Na saksy, informatyku

W Europie Zachodniej brakuje ok. 1,2 mln informatyków. Gospodarka USA ponosi rocznie ponad 150 bilionów dolarów strat z powodu niedostatku wykwalifikowanych programistów i specjalistów z dziedziny technologii internetowych, podobnie jest w Kanadzie. Sytuacja chronicznego niedoboru kadr związanych z branżą komputerową jest efektem boomu, jaki ta ostatnia przeżywa w związku z rozwojem zaawansowanych technologii.

Na doświadczonych informatyków z wyższym wykształceniem inżynierskim, mogących wykazać się konkretną praktyką, popyt jest wszędzie. U nas również, z tym że warunki, jakie mogą im zaoferować rodzimi pracodawcy, nie rzucają na kolana. Oczywiście, w sytuacji gdy inni bezskutecznie poszukują pracy, przebierający w ofertach komputerowiec jest – jak się wydaje – na pozycji uprzywilejowanej. Jednak oferty bywają różne, przeważnie mało atrakcyjne. Polscy pracodawcy nie są w stanie zapłacić informatykom tyle, co zachodni, nawet gdyby ci ostatni dyskryminowali płacowo kadry napływające z zagranicy. Praca na Zachodzie jest atrakcyjna również ze względów zawodowych, poznawczych, językowych. Ludzie są dziś bardziej otwarci i mobilni niż kiedyś. Podążanie za ciekawym zajęciem okazuje się bardziej popularne od szukania “czegoś w okolicy”. Zmiana miejsca zamieszkania nie stanowi już takiego problemu jak dawniej. Jesteśmy bardziej “europejscy”?

Niestety, dotąd sytuacja była patowa. Kraje UE stosowały restrykcje wizowe dla pracowników spoza jej granic. Dopiero kilka ostatnich tygodni przyniosło odwilż w tej sprawie. Niemiecka zapowiedź złagodzenia przepisów wizowych dla informatyków jest szansą na zatrudnienie w tym kraju 20 tys. specjalistów z zewnątrz. Pozwolenia na pracę mają być wydawane na pięć lat, co – zdaniem autorów projektu – pomoże uniknąć osiedlania się zagranicznych pracowników w Niemczech na stałe i ściągania do siebie rodzin. Rynek pracy na zachód od Odry, dotąd zamknięty dla Polaków, potrzebuje ok. 100 tys. komputerowców z – jak określił kanclerz Schroeder – “bliżej położonej zagranicy”.

Już dziś Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji prognozuje, że w wyniku odpływu kadr Polska w ciągu roku może stracić 5-10 tys. informatyków. To więcej, niż opuszcza rocznie mury polskich uczelni. Mówi się o “exodusie polskich specjalistów”. Czy to aby nie przesada?

Złagodzenie restrykcji wizowych dla utalentowanych pracowników związanych z rynkiem komputerowym zapowiedział także Biały Dom. W tym roku Stany Zjednoczone chcą przyjąć do pracy na sześć lat 160 tys. osób związanych z IT, o 45 tys. więcej niż w ubiegłym. Czy oznacza to szansę ciekawej przygody zawodowej dla Polaków? Być może. Na konkrety trzeba jednak poczekać. Stosowne przepisy wejdą w życie w Niemczech za ok. cztery miesiące. Na razie pracodawca niemiecki chcący zatrudnić cudzoziemca spoza Unii musi udowodnić urzędowi zatrudnienia, że nie może znaleźć na dane stanowisko równie wykwalifikowanego Niemca lub obywatela UE. Wykazywanie “interesu publicznego” w zatrudnieniu pracownika spoza Unii trwa kilka miesięcy i często kończy się fiaskiem. Mam nadzieję, że w czasach powszechnej mobilności czeka nas w tej kwestii pewna odmiana.

Ewa Dziekańska
Redaktor naczelny

Niecałe 15 lat temu, kiedy jako maturzysta zadeklarowałem, że wybieram się na studia informatyczne, mój ojciec – skądinąd człowiek światły i otwartych horyzontów – zapytał: “No dobrze, to pewnie ciekawe, ale gdzie ty potem znajdziesz pracę?”. Dziś brzmi to jak dowcip. Pracodawcy poszukują informatyków wszelakich specjalności, gazety ogłoszeniowe puchną od ofert, a grupa dyskusyjna pl.praca.oferowana tętni życiem. Specjaliści IT może nie zarabiają kokosów, ale na tle innych grup zawodowych w Polsce żyje im się nie najgorzej. Co więcej, popyt na administratorów, programistów i projektantów rośnie – firmy intensywnie tworzą i rozbudowują swoje struktury informatyczne. Coraz przychylniejszym okiem patrzą też na Internet jako sposób na zwiększenie zysków, a takie jego wykorzystanie wymaga zarówno nowego oprogramowania, jak i kadry utrzymującej systemy w ruchu. Wszystko to sprawia, że dla polskich informatyków idą dobre czasy. Pracodawcy będą musieli coraz poważniej traktować ich oczekiwania… bądź liczyć się z rotacją pracowników pozostających w firmie tak długo, póki nie zdobędą doświadczeń wystarczających do podjęcia pracy korzystniejszej finansowo.

Taki sam proces zachodzi w innych krajach, wprost proporcjonalnie do ich gospodarczej dynamiki. Nie powinno więc dziwić, że niemieckie uczelnie techniczne nie nadążają z “produkcją” absolwentów. Alarmujące wypowiedzi p. Schroedera są tylko jasnym postawieniem sprawy i próbą rozwiązania doraźnych problemów gospodarki naszych sąsiadów. Problemów wynikających również z tego, że… w skali świata Niemcy nie są wcale rajem – tamtejsi informatycy chętnie szukają pracy w USA ze względu na lepsze zarobki i korzystniejsze systemy podatkowe (wg Volkera Junga, prezesa organizacji BITKOM, podatki i ubezpieczenia pochłaniają w Niemczech ok. 60% dochodu brutto). Wszystko to oznacza, że niemieckie firmy coraz chętniej będą myślały o zatrudnianiu auslanderów. Zwłaszcza jeśli obiecywane ułatwienia zostaną poważnie potraktowane przez niemieckie urzędy. Obecnie proces uprawomocnienia gastarbeitera to rzeczywiście długi szlak najeżony biurokratycznymi przeszkodami, trudny do przebrnięcia nawet dla zdeterminowanych pracodawców, wspieranych przez sztab prawników. Na urzędowe przepychanki pozwolić mogły sobie dotychczas tylko duże, bogate firmy, które stać na kilkumiesięczne oczekiwanie na (lepszego?, tańszego?) pracownika.

Decydujący się na wyjazd powinni wziąć pod uwagę, że przychylność niemieckich władz – w przeciwieństwie np. do zasad działania amerykańskiej loterii wizowej – jest tymczasowa. Może się zatem zdarzyć, że kiedy rzesza świeżo upieczonych germańskich informatyków upomni się o pracę, saksy gwałtownie się skończą i trzeba będzie przeprosić się z rodzimym rynkiem pracy. Jednak nawet czasowy, kilkuletni wyjazd za Odrę może stanowić istotne doświadczenie i godnie prezentować się w CV podczas poszukiwań kolejnego, ciekawszego i lepiej płatnego zajęcia. Czego Wam życzę…

Tomasz Czarnecki
CHIPLab
Więcej:bezcatnews