Firma z jajka

Choć Internet odgrywa coraz większą rolę w gospodarce (patrz: CHIP 1/2001, s. 44), to dawno minął czas, kiedy wystarczyło otworzyć prawie dowolne przedsięwzięcie mające związek z Siecią i rozkoszować się “puchnącym” kontem w banku. W USA, kolebce biznesu internetowego, klasyczne “dot comy” przeżywają trudne dni, a inwestorzy nie kwapią się z “pompowaniem” pieniędzy w każdą firmę, której nazwa kończy się na.com. W takiej sytuacji coraz popularniejsze są tzw. inkubatory internetowe. Są to firmy, które pomagają w “narodzinach” nowych przedsięwzięć. Scenariusz jest zwykle następujący: do inkubatora przychodzi człowiek lub grupa ludzi z pomysłem, grupa ekspertów opiniuje propozycję i – jeżeli uzna ją za godną uwagi – pomaga w jej realizacji. Sama pomoc wygląda różnie – czasami oznacza to zainwestowanie pewnej sumy pieniędzy, kiedy indziej jest to doradztwo lub wypożyczenie sprzętu. Zwykle inkubator przejmuje część udziałów w nowej firmie, licząc, że w przyszłości je odsprzeda – z dużym zyskiem.

Nie tylko kurczaki

W USA inkubatory są bardzo popularne – nie tylko internetowe, choć o tych ostatnio najgłośniej. Sam pomysł jest bardzo stary, ale jego bardziej powszechna realizacja zaczęła się na początku lat osiemdziesiątych. Obecnie na świecie jest około 2000 inkubatorów. Wszystkie wspomagają “wyklucie się” nowych firm, ale tylko niektóre czerpią z tego korzyści. W Stanach Zjednoczonych wiele inkubatorów prowadzonych jest przez instytucje rządowe, samorządowe lub organizacje non-profit. Ich zadaniem nie jest osiągnięcie zysku, ale stymulowanie przedsiębiorczości. Istnieją także takie, które mają bardzo zawężony profil, na przykład wspomagają “narodziny” firm ze ściśle określonych branż albo nawet prowadzonych przez pewne grupy społeczne (np. kobiety lub mniejszości narodowe). Większość nowych firm upada w ciągu pierwszych trzech lat od powstania – wśród tych, których przyjściu na świat pomagano, odsetek ten jest dużo mniejszy.

Jak zwykle po swojemu

W Polsce sytuacja jest nieco inna. U nas władze wiele mówią o pomaganiu małym przedsiębiorstwom, ale na słowach w większości przypadków się kończy. W takiej sytuacji za pomoc nowym firmom zabrali się ci, którzy chcą na tym zarobić. Do dzisiaj powstało kilka inkubatorów i ciągle pojawiają się nowe. Choć główny cel jest zawsze taki sam, różne są sposoby jego osiągania.

Współwłaścicielami e-inkubatora są takie firmy, jak Sun, Oracle, Cisco oraz RSA.

Jedna z najbardziej znanych “wylęgarni” to e-inkubator. Firma została założona przez kilku światowych potentatów komputerowych (Cisco, RSA, Suna, Oracle’a) oraz firmę DNS Polska, która zarządza całym przedsięwzięciem. Sposób jej działania jest trochę nietypowy. Oczywiście na samym początku należy się zarejestrować na stronach inkubatora i przedstawić nasz pomysł. Znajdujący się tam dość długi formularz i jego właściwe wypełnienie jest jednym z ważniejszych momentów w całym procesie. Od tego, co tam wpiszemy, zależy powodzenie kolejnego etapu, czyli oceny. E-inkubator zobowiązuje się odpowiedzieć nam w ciągu dwóch dni. Jeżeli pomysł zostanie zaakceptowany, możemy liczyć na pomoc w jego realizacji.

Manny brak

Od razu zastrzegam – nie należy oczekiwać zbyt wiele. Konkretna pomoc ogranicza się do szkoleń, wypożyczenia sprzętu oraz oprogramowania o niezbyt zawrotnej wartości 43 000 zł, za co musimy zapłacić 4000 zł. 43 000 nie jest niby małą kwotą, ale początkująca firma, otwierająca skromny biznes, jest w stanie zadowolić się dobrej klasy komputerem PC i darmowym oprogramowaniem. Zadziwiający jest też bardzo krótki czas inkubacji – tylko trzy miesiące. Na pewno nie wystarczy on na rozkręcenie interesu od zera – aby współpraca z inkubatorem miała sens, niezbędne jest poprzedzenie jej przynajmniej kilkumiesięcznymi pracami nad pomysłem. Firma oferuje nam także “pomoc w otrzymaniu krótkoterminowego kredytu bankowego”, która ma polegać głównie na rekomendacji. E-inkubator – nie licząc początkowych 4 tysięcy – nie chce od nas nic, nawet udziałów w nowym przedsiębiorstwie. Dostawcy wypożyczanego sprzętu i oprogramowania liczą, że w przyszłości kupimy ich produkty.

Jeden z projektów “wyhodowanych” w inkubatorze to serwis umożliwiający płacenie rachunków przez Internet.

Zupełnie inaczej działa Internet Investment Found. Firmy “wykluwające się” w utworzonym przez ten fundusz inkubatorze IncuBird mogą liczyć na wsparcie finansowe. IIF jest gotów zainwestować w każde nowe przedsięwzięcie do 250 000 USD. Dodatkowo oferuje pomoc marketingową, prawną, kontakty oraz sprzęt i przestrzeń biurową. Jeżeli realizacja pomysłu wymaga większych nakładów finansowych niż wspomniane ćwierć miliona dolarów, IncluBird ułatwi nam dostęp do innych firm gotowych zainwestować swoje pieniądze w ciekawe przedsięwzięcie. Na pomoc ze strony inkubatora możemy liczyć przez dwa lata – w zamian musimy oddać część udziałów w naszej nowej firmie.

Efekty

W polskich inkubatorach wykluło się już kilka projektów. Jednym z pierwszych była wyszukiwarka NetSprint pracująca na stronach portalu Hoga. Inne to m.in.: portal finansowy Bankier.pl, Interactive Medicine dla stomatologów, SynergiXmedia zajmująca się marketingiem internetowym, iFirma oferująca usługi księgowe oraz BillBird.pl – system zapłaty rachunków dla klientów indywidualnych.

Czy firmy ułatwiające rozpoczęcie własnego biznesu spełnią pokładane w nich nadzieje? Wydaje się, że nie w każdym przypadku. Na razie stawiane przez nie warunki są często zbyt duże, a oferowana pomoc zbyt mała – szczególnie dla małych firm.

Info
Grupy dyskusyjne
Uwagi i komentarze do artykułu:
#
Internet
Inkubatory
http://www.e-inkubator.pl/
http://www.e-katalyst.pl/
http://www.iif.pl/
http://www.red-stars.pl/
http://www.marchfifteen.com/
Zrealizowane pomysły
http://www.hoga.pl/
http://www.bankier.pl/
http://www.billbird.pl/
http://www.synergixmedia.pl/
http://www.ifirma.pl/
http://www.irr.pl/
Więcej:bezcatnews