Zostawić Las Vegas

Wybierając się na Comdex Fall Q98 do stolicy stanu Nevada, myśleliśmy, że niewiele rzeczy jest nas w stanie zaskoczyć. Zaprawieni w CeBIT-owych bojach wiedzieliśmy, że największe amerykańskie targi są o wiele mniejsze od naszych – europejskich. Jakże głęboko tkwiliśmy w nieświadomości…

Już w kilka godzin po przylocie, niedospani i lekko sfatygowani podróżą, ruszyliśmy w kierunku LVCC (Las Vegas Convention Center) – głównych terenów wystawowych Comdexu – po to, aby się “zalogować”. Proces ten przebiegł dość szybko i sprawnie – odebranie magnetycznych kart identyfikacyjnych w zasadzie było formalnością, a to z uwagi na wcześniejszą akredytację za pośrednictwem dobrodziejki Sieci.

Główny pawilon targowy Comdeksu nie wyglądał okazale. Dopiero po wejściu do środka robił wrażenie główny pawilon z zewnątrz

Aby tradycji stało się zadość, wnet po rejestracji skierowaliśmy się ku centrum prasowemu, które nosiło znamiona namiotu. Po chwili przypuszczenia i obawy sprawdziły się – staliśmy w środku potężnego budynku, którego konstrukcja jednoznacznie wskazywała na tymczasowy charakter obiektu o industrialnie brzmiącej nazwie Media/Analyst Facility. Rzędy komputerów podpiętych do Internetu, kilkanaście stanowisk dla notebookowców i telefony (na karty kredytowe) dla potrzeb przedstawicieli mediów. Za przepierzeniem setki regałów, na których stosami zalegały pliki informacji prasowych wystawiających się firm.

wśród obleganych komputerów z internetem“Powered by Gateway” – “fabrykę” dla korespondentów i dziennikarzy zaopatrzono w wiecznie oblegane 40 maszyn z dostępem do Internetu

Już po kilku minutach intensywnego buszowania zgromadziliśmy kilkanaście kilogramów papierowych teczek, ulotek i CD-ROM-ów. W tym momencie uświadomiliśmy sobie, że wszystkiego nie zabierzemy do kraju (a to dopiero pierwszy dzień!) i zrozumieliśmy, dlaczego niektórzy comdexowicze gnali na targi z dwukołowymi wózeczkami na bagaże. Rozpoczęliśmy więc szybką selekcję materiałów, która – nawiasem mówiąc – trwała do chwili wyjazdu, i jęliśmy rozdzielać między siebie zadania: a to pójście na konferencję, a to odwiedzenie stoiska, a to znów opracowanie i umieszczenie na naszych stronach WWW świeżych newsów. Pracy było pod dostatkiem nawet dla kilkunastoosobowego zespołu. Byliśmy zdruzgotani. Mimo że w sukurs przyszła nam metodyka i systematyczność i tak na całościowe “ogarnięcie” wystawy mieliśmy szanse dopiero w Polsce.

Więcej:bezcatnews