Histeria, szaleństwo, obłęd???

W USA szał konsolowych zakupów ogarnął spragnionych nabywców, a pudełka znikają ze sklepów jak świeże bułeczki. Marketingowa maszyna Microsoftu wytworzyła tak potężne rynkowe ssanie, że na Xboksa robi się zapisy – w sklepach obowiązują społeczne listy kolejkowe, a do wielu miast czarne pudła po prostu nie dotarły na czas… Nie wszyscy zdążyli kupić upragniony sprzęt. My go już mamy, w ekspresowym tempie, specjalnie dla Was!

Pecet to czy co innego?

“Xbox” to obecnie trzecie, po Beatlesach i Harrym Potterze, najczęściej poszukiwane słowo w serwisach internetowych. Wszyscy chcą się czegoś o nim dowiedzieć. W trakcie prób określenia, czym TO tak naprawdę jest, na myśl przychodzi stary jak świat spór, co było pierwsze – jajo czy kura. W przypadku produktu Microsoftu pojawia się pytanie, czy mamy do czynienia jedynie z konsolą o pecetowym rodowodzie czy też z pecetem przerobionym na konsolę. Odpowiedź jest o tyle ważna, że nadmiar komputerowych akcentów może skutecznie zniechęcić wymagających prostoty i bezawaryjności domowych graczy. Czy ludziom z Redmond udało się stworzyć produkt rzeczywiście przyjazny i – jak to się określa w informatycznym żargonie – idiotoodporny, okaże się już wkrótce. Tuż po premierze możemy stwierdzić tylko, że “bebechy” są trochę niekonwencjonalne, ale pecetowe, natomiast samo “pudełko” zachowuje się jak rasowa konsola.

W szczegółach wygląda to tak: pod “maską” ukryto niestandardowy procesor Intela – hybrydę Pentium III i Celerona 733 MHz. Za podobieństwem do PIII przemawia magistrala FSB 133 MHz i ośmiodrożna pamięć cache, ale już ilość tej ostatniej – jedynie 128 KB – wskazuje na pokrewieństwo ze słabszym Celeronem. Wewnątrz obudowy znajdziemy także 64 MB standardowej pamięci DDR SDRAM, nietypowo wlutowanej na płytę, oraz najpotężniejszą jednostkę graficzną nVidii X-chip – mocno podrasowany odpowiednik GeForce3 (dwie jednostki Vertex Shader zamiast jednej). W logiczną całość spina wszystko ekwiwalent nowego pecetowego chipsetu – nForce – również pochodzenia nVidii. W czarnej, stylizowanej obudowie “upchnięto” też typowy napęd DVD i dysk twardy o pojemności 8 lub 12 GB. Na zewnątrz wystają gniazda: zasilania, czterech kontrolerów (jednocześnie mogą grać 4 osoby), sieciowe do łączenia się z innymi konsolami oraz uniwersalne wyjście audio/wideo. Za pomocą paru sztuczek i Linuksa możliwa jest nawet gra przez Internet.

Podobnie jak PlayStation 2, urządzenie jest bardziej uniwersalne, niż się to na pierwszy rzut oka wydaje. Może służyć nie tylko jako maszynka do gier, ale również odtwarzacz płyt kompaktowych czy DVD. Ta druga funkcja dostępna jest, niestety, za dopłatą – za 30 dolarów dokupić trzeba pilota, a wraz z nim odpowiednie oprogramowanie i opłaty licencyjne. Płacić trzeba zresztą za wszystko, co dodatkowe – kontrolery (30 USD/szt.), adaptery pozwalające na podłączenie wizji złączem S-Video czy HDTV (19 USD/szt.), no i – oczywiście – za gry (przeciętnie 50 USD/szt.).

Więcej:bezcatnews