Przejrzysta Pomoc wydatnie pomaga użytkownikom zagubionym w gąszczu opcji |
Teraz wystarczy nakarmić napęd CD i po instalacji niezbędnych do odtworzenia krążka plików odpalić aplikację. Krótka introdukcja będąca miksem fragmentów koncertów rockowych z lat 1960-90 poprzedza uruchomienie przeglądarki i zarazem konsoli sterującej.
Z początku mechanizm zegarka, będący tłem pulpitu, może spowodować oczopląs rockmana-komputerowca. Po chwili jednak wzrok przyzwyczaja się do wysmakowanego interfejsu i bez trudu odczytuje napisy stanowiące jednocześnie nazwy opcji: Galeria foto, Wykonawcy, Indeks, Rock w Polsce, Nurty, Pomoc, Okresy, Opcje .
Gdzieś tam z boku widnieje na pół zakamuflowany przycisk Internet. Po jego naciśnięciu uruchamia się domyślna przeglądarka, a w przypadku gdy brak sprzęgnięcia pomiędzy browserem a programem, wystarczy kliknąć na ikonie tego pierwszego i wstawić adres ze Schowka. Tam (na stronie http://www.opm.pl/rock/index.html) znajdziemy kilka recenzji programu, listy od zafascynowanych rockandrollowców i konkurs (w chwili zamykania numeru jeszcze nie uruchomiony).
Wróćmy jednak do menu, czyli możliwości programu. Galeria foto to chyba najsłabsza pod względem możliwości część. Zdjęcia są nie opisane, nie można ich powiększyć. Jedynymi napisami figurującymi obok fotografii są nazwiska fotografików lub agencji. Wykonawcy zaś są niczym innym, jak tylko alfabetycznym zestawieniem solistów i kapel. Tutaj też można mieć trochę zastrzeżeń – klikając np. literę a, ujrzymy również nazwy zespołów (bądź nazwiska artystów) także na literę b. Ten zabieg można tłumaczyć chęcią dopełnienia do 6 (tyle mieści się w oknie) liczby pokazujących się nazw.
Po naciśnięciu ikony Graj program odtwarza krótkie klipy muzyczne aktualnie wybranego wykonawcy |
Mocną stroną “podręcznika rockandrollowca” jest niewątpliwie Indeks. Wpisując w okienko tekst lub po prostu posługując się suwakiem, znalezienie wykonawcy czy nurtu jest wręcz banalne. Proces wyszukiwania może odbywać się również według tematów (czasopisma, kluby, imprezy, nurty, recenzje, dyskografie, style etc.), tytułów utworów, nazw formacji muzycznych i solistów oraz wideoklipów. Nurty to śmiertelnie duża dawka teorii, przez którą przebijanie się jest jednak dość proste i intuicyjne, szczególnie dzięki wielkiemu bogactwu odnośników hipertekstowych. Prawie każdego reprezentanta stylu muzycznego zaopatrzono w dodatkowe informacje: skład zespołu, dyskografia, wideo, fragment wywiadu czy recenzje. Nie zaprzeczy nikt, że dane te znakomicie dopełniają obrazu wykonawcy. Do wyszukiwania pokrewnych artystów bardzo pomocny okazuje się przycisk Patrz też, nie mówiąc już o odgrywaniu fragmentów ścieżek muzycznych (niektóre niezbyt zadowalającej jakości) za naciśnięciem ikonki graj/stop .
Niezaprzeczalnymi atutami w pełni multimedialnego wydawnictwa jest – co już zostało powiedziane między wierszami – rozmaitość sposobów prezentowania informacji:od tekstu, poprzez dźwięk, na obrazie kończąc. Z kolei oszałamiające “olinkowanie” tekstu zapewnia skakanie, jak tekst długi i szeroki, od odnośnika do odnośnika. Wizerunki artystów zamieszczone w aplikacji to jedynie miniaturki – warto byłoby umożliwić ich powiększanie. Za drobny mankament można również uznać kiepskawe brzmienie części utworów, ale biorąc pod uwagę trudności w zdobyciu dobrych jakościowo źródeł, status quo wydaje się mieć swoje uzasadnienie.
w skrócie | |
Rock w Polsce | |
Liczba CD: 1 | |
Język: polski | |
Wymagania: PC Pentium 100 MHz, 16 MB RAM, napęd CD-ROM 4x, karta graficzna SVGA, Windows 9x, ok. 20 MB na dysku | |
wyjątkowo silne nasycenie aplikacji odsyłaczami | |
bogactwo klipów muzycznych i wideo | |
brak możliwości powiększania fotosów | |
niska jakość niektórych ścieżek dźwiękowych | |
Producent: Optimus Pascal Multimedia, Bielsko-Biała, tel.: (0-33) 11 91 80, faks: 12 31 41, e-mail: [email protected], http://www.opm.pl/ | |
Cena: 169 zł |
Merytorykę zawsze oceniać trudno. W Rocku w Polsce na próżno by szukać takich zespołów, jak Cytrus czy Dr Hackenbush (być może, nie były znane bardzo szerokiemu gronu słuchaczy) czy pełnej dyskografii Johna Portera. I, summa summarum, nie ma się czemu dziwić – ów krążek nie pretenduje przecież do miana multimedialnej encyklopedii rocka w Polsce. Płyta jest solidnym źródłem wiedzy rockowo-muzycznej od lat 60. do współczesności, a informacje w niej zawarte “sprzedawane” są w barwny, pomysłowy i absolutnie nienużący – wręcz lekko “zakręcony” – sposób. Tak jak przystało na prawdziwą rockandrollową płytę.