WWWieloksiąg

Bywają sytuacje, kiedy trzeba wykazać się rozległą wiedzą. Niekiedy chodzi o hasło z krzyżówki, innym razem o honorowy zakład, kiedy indziej o pomoc dziecku przy referacie. Wtedy zwykle zagląda się do encyklopedii. Na przykład sieciowej.

Swego czasu z wielu domowych biblioteczek nobliwie połyskiwały złotem grzbiety trzynastotomowej encyklopedii PWN. Opasłe tomy w zasadzie zaspokajały ówczesny głód wiedzy ogólnej. Zaspokajały, bo musiały. Nie było przecież innych tego typu źródeł. Od tego momentu wiele się pozmieniało. Nie dość, że wydano kilka nowych publikacji i wydawnictw encyklopedycznych, to jeszcze pojawiły się zupełnie inne media. Encyklopedie oprócz papierowej przyjęły również postać płyt CD i DVD. Zadomowiły się też w Internecie.

Historia

Bez wątpienia symbolem “sztuki encyklopedycznej” jest publikowana od ponad 230 lat Encyclopşdia Britannica. Co ciekawe, wydawnictwo – mimo swoich wieloletnich tradycji związanych z technologią opracowaną przez Gutenberga – może poszczycić się prekursorstwem internetowym. W 1994 roku bowiem Britannica wystartowała w Internecie jako pierwsza online’owa encyklopedia świata. O ile nasze zapóźnienie cywilizacyjne w encyklopediach papierowych wynosiło ponad 100 lat (jedno z pierwszych polskich kompendiów ukazało się na przełomie wieków XIX i XX), o tyle w dziedzinie dzieł sieciowych nie powinniśmy mieć sobie zbyt wiele do zarzucenia.

Tylko 4 lata po Britannice w rodzimej Sieci uruchomiono pierwszą polską tego typu “księgę”. Była nią Wielka Internetowa Encyklopedia Multimedialna, opracowana przez krakowskie wydawnictwo Fogra. WIEM liczyła wtedy ok. 64 000 haseł. Ponad dwa lata później w portalu Interia pojawiła się Encyklopedia Internautica, której zawartość współtworzyła również krakowska spółka – wydawnictwo Pinnex. Zaś pod koniec ubiegłego roku do grona polskich encyklopedii sieciowych swoje zasoby dołączyło Wydawnictwo Naukowe PWN.

Dla oczu i uszu

Mimo że jedna z internetowych encyklopedii wystartowała wcześniej, liczba haseł tekstowych zawarta w każdej z nich wydaje się zbliżona. Onetowa WIEM ma ich blisko 94 000, Internautica rodem z Interii ponad 82 000, PWN zaś nieco powyżej 86 i pół tysiąca. Niektóre hasła zaopatrzono w fotografie, ryciny i tabele. Chociaż nie są one bardzo liczne, bez wątpienia podnoszą atrakcyjność wszystkich serwisów encyklopedycznych. Największą liczbą “obrazków” może pochwalić się WIEM, zawierająca ich grubo ponad 6000. Połową tego dysponuje Internautica, PWN zaś ma ich ponad 1800 (liczba ta systematycznie rośnie). Mimo rozbieżności ilościowej z materiałem ilustracyjnym w rodzimych serwisach encyklopedycznych nie jest źle. Widać, że szefowie tych projektów wzięli sobie do serca stare przysłowie, mówiące o tym, że jeden obraz wart jest tysiąca słów.

Sytuacja multimediów, czyli haseł angażujących więcej niż jeden zmysł, nie wygląda już tak rewelacyjnie. Nawet gdyby umieścić w Sieci pełną kolekcję np. “Polskiej Kroniki Filmowej”, to i tak przepychanie takich obszernych danych przez modem wydaje się trochę niedorzeczne. W kategorii “światło i dźwięk” niekwestionowanie przewodzi encyklopedia Onetu, która oferuje swoim użytkownikom ponad godzinę filmów i animacji oraz 195 minut różnych brzmień. Aby “zuniwersalizować” multimedia, każdą ścieżkę dźwiękową i wideo przygotowano w trzech formatach: MP3, ASF, RM (dźwięk) oraz ASF, MOV, RM (animacja). Witryny konkurentów mają tutaj do zaproponowania tylko dźwięki ciszy.

Biorąc pod uwagę dość szybkie tempo i chyba właściwy kierunek rozwoju stron pwn.pl (obserwuję witryny encyklopedii regularnie), całkiem prawdopodobne wydaje się, że za kilka czy kilkanaście miesięcy Encyklopedia pwn.pl może się zrównać z liderem. A chyba jest o co (a raczej o kogo) walczyć.

Kto szuka, ten znajdzie

Wyszukiwanie informacji w publikacjach, gdzie nośnikiem są bity, a nie papier, wydaje się znacznie szybsze i w gruncie rzeczy łatwiejsze. Aby proces ten można jeszcze określić mianem efektywnego, należy poświęcić kilka chwil na przeczytanie “instrukcji obsługi” encyklopedycznej wyszukiwarki. Być może podczas szperania w encyklopedii nie będziemy mieli potrzeby ani sposobności skorzystania z zaawansowanych metod wyszukiwania, ale z pewnością wiedzę tę doskonale wykorzystamy przy innej okazji.

Jak widać, prezentacja obszernych haseł w każdej z encyklopedii internetowych wygląda odmiennie. Najczytelniej wygląda to w onetowej WIEM i Internautice rodem z Interii (obok). Dość skromny i oszczędny layout Encyklopedii pwn.pl (u góry) jest tyle ascetyczny, co niezbyt klarowny.

Każdy z omawianych serwisów dysponuje czymś, co można by nazwać pomocą. W jednym przypadku jest to wręcz system (Internautica), w pozostałych lakoniczny, zaledwie kilkuzdaniowy “samouczek” (Encyklopedia pwn.pl, WIEM). Już po lekturze tej “instrukcji obsługi” internauci zorientują się, że największymi możliwościami w konstruowaniu zapytań do bazy zawartej w każdej encyklopedii dysponuje Internautica, która – jak głosi napis – liczy 20 tomów (w wersji tradycyjnej). Klarownie skonstruowane i przystępnie opracowane przykłady użycia odpowiednich operatorów wraz z przytoczonym opisem tego, co zostanie odnalezione, stanowią idealne wręcz źródło wiedzy na temat zaawansowanych metod wyszukiwania.

Dodatkami mającymi na celu ułatwienie przeszukiwania zasobów encyklopedii są mechanizmy na stronach PWN i Interii. Użytkownik Internautiki ma więc możliwość zawężania obszaru przeszukiwania poprzez wybranie tej kategorii haseł (m.in. według nazwisk, miejscowości, map oraz zasobów związanych wyłącznie z Polską), w której się aktualnie znajduje. Podobną kategoryzację zastosowano w encyklopedycznej witrynie pwn.pl, z tym jednak wyjątkiem, że obecne tu grupy haseł (“tematy”, “miejsca”, “kategorie”) służą jedynie przeglądaniu według poszczególnych zagadnień, a nie zawężaniu wyszukiwania. Niestety, w Onecie nie zastosowano ani jednego, ani drugiego rozwiązania.

Info

Grupy dyskusyjne
Uwagi i komentarze do artykułu:
#
Pytania techniczne:
#

Więcej:bezcatnews