji wchodzących w skład pakietów biurowych, wyposażonych w język makr (najczęściej Microsoft Office). Na niebezpieczeństwo narażeni są wszyscy, którzy w dowolnej formie przenoszą dane między komputerami. Źródłem infekcji może być plik skopiowany ze strony WWW, dołączony do poczty elektronicznej albo wiadomości zamieszczonej na liście dyskusyjnej czy też przeniesiony z innego komputera za pośrednictwem dyskietki. Znane są przypadki, gdy producent oprogramowania prawdopodobnie nieświadomie rozpowszechniał swój produkt na oryginalnie zapakowanych, a jednocześnie zawirusowanych dyskietkach lub płytach CD-ROM. Natomiast w czasach, gdy do dystrybucji oprogramowania masowo wykorzystywano dyskietki, zdarzało się, że po zwrocie oprogramowania przez klienta przepakowany (i zarażony) towar trafiał w ręce innego nabywcy. Nikt nie sprawdzał, czy w międzyczasie nie doszło do zarażenia plików na dyskietkach instalacyjnych.

Więcej:bezcatnews