Jak myszka do sera

Kiedy w grudniu ubiegłego roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zaproponowało, by dostawcy Internetu na własny koszt zainstalowali urządzenia umożliwiające kontrolowanie danych przesyłanych przez Sieć, podniosły się głosy oburzenia. Obrońcy praw człowieka bili na alarm, że może to naruszać prywatność użytkowników Internetu. Na grupach dyskusyjnych można było znaleźć opinie, że kontrolowanie Internetu jest sprzeczne z jego ideą. Raport ogłoszony przez organizację ochrony praw człowieka Freedom House zawierał stwierdzenie, że kontrolowanie zawartości Internetu przez organizacje rządowe zagraża wolności słowa i swobodzie mediów w dostarczaniu informacji. Tymczasem już od dawna, bez żadnych rozporządzeń, użytkowników Internetu podglądają pracodawcy i operatorzy większości popularnych witryn oraz producenci wielu programów. Wiedza na temat zachowań internautów jest nieoceniona dla speców od sieciowego marketingu. Dlatego powstają coraz nowsze, trudniejsze do wykrycia i, co gorsze, do zabezpieczenia się przed nimi techniki inwigilacji użytkowników Sieci.

Broń się sam

Możemy się chronić przed tym, o czym już wiemy. Wyłączenie obsługi cookies likwiduje problem wizytówek zostawianych na prawie każdej odwiedzanej stronie WWW. Nie musimy też korzystać z usług Real Networks, gromadzącego informacje na temat muzycznych preferencji użytkowników programu Real Jukebox. Niewiele poradzimy na zaszyte w sprzęcie numery identyfikacyjne lub zbieranie przez firmy informacji podczas rejestrowania oprogramowania. Możemy po prostu zrezygnować z instalowania podejrzanego software’u (artykuły o tym, jak zabezpieczyć się przed “ciasteczkami” i innymi szpiegami, zamieszczone są na CHIP-CD

dołączonym do tego numeru). Okazuje się jednak, że wszystkie te metody badania preferencji internautów są przestarzałe i prymitywne w porównaniu z pomysłem naukowców z Massachusett Institute of Technology (MIT) w Bostonie.

Przynęta z sera

Czy może istnieć inteligentna strona WWW, która odgaduje “język ciała” i wie, czego chcesz, zanim zdążysz kliknąć cokolwiek? To brzmi jak science fiction. Jednak to właśnie nad stworzeniem takich witryn pracują amerykańscy badacze – autorzy projektu “Cheese”, nazwanego tak, gdyż naukowcy podążają za wskaźnikiem myszy, tak jak gryzoń biegnie za serkiem. Podobne próby podjęła też firma Predictive (CHIP 7/2001, str. 26), która analizowała zachowania ludzi przed monitorem i wykryła pewne prawidłowości charakterystyczne dla płci i wieku. Jednak na badaniach na razie się skończyło. Projekt “Cheese” sięga już w tej chwili dalej.

Zespół z MIT odkrył metodę rejestracji ruchów wskaźnika myszki na stronie internetowej. Takie zapiski pozwalają analizować zachowanie każdego użytkownika Sieci z osobna. Według badaczy pewne ruchy myszki są charakterystyczne dla określonych sytuacji i zdradzają, w jaki sposób ktoś korzysta z serwisu. Naukowcy są w stanie odróżnić, kiedy czytamy zawartość strony, zastanawiamy się nad kliknięciem hiperłącza bądź też nad decyzją, jakie produkty kupić w sklepie internetowym. Taka informacja może okazać się bezcenna dla firm zajmujących się handlem w Sieci lub pracujących nad udoskonaleniem jakości przekazu witryny. Autorzy projektu “Cheese” sugerują również inne wykorzystanie swych prac. Chcą oni opracować stronę WWW, której zawartość będzie się zmieniała stosownie do czynności wykonywanych przez internautę. “Wirtualne czujniki” w połączeniu ze sztuczną inteligencją pozwolą prawidłowo rozpoznać zamiary użytkownika serwisu i “poprowadzić go za rękę”, czyli ułatwić mu przeglądanie witryny.

Więcej:bezcatnews