Makaronizmy w CHIP-ie

Redakcja z oceną polonizacji (Windows ME) (zob.: CHIP 8/2000, s. 103) powinna się wstrzymać do czasu spolonizowania swojego pisma. Śmieszy również skierowana do innych uwaga Sebastiana Kondrackiego (s. 90, najpoprawniej napisany artykuł), że “w tekście zdarzają się literówki lub całe angielskie sformułowania”. Czy nie można by używać polskich słów, a w nawiasie angielskich odpowiedników dla tych, co nie znają angielskiego, jak również, a może przede wszystkim, dla tych, co chcą “szpanować” w tramwaju? Żenujące są niektóre nazwy działów redakcji: “Hardware”, “Software”, “Hotline”. Co złego w “Sprzęt”, “Programy”, “Gorąca Linia” (pseudoprestiż?). A już do płaczu mnie doprowadziło, gdy zobaczyłem na Waszej stronie (witrynie) “Wolna Pagina”. Zdaję sobie sprawę, że część wyrażeń się przyjmie (Internet, modem, skaner itp.), ale jeżeli są proste tłumaczenia (“łata”/”patch”, “ściana zaporowa/ogniowa”/”firewall”, “notatnik”/”notebook”, “na linii”/”online”), to po co cwaniakować? Proponuję otwarcie stałego konkursu na polskie odpowiedniki angielskich wyrazów w dziedzinie komputerowej. (…)

Grzegorz Nikodem

List porusza ważny, choć często niedoceniany problem. Żargon specjalistów z branży komputerowej – jak żaden inny – z wyjątkową łatwością wchłania ogromną liczbę trudnych do spolszczenia makaronizmów. Zgadzamy się z Grzegorzem Nikodemem, gdy zwraca on uwagę na niepotrzebne stosowanie anglojęzycznych terminów w sytuacji istnienia ich polskich odpowiedników. Terminów, dla których funkcjonują powszechnie zaakceptowane i używane polskojęzyczne tłumaczenia, jest jednak stosunkowo niewiele. To prawda, że z makaronizmami trzeba walczyć, nie należy tego jednak czynić za wszelką cenę, gdyż prowadzi to do nieporozumień (gdy pojęcia tłumaczone są na siłę lub gdy ich polskie odpowiedniki nie są powszechnie rozumiane) oraz do zaśmiecania języka fatalnymi terminami, gdy rodzime tłumaczenia po prostu źle brzmią. Spośród zaproponowanych przez autora listu propozycji do pierwszej grupy trzeba naszym zdaniem zaliczyć “ścianę zaporową” zamiast ang.słowa”firewall” oraz “notatnik” jako tłumaczenie “notebooka” (w tym przypadku należałoby raczej zastosować przyjęty, choć rzadziej używany “komputer przenośny”), do drugiej – “na linii” zamiast “online”. Kolejnym powodem używania przez nas niektórych terminów obcojęzycznych jest chęć unikania powtórzeń, tak ważna z punktu widzenia stylistyki języka polskiego (w tym celu stosujemy np. angielski “driver” mimo przyjętego “sterownika” czy np. “patcha” pomimo “łaty”).

Wbrew wrażeniu odniesionemu przez autora listu CHIP preferuje stosowanie terminów polskojęzycznych, o ile tylko takie istnieją. Nie staramy się jednak wprowadzać ich na siłę. Nie uważamy również, by celowe było stosowanie polskiego odpowiednika w sytuacji, gdy w języku lepiej “zadomowił się” termin anglojęzyczny. Staramy się po prostu zachować umiar i rozsądek, aby nie stracić na komunikatywności, która naszym zdaniem jest ważniejsza niż “czystość” języka.

Więcej:bezcatnews