A tych części jest ze czterdzieści…

W ciągu kilkunastu lat rodzimy rynek wydawniczy zmienił się nie do poznania. Patrząc na granatowe grzbiety oprawionych w płótno trzynastu tomów encyklopedii PWN-u z lat 60., aż trudno uwierzyć, że aby kupić encyklopedię, nie trzeba się już zapisywać na żadną listę, wdzięczyć do pań z księgarni i stać w kolejkach. Wystarczy iść do księgarni, ba, do kiosku! I już człowiek staje się posiadaczem obszernej porcji solidnej wiedzy. Kupowanie encyklopedii w kiosku stanowi niezaprzeczalny znak czasów i ma w sobie coś z wyprzedawania świętości. Ale cóż, taka moda, takie czasy i – co najważniejsze dla wydawcy – taki rynek.

Aktualność: krążek poświęcony sportowi ukazał się podczas trwania letnich Igrzysk Olimpijskich w Sydney.

Właśnie… Znając poprzednie wcielenie encyklopedii zawartej na czterech płytach CD (Multimedialnej Nowej Encyklopedii Powszechnej opisanej na s. 114 w numerze 7/2000 CHIP-a), można odnieść wrażenie, że monograficzne niejako “odcinki” Encyklopedii Multimedialnej PWN zawierają znacznie więcej haseł, fimów i zdjęć – ogólnie rzecz biorąc, stanowią nową jakość i porażają wprost wiedzą. Rzeczywistość różni się jednak nieco od oczekiwań. Pierwszym odczuciem, jakie odniosłem po obejrzeniu kilkunastu CD-ROM-ów, było wrażenie, że zastosowano tu specjalny chwyt marketingowy. Moim zdaniem manewr ów polega na umiejętnym i zgrabnym podziale czteropłytowej Multimedialnej Nowej Encyklopedii Powszechnej na koherentne wątki-tematy, dodaniu pewnej wartości (nowe hasła, multimedia) i sprzedaniu produktu w nowym opakowaniu. W zestawieniu z MNEP “miesięcznik encyklopedyczny” jest oczywiście znacznie bogatszy, zawiera bowiem m.in. 35 000 haseł, kilkaset nagrań, setkę filmów więcej od MNEP. Niemniej jednak, jak na monograficzne wydawnictwa przystało, płyty powinny zawierać maksymalnie dużo haseł z danej dziedziny.

Zapewne do tego dążyło Wydawnictwo Naukowe PWN, choć do niektórych krążków można by mieć niejakie zastrzeżenia. I tak na przykład z CD Literatura i muzyka możemy dowiedzieć się, kim byli G. Emerson i D. Gilmour, ale na temat współtwórcy i króla muzyki soul Jamesa Browna nie ma nic. Przeglądając, a właściwie odsłuchując ścieżki dźwiękowe, zapoznamy się tylko i wyłącznie z muzyką klasyczną. Wśród “muzyczek” próżno by szukać jakiegokolwiek fragmentu utworu jazzowego, rockowego czy tzw. muzyki rozrywkowej. Istnieją więc podstawy do tego, aby sądzić, że dobór ilustracji muzycznych jest – co tu dużo mówić – dość tendencyjny.

Za trochę dziwną płytę można uznać Polskę 2000, która w dużej mierze stanowi kompilację zagadnień związanych z naszą ojczyzną zaczerpniętych z krążków na temat kultury, sztuki, historii czy geografii. Biorąc pod uwagę fakt istnienia płyty dodatkowej, zatytułowanej Polskie dzieje, sensowne wydałoby się połączenie obydwu płyt w całość, choć z pewnych względów (jakich?) tak nie uczyniono. Cóż… Podobnie ma się kwestia Miliarda w rozumie, który – nie wiedzieć czemu – dołączył do grona encyklopedii w odcinkach. Być może zamysłem twórców serii było aktywne utrwalanie zakupionej (zdobytej) wiedzy.

Dwa ( Literatura i muzyka, Teatr i film ) spośród 13 skompletowanych przez redakcję krążków działały niezwykle wolno (błędy tłoczenia?), co poważnie utrudniało wyszukiwanie haseł, nie mówiąc już o odtwarzaniu multimediów czy wyświetlaniu ilustracji.

Dość sztuczną opcją jest Internet w menu Narzędzia. Jej wybranie powoduje jedynie uruchomienie witryn wydawnictw, które encyklopedię opracowały lub objęły patronatem. Szczerze powiedziawszy, można by oczekiwać czegoś więcej niż połączenia ze stronami domowymi.

Jedną z “encyklopedycznych” płyt jest kolejna edycja programu Miliard w rozumie.

Kto jednak sądzi, że “periodyczna” Encyklopedia multimedialna PWN jest miesięcznikiem pośledniej jakości, pomyli się srodze. Za 120 000 definicji stoi autorytet, wieloletnie doświadczenie wydawnictwa specjalizującego się w tego typu publikacjach, a przede wszystkim solidna i rzetelna wiedza.

Za główne zalety programów można uznać pełną hipertekstowość (choć czasem jest ona przesadna – np. bardzo obszerne hasło “Paryż” na krążku Polska 2000 ) i rozbudowane opcje wyszukiwania (np. według indeksów i słów). Dzięki mechanizmowi wyszukiwania użytkownik może budować bardziej zaawansowane zapytania. A jeśli ktoś jest za pan brat z panem Boolem, a właściwie z jego algebrą, może zaopatrzyć wybrane słowa w operatory logiczne. Nie bez znaczenia jest również jednolitość interfejsu, która pomaga szybko przyzwyczaić się do standardu obsługi aplikacji i swobodnie z niej korzystać.

Reasumując, można pokusić się o stwierdzenie, że seria należy do udanych pomysłów chociażby z tego względu, że Encyklopedia sprzedawana jest jako czasopismo, więc użytkownik-odbiorca może dowolnie modelować kształt swojej domowej skarbnicy wiedzy. A atrakcyjność poszczególnych zeszytów z pewnością podnoszą ciekawe plakaty, mapy i tablice.

W chwili zamykania numeru ukazał się zeszyt zatytułowany Media, a kilka innych było w przygotowaniu (m.in. Ludy i języki, Technika).

Encyklopedia multimedialna PWN
Liczba CD: 1 (każda z części)
Język: polski
Wymagania: PC Pentium, 32 MB RAM, napęd CD-ROM 4x, Windows 9x
+ jednolity interfejs
+ niska cena pojedynczego numeru
– powolne działanie niektórych płyt
– nie zawsze szczęśliwy dobór materiału multimedialnego
Producent/dostarczył: Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, tel.: (0-800) 12 01 45 (bezpłatna infolinia), faks: (0-22) 695 41 79,
e-mail: [email protected]
http://www.pwn.com.pl/
Cena: 24,90 zł (każdy program)
Więcej:bezcatnews