Wszystko jest Microsoftem

Początek października przyniósł elektryzującą wiadomość: chwiejącego się Corela poratował kupnem 25% akcji (wartych 135 mln dolarów) jego dotychczasowy rywal – Microsoft (patrz: s. 30). W zamian za zastrzyk gotówki Kanadyjczycy zobowiązali się do wspierania nowej strategii Billa Gatesa – tzw. Microsoft.NET. Istnieje jednak co najmniej kilka innych powodów, dla których kolos z Redmond mógł zdecydować się na zainwestowanie w producenta WordPerfect Office. Ze względu na szczupłość miejsca skupię się tylko na tych (moim zdaniem) najbardziej prawdopodobnych.

Od razu odrzućmy pierwszą nasuwającą się możliwość: Microsoftowi nie chodzi na pewno o przejęcie CorelDRAW! i przypieczętowanie sukcesu MS Office poprzez zmuszenie Kanadyjczyków do zakończenia prac nad dalszym rozwojem WordPerfect Office. Dlaczego? Bo prawnicy Gatesa i Ballmera mają i tak wystarczająco wiele roboty z powodu procesu antymonopolowego. Po prostu przechwytywanie kolejnych produktów i wykańczanie ostatnich wielkich konkurentów nie leży teraz w interesie Microsoftu. Paradoksalnie, producentowi Okienek wręcz zależy na utrzymaniu się na rynku Corela i wielu innych firm tworzących programy dla obecnej i przyszłych wersji Windows. Wiadomo – nawet najlepszy system bez szerokiej oferty aplikacji nie jest wiele wart.

Mary Jo Foley (ZDNet News) sugeruje z kolei, że innym możliwym powodem inwestycji w Corela jest chęć sprostania darmowej konkurencji ze strony StarOffice’a. Na pewno nie opłaca się Microsoftowi zaoferowanie za darmo przynoszącego krociowe zyski Office’a, może więc szefowie firmy wpadli na pomysł, żeby zmusić Kanadyjczyków do bezpłatnego udostępnienia wszystkim zainteresowanym WordPerfecta…? Biorąc jednak pod uwagę fakt, że wykupione akcje Corela nie dają Microsoftowi prawa głosu, jest to raczej mało prawdopodobne.

Microsoftowi na pewno natomiast chodzi o… święty spokój. Nękany wieloma procesami okienkowy tytan kupuje sobie podobnymi inwestycjami (przypomnijmy: Apple w 1997 r. i Inprise w 1999 r.) życzliwość dotychczasowych adwersarzy. W informacji prasowej na temat umowy Corela i Microsoftu widnieje więc fragment, który wyraźnie mówi o zaprzestaniu jakichkolwiek waśni pomiędzy obiema stronami.

Inwestowanie w rynkowych rywali jest często spotykaną praktyką. Czynią tak wszyscy ci, którzy np. chcą przechwytywać konkurencyjne technologie, przejmować kontrolę nad współzawodnikami, mieć wpływ na ich politykę lub po prostu chcą wiedzieć, co robi przeciwnik. W omawianym przypadku część analityków uważa, że producentowi Okienek chodzi o wejście kuchennymi drzwiami na rynek linuksowy, co może być związane właśnie z Microsoft.NET – inicjatywą, która na bazie systemu Windows i wielu innych narzędzi (patrz: artykuł na s. 184) umożliwi tworzenie zaawansowanych serwisów WWW i aplikacji internetowych nowej generacji. A przecież wiadomo, jak wiele znaczy Linux w Sieci. Może się więc okazać, że Microsoft będzie potrzebował wsparcia ze strony producenta jednej z dystrybucji Linuksa. Sojusz z Corelem mógłby się w tej sytuacji okazać bardzo pomocny. Czyżby więc jednak za oficjalnym powodem inwestycji nie kryło się żadne podwójne dno…?

Zbyt wiele jest pytań w tej zagadce, by ją rozwiązać już dziś. Może kiedyś dowiemy się, co było rzeczywistą przyczyną aliansu. Finansowe wsparcie kolejnego dotychczasowego konkurenta prowadzi jednak do osobliwej konstatacji: pomału, ale stopniowo, zbliżamy się do chwili, gdy większość graczy na rynku oprogramowania będzie w mniejszym lub większym stopniu uzależniona finansowo od… Microsoftu.

Piotr Kubiszewski
Redaktor naczelny
Więcej:bezcatnews