O czym marzy pecet?

Odpowiedź na to pytanie brzmi: zdecydowanie nie! Dla archaicznego dziś Pentium 100 czy nawet 486DX z jednomegabajtową kartą graficzną i gigabajtowym dyskiem twardym można znaleźć sporo rozmaitych zastosowań. Zależą one od naszych potrzeb, zainteresowań, umiejętności – ale bardzo rzadko skończy się na wyrzuceniu “blaszaka” na śmietnik.

Spróbuję zaprezentować kilka pomysłów na wykorzystanie niechcianego mebla, jakim prędzej czy później staje się każdy pecet. Zapewne nie wszyscy właściciele takich “zabytków” z nich skorzystają – częstokroć korzystniej będzie sprzedać komputer za parę groszy czy oddać go po prostu komuś, komu się on przyda. Może jednak niniejszy artykuł natchnie kogoś do niekonwencjonalnego użycia steranej wiekiem maszyny – wtedy nie tylko oszczędzamy i tak już napięty budżet, ale i zyskujemy sporo zabawy i satysfakcji.

Sieć ponad wszystko

Nie ma nad czym dyskutować: stare pecety doskonale sprawdzają się w różnego typu sieciach. Jeśli chcemy dzielić pomiędzy kilka osób łącze o niewielkiej przepustowości (np. SDI czy nieco “słabszą” odmianę Neostrady), potrzebujemy maszyny pełniącej funkcję routera. Do takiego zastosowania w zupełności wystarcza komputer z procesorem Pentium, 64 MB RAM-u i dyskiem 2 GB (albo nawet bez dysku – jeśli skorzystamy z dystrybucji typu Polopyrin – patrz: CHIP 1/2002, str. 163). Teza ta została doświadczalnie sprawdzona przez wielu polskich (i nie tylko) użytkowników Internetu. Na komputerze takim instalujemy Linuksa. Dlaczego? Z kilku powodów:

– Linux rozwiązuje w prosty sposób kwestię finansową zdobycia systemu operacyjnego;

– stabilność i elastyczność konfiguracji tego systemu aż nadto wystarcza do obsługi modemu dostępowego i implementacji NAT (Network Address Translation), potrzebnej do udostępnienia Internetu w sieci lokalnej;

– nasz komputer to zdecydowanie za mało dla Windows NT/2000/XP, a “domowe” systemy Microsoftu nie oferują wystarczającej stabilności, aby użyć ich jako serwerów sieciowych.

Na dobrą sprawę oprócz Linuksa w grę wchodzą również odmiany BSD. Jeśli jednak nie znamy żadnego z tych systemów, polecam pierwszy z wymienionych. W Internecie znajdziemy bowiem naprawdę wiele opisów użycia linuksowego serwera do przeróżnych zastosowań. Co ciekawe, komputer taki wystarczy raz skonfigurować, a później możemy z niego wyjąć napęd CD, stację dyskietek, kartę graficzną, odłączyć monitor i klawiaturę. W razie potrzeby logujemy się na nim z dowolnej stacji pracującej w sieci lokalnej czy nawet poza nią.

Więcej:bezcatnews