Gadżety czy pecety?

Piotr Dębek:

Co tam, Grześku, na CeBIT-cie? Pecety trzymają się mocno?

Grzegorz Dąbrowski:

Niezupełnie. Zwiedzając hale wystawowe, można było bez trudu natknąć się na całą masę gadżetów – nie tylko zwykłych komórek czy palmtopów, ale i ich rozmaitych hybryd, wyposażonych w niecodzienne funkcje. Moim zdaniem to oznaka nadchodzącej nowej ery – ery urządzeń przenośnych.

Marcin Bieńkowski:

Ja też miałem okazję zwiedzić tegoroczny CeBIT, ale moje wrażenia są zupełnie inne. Przecież to wszystko służy tylko jednemu – pokazaniu światu, że dana firma nadąża za najnowszymi technologiami i potrafi wyprodukować fajne urządzenie. Z tymi zintegrowanymi bajerami jest podobnie jak ze świnką morską – ani to świnka, ani morska.

G.D.:

Mylisz się! Tak duża liczba pozornie niepotrzebnych gadżetów to po prostu cena, jaką płacimy za postęp. Nie twierdzę, że na rynku przeżyją takie “dziwadła” jak elektroniczny notes zintegrowany z przeglądarką firmowego intranetu. Do tego doskonale nadaje się zwykły pecet. Jednak z morza pomysłów można wybrać najlepsze, najprzydatniejsze, naj…

P.D.:

A ja myślę, że te wspaniałe gadżety nie mają szans zastąpić peceta. Owszem, są efektowne, użyteczne i modne, ale najbogatsze możliwości oferują jako zdalne końcówki komputera stacjonarnego. Czy to zsynchronizować dane kieszonkowego organizera, czy wgrać uaktualnienie oprogramowania do komórki – szara skrzynka okazuje się niezastąpiona.

G.D.:

Analitycy rynku komputerowego są innego zdania. Z ich prognoz wynika, że tradycyjne pecety będą powoli, lecz nieuchronnie ustępowały pola właśnie urządzeniom przenośnym. Jeśli gadżety będą wystarczająco dostępne, na pewno znajdą się ludzie, którzy nie będą potrzebowali stacjonarnej maszyny, a wystarczy im telefon komórkowy z terminarzem i dostępem do Internetu.

P.D.:

Pewnie kiedyś utwory w MP3 będziemy kupować w kiosku z e-bookami, ale na razie trzeba je pobrać z Internetu lub przygotować samodzielnie. Kamera wideo z funkcją wysyłania e-maili może być czasem nieoceniona, ale wolałbym nie być zmuszony do korzystania z poczty wyłącznie tą drogą. WAP to nie Web i gdzie SMS-om do ICQ?

M.B.:

Właśnie, hybrydy komórek i PDA są fajne, ale nic poza tym! Czy można uznać za przydatny palmtop, w którym wprowadzenie jakichkolwiek danych wymaga uciążliwego mazania rysikiem po ekranie dziwnych znaczków? Na dodatek taki gadżet nie jest z niczym kompatybilny! Zwykły papierowy notatnik lepiej spełni swoją rolę. Inny przykład – po co komu telefon komórkowy, który wiecznie zmusza nas do przekopywania się przez stos menu i opędzania od niechcianych e-maili? Przecież taka komórka zatraca swoją podstawową funkcję – jest wszystkim, tylko nie telefonem!

G.D.:

Kochani, to, o czym mówicie, to typowe problemy “wieku dziecięcego” wszystkich elektronicznych urządzeń. Upłynie, rzecz jasna, trochę czasu, zanim wykrystalizują się standardy. Za kilka lat pojawią się technologie, które pozwolą na realizację np. sterowania głosem urządzeniami kieszonkowymi. Zaręczam wam, że już nasze dzieci będą nad wyraz zadowolone z możliwości pogadania przez przenośny wideotelefon. A co dopiero przez taki, który na dodatek będzie potrafił w ciągu kilku sekund pobrać z mijanego kiosku i wyświetlić zawartość dzisiejszej gazety…

Marcin Meszczyński:

Obecna sytuacja jako żywo przypomina mi czasy chaosu z początku ery komputerów osobistych: brak zgodności, standardów oraz – przede wszystkim – zagubienie się odbiorców nie mogących się zdecydować na któryś z produktów. Sam już padłem ofiarą współczesnej wieży Babel – moja komórka za żadne skarby nie chce się wymienić informacjami z komputerem, choć teoretycznie wszystko jest w porządku. Zalecałbym zatem pewną dozę sceptycyzmu. W iluż domach porastają kurzem porzucone w kącie różne Spectrumy i Amigi? Poczekajmy więc jeszcze z kupowaniem dzisiejszych Palmów, Psionów czy Cassiopeii. Zaczekajmy na… “peceta” wśród urządzeń przenośnych.

G.D.:

Przepraszam was na chwilę, chyba właśnie dostałem na komórkę maila z obrazkiem w załączniku…

Więcej:bezcatnews