W nowe tysiąclecie

Na drugą połowę przyszłego roku Microsoft planuje premierę nowego systemu operacyjnego, łączącego w sobie cechy linii systemów Windows 9x i NT/2000. Edycja o kodowej nazwie Whistler jest obecnie we wczesnej fazie testów. Przyjrzyjmy się jej, spoglądając w ten sposób w przyszłość wszystkich Okienek.

Po wydaniu cieszącego się dobrą opinią Windows 2000 Microsoft nie spoczął na laurach. Na bazie tego systemu rozpoczął prace nad kolejną edycją Windows, która ma zakończyć “rozdwojenie jaźni” osób “wyglądających” przez okna produktów tej firmy. Do tej bowiem pory istniały dwie równoległe linie Windows: wywodząca się jeszcze od DOS-a i przeznaczona głównie do użytku domowego rodzina Windows 9x wraz z ostatnim jej przedstawicielem Millennium Edition (CHIP 8/2000, s. 100) oraz opracowana na zupełnie innym jądrze rodzina Windows NT/2000, skierowana na rynek serwerów oraz do użytkowników korporacyjnych. Zdając sobie sprawę z jednej strony z niedoskonałości Windows 9x, z drugiej natomiast z nadmiernego skomplikowania Windows NT/2000 dla użytkownika domowego, Microsoft dąży do stworzenia jednego systemu operacyjnego. Przy czym nie oznacza to, że tę samą jego odmianę wykorzystywać będą gracze oraz firmy udostępniające gigantyczne bazy danych – wspólne pozostanie tylko jądro. Na jego bazie opracowane będą edycje dość znacznie różniące się zastosowaniami.

.NET dobry na wszystko?

Całkiem niedawno Microsoft ogłosił nową strategię rozwoju wszystkich swoich produktów i usług. Jak się można było spodziewać, jest ona ściśle związana z rozwojem Internetu. Stąd też nazwa – Microsoft.NET. Nie zagłębiając się zanadto w nie do końca jeszcze skrystalizowaną wizję, powiedzmy jedynie ogólnie, że zakłada ona ścisłą integrację oprogramowania użytkowego z Internetem. Do pewnego stopnia jest to powrót do idei komputera sieciowego (NC), który potrzebne do pracy oprogramowanie pobiera z Internetu. Na przykład nie będziemy już kupować kolejnych edycji pakietu Office (który ma się nazywać Office.NET), zapłacimy za to za korzystanie z jego składników czerpanych z sieciowych serwerów. Systemem operacyjnym, który obsługiwał będzie tak funkcjonujące komputery, ma być Windows.NET.

Zmiany interfejsu nie są aż tak rewolucyjne, jak mógłby to sugerować nowy ekran logowania do systemu.

Opracowywany obecnie system o kodowej nazwie Whistler może zatem nosić końcową nazwę Windows.NET 1.0. Dla użytkowników domowych, przesiadających się z Windows 9x lub kupujących nowe pecety, przeznaczona będzie wersja Personal, obsługująca tylko jeden procesor. Kolejne stopnie zaawansowania wyznaczać mają edycje Professional, Server oraz Datacenter.

Kim jesteś?

W redakcji mieliśmy okazję zetknąć się z wczesną próbną edycją systemu (beta 1) w wersji Professional. Instalator poprawnie wykrył wszystkie komponenty testowego komputera (procesor Celeron 333, 128 MB RAM, płytę główną Abit BH 6, kartę graficzną Intel 740, sieciową 3Com i dźwiękową Sound Blaster Live!). Po instalacji systemu, który zajął na dysku ponad 600 MB, komputer był gotowy do pracy. Jak na tak wczesną wersję, system zachowywał się podczas pracy stabilnie, choć był wyraźnie wolniejszy niż Windows 2000. Co ciekawe, Okienka instalują się teraz domyślnie w katalogu Windows a nie Winnt, jak to to było do tej pory w przypadku wszystkich Windows NT/2000.

Co nowego?

Pierwszą rzucającą się w oczy nowością jest okno logowania. Zajmuje ono cały ekran i wywodzi się z zarzuconego przez Microsoft projektu Neptune – pierwszej próby skonstruowania “prostych” Okienek na bazie Windows 2000. Ikonę przy nazwie użytkownika można było w tamtym systemie wybrać samemu – Whistler na razie nie daje takiej możliwości, choć być może jeszcze się to zmieni.

Wygląd następcy Windows 2000 i Millennium Edition to hybryda aparycji swoich przodków.

Po zalogowaniu się interfejs na pierwszy rzut oka nie różni się od tego, znanego z Windows 2000. Drobne różnice zaczynamy odkrywać dopiero po kliknieciu przycisku Start. Znajdziemy tu nazwę systemu i nową ikonę służącą do kończenia pracy z komputerem. Do tej pory opisana funkcja nazywała się Zamknij (Shut down), teraz określono ją jako Wyłącz (Turn off).

Szybko zauważymy zmiany na Pasku zadań. Przyciski z nazwami uruchomionych aplikacji są teraz płaskie, wtopione w Pasek. “Podnoszą się” dopiero po najechaniu na nie wskaźnikiem myszy. Jeśli widniejący na nich napis jest za długi, nie kończy się trzema kropkami, jak to było dotychczas, lecz blaknie w miarę zbliżania się do prawej krawędzi przycisku.

Udoskonalamy interfejs

Opisany tu efekt ma jedynie znaczenie estetyczne. Jednak interfejs Whistlera zawiera kilka usprawnień bardziej praktycznych. Jednym z nich jest funkcja grupowania na Pasku zadań okien tego samego typu. Zatem w przypadku gdy otwartych mamy na przykład kilka okien Eksploratora Windows bądź Internet Explorera, wszystkie one zajmą na Pasku zadań miejsce tylko jednego przycisku. Po naciśnięciu go rozwija się lista z nazwami poszczególnych okien. Funkcja ta jest opcjonalna i domyślnie wyłączona (możemy ją uaktywnić w oknie właściwości Paska zadań). Z jednej strony jej zastosowanie zmniejsza “tłok” na Pasku zadań, o co bardzo łatwo już przy kilku uruchomionych aplikacjach. Z drugiej jednak wymagać ona może zmiany przyzwyczajeń użytkowników, którzy mogą bezskutecznie poszukiwać na Pasku zadań otwartego przed chwilą okna, które nagle “gdzieś zniknęło”.

Maksymalizacji powierzchni Paska zadań służy także funkcja ukrywania ikon w Polu systemowym. Znajduje się w nim dodatkowa ikona, której kliknięcie odkrywa lub zakrywa symbole uruchomionych programów. Możemy także samodzielnie zdecydować – w oknie właściwości Paska zadań – które ikony będą stale wyświetlane.

Start panel, czyli następca menu Start być może znajdzie się w finalnej wersji Whistlera – na razie standardowo nie jest wyświetlany.

Dla początkujących “komputerowców” przydatna może się okazać nowa funkcja Eksploratora Windows. Pozwala ona na wyświetlanie ikon plików w grupach posortowanych według liter, typu zbiorów, ich wielkości lub daty ostatniej modyfikacji. W przypadku gdy w Eksploratorze wyświetlone mamy również drzewo katalogów, możemy nakazać wyświetlenie go w trybie “prostym”. Choć mogłoby się to wydawać niewiarygodne, tryb ten polega na… na usunięciu kresek łączących ikony folderów. Tak więc widok przypomina nieco drzewo z samymi liśćmi – bez gałęzi. Cóż, być może badania Microsoftu przeprowadzane na początkujących użytkownikach pecetów wykazują, że owe gałęzie tylko zaciemniają obraz…

Nowością jest wyposażenie Whistlera w możliwość znacznie większej niż dotychczas ingerencji w wygląd interfejsu, podobnej do zmian skór, znanych na przykład z odtwarzacza Winamp czy microsoftowego Windows Media Playera 7. Prace jeszcze trwają, jednak już możemy wybrać tzw. Visual Styles. Ich mechanizm oparty na języku XML pozwala na całkowitą zmianę wyglądu Okienek. Zamieszczone obok zrzuty ekranowe prezentują styl Professional (dostępne są na razie tylko dwa – drugi to standardowy wygląd Windows 2000).

A pod pokładem…

Czy oprócz tych kosmetycznych zmian Whistler oferuje coś rzeczywiście nowego? Tu i ówdzie daje się zauważyć nowe mechanizmy, aczkolwiek nie są one rewolucyjne. Zupełnie niewidoczne na pierwszy rzut oka są funkcje opisywane w ramce “Fusion, czyli koniec piekła?”. Zapewne jednym z elementów ułatwiających utrzymanie systemu w dobrej kondycji jest możliwość przywrócenia poprzedniej wersji sterowników, gdyby zainstalowana właśnie ich nowa wersja sprawiała problemy. Wydaje się, że jest to dobre posunięcie, oczywiście pod warunkiem, że system w ogóle daje się uruchomić – przynajmniej w trybie awaryjnym.

Znana z Windows Millennium Edition nowa edycja systemowej pomocy Help and Support znajduje się już w Whistlerze, jednak po wybraniu pozycji Help w menu Start uruchamia się jeszcze standardowa Pomoc Windows 2000. Zapewne w ostatecznej edycji umieszczona zostanie zamiast niej udoskonalona edycja Pomocy, czyli Help and Support. Uproszczono Panel Sterowania, który w standardowym widoku zawiera teraz tylko 10 ikon. Na szczęście użytkownicy przyzwyczajeni do starszej wersji Panelu mogą nakazać wyświetlenie wszystkich ikon.

Jednym z kilkunastu udoskonaleń interfejsu Whistlera jest nowy rodzaj widoku w Eksploratorze Windows.

Do Whistlera dołączono najnowszego Internet Explorera 5.5, jednak – jak określa to ekran About Internet Explorer – jest to wersja… 5.6. Jaka zatem edycja zostanie zaimplementowana w ostatecznej wersji systemu – nie wiadomo. Być może już 6.0.

Jeszcze jedno udoskonalenie – dzięki funkcji grupowania przycisków uruchomionych programów możemy uniknąć “tłoku” na Pasku zadań.

Windows 2000 Server wyposażony jest w klienta usług terminalowych (Terminal Services). Pozwala on na zdalną pracę na komputerze. W Windows.NET także mniej zaawansowana edycja Professional zostanie wyposażona w podobną funkcję, zwaną Remote Desktop. Ułatwi to administratorom sieci dokonywanie napraw na oddalonych komputerach.

Czekamy

Trudno jeszcze w tej chwili wyrokować, jak będzie wyglądał i działał pierwszy “wspólny” Windows. Prace nad tym systemem są w tak wczesnej fazie, że wiele się jeszcze może zdarzyć. W przypadku użytkowników domowych (edycja Whistler Personal) o jego ewentualnym sukcesie zadecyduje łatwość korzystania i instalacji (a więc podobieństwo do systemów z linii Windows 9x) oraz kompatybilność z dotychczasowym oprogramowaniem – przede wszystkim z grami. W tej chwili bowiem wielu nowych i zadowolonych użytkowników Windows 2000 zachowuje jeszcze na dysku Windows 98 jako platformę dla komputerowej rozrywki, gdyż nie wszystkie aplikacje tego typu działają poprawnie w nowych Okienkach. Równie ważne będą stabilność i bezpieczeństwo nowego systemu – funkcje oferowane przez Windows 2000. Miejmy nadzieję, że w Windows.NET uda się te cechy połączyć, nie tracąc zalet ich poprzedników.

Fusion, czyli koniec piekła?

Nowe systemy operacyjne Microsoftu mają zawierać wiele nowych funkcji oraz udoskonaleń. Jednym z problemów, z którym walczą inżynierowie tej firmy, jest tzw. “DLL hell”, czyli kwestia niestabilności systemów, spowodowana nadpisywaniem współdzielonych bibliotek programowych.

Chyba wszyscy użytkownicy dotychczasowych wersji Windows zetknęli się z sytuacją, w której po instalacji nowego programu system operacyjny albo zaczyna działać niestabilnie, zawieszając się co krok, albo nawet zupełnie nie może się uruchomić. To samo dotyczy innych aplikacji, które mogą niepoprawnie funkcjonować po dodaniu nowego software’u. To właśnie “piekło DLL-i”, choć problem dotyczy również obiektów COM i sterowników. Kłopot rodzi się w chwili, gdy system operacyjny oraz programy odwołują się do tej samej biblioteki, chcąc pobrać z niej odpowiednie dane. Jednak biblioteki te są ciągle rozwijane – kolejne wersje mają być lepsze od poprzednich, na przykład wyposażone w nowe funkcje. Producenci oprogramowania dołączają je zatem do pakietów instalacyjnych, które niestety nie zawsze sprawdzają, czy nie nadpisują nowymi wersjami starszych wydań bibliotek. Nie zawsze też zostaje zachowana kompatybilność wstecz. Jeszcze częściej mamy od czynienia z sytuacją odwrotną – zamianą nowych wersji na starsze.

Podczas instalacji nowego sterownika Windows na wszelki wypadek zachowuje kopię poprzedniego.

Ale dlaczego w ogóle biblioteki mają być wspólnie użytkowane? Czy nie prościej byłoby, gdyby każdy program i sam system operacyjny miał własny zestaw plików DLL? Naturalnie tak – ale powielające się biblioteki zajmują dodatkowe miejsce. Zatem cały problem wywodzi się z “prehistorycznych” czasów, gdy dysk twardy nie był w komputerze bynajmniej składnikiem oczywistym. Oszczędzano także pamięć – te same DLL-e nie musiały być ładowane do pamięci po wielekroć.

Problem niezgodności bibliotek DLL narastał wraz z rozwojem kolejnych wersji Windows oraz lawinowo rosnącą ilością oprogramowania przeznaczonego dla tego systemu. Projektanci z Redmond zdawali sobie oczywiście sprawę z całego zamieszania i od dłuższego już czasu próbowali zaradzić problemowi. Pierwsze próby rozwiązań zapobiegających opisanym sytuacjom, które określane są w Microsofcie wewnętrzną nazwą Fusion, pojawiły się w systemie Windows 98 Second Edition. Wprowadzono w nim tzw. side by side DLL-s (w wolnym tłumaczeniu: DLL-e sąsiedzkie). Technika ta pozwala aplikacjom na umieszczanie własnych wersji bibliotek znajdujących się w ich “prywatnych” katalogach. Jednak mechanizm ten jest opcjonalny – producent oprogramowania może, ale nie musi go zaimplementować. Na dodatek nie działa on we wcześniejszych systemach.

Kolejnym etapem rozwoju Fusion są funkcje zaimplementowane w systemach Windows 2000 oraz Millennium Edition. Noszą one odpowiednio nazwy Windows File Protection oraz System File Protection. W tym wypadku nadpisanie systemowych plików.SYS, .DLL, .OCX, .TTF, .FON i.EXE jest po prostu niemożliwe. Nawet jeśli to nastąpi, wymagane do prawidłowego działania systemu pliki są natychmiast przywracane. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że są to mechanizmy skuteczne. Jednak ich działanie okupione jest pewną wadą – część starszych aplikacji nie chce po prostu współpracować z najnowszymi wersjami bibliotek.

Wraz z pojawieniem się Whistlera spodziewana jest premiera środowiska programistycznego Visual Studio 7. W obu tych produktach zaimplementowana będzie najnowsza wersja Fusion. Jej działanie będzie bardziej subtelne od dotychczas stosowanych mechanizmów. Programy będą instalowały się i działały poprawnie nawet w przypadku, kiedy do pracy będą potrzebowały starszych wersji bibliotek systemowych. Obrazowo mówiąc – system operacyjny zacznie “oszukiwać” aplikacje. Będą one “myślały”, że nadpisały odpowiednią bibliotekę systemową, gdy w rzeczywistości wykorzystają swoją starszą wersję, umieszczoną bezpiecznie we własnym katalogu programu. Tak naprawdę będą one wykonywane w maszynie wirtualnej, w której dana aplikacja będzie rzekomo jedyną zainstalowaną. Czy mechanizmy te sprawdzą się w praktyce – przekonamy się już w przyszłym roku.

Info
Grupy dyskusyjne
Uwagi i komentarze do artykułu:
#
Pytania techniczne:
#
Internet
Dodatkowe informacje
http://www.microsoft.com/
http://www.winsupersite.com/
http://jotenet.koti.com.pl/
http://www.win98central.com/
http://www.microsoft.com/poland/
Więcej:bezcatnews