Oświecić Sieć!

Ostatnio odwiedził mnie kolega należący do tej pokrzywdzonej części społeczeństwa, która w XXI wieku nie ma dostępu do Internetu w domu. Sieć widuje w kawiarence internetowej lub przez chwilę na komputerze szefa w pracy. Na wymiętym świstku przyniósł nazwę swojej nietypowej karty dźwiękowej, do której potrzebował sterowników. Ochoczo zabrałem się do dzieła, żeby piwo, które przyniósł, nie zdążyło się za bardzo ogrzać. W trakcie moich poszukiwań kolega przyglądał się temu, co się dzieje na monitorze. Po kilku minutach miałem to, o co prosił, i byłem gotów do degustacji bursztynowego napoju. Znajomy jednak niespodziewanie zapytał: “Jak to zrobiłeś, że te wyskakujące okienka same się chowały? Co to za programik do zjadania ciasteczek?”. Odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą, na co on zareagował kolejnym pytaniem: “Masz wielu takich pomocników?” – “Hmmm, właściwie kilku.” – “To dlaczego nie opiszesz ich w jakimś artykule?” – “A bo wiesz… bo… bo… Właściwie to nie wiem, dlaczego…” Stąd zrodził się pomysł na ten artykuł. Artykuł o małych programach, które pomagają mi w codziennej pracy z Siecią.

Więcej czadu

Serwery proxy niewątpliwie pomagają internautom. Przechowują one w swojej pamięci strony WWW czy nawet pliki pobierane przez użytkowników z odleglejszych części Internetu. Ale serwer, jak to serwer, czy jest to proxy czy też nie, ma to do siebie, że może być niedostępny. W takim wypadku należy jak najszybciej skorzystać z usług innego hosta.

Ręczne monitorowanie aktywności serwera i czasu dostępu do niego jest raczej uciążliwe, warto więc posłużyć się jakimś narzędziem. Pomocny tutaj okaże się program MultiProxy. Ta mała aplikacja służy właśnie do sprawdzania dostępności serwerów proxy (możliwe jest wpisanie właściwie nieograniczonej ich liczby). Lista serwerów jest automatycznie sortowana według czasu dostępu do nich (ping). Gdy serwer, z którego aktualnie korzystamy, z jakichś powodów “osłabnie”, następuje automatyczne przełączenie na pierwszy dostępny. Dodatkowo aplikacja umożliwia jednoczesne korzystanie z kilku serwerów, co w znaczny sposób zwiększa szybkość transferu plików oraz wczytywania się stron WWW.

Wszędobylskie okienka

Potrafią bardzo utrudnić życie internautom. Na sporej części odwiedzanych stron czyhają na nas coraz bardziej popularne “pop-upy”, czyli otwierające się, nieproszone, dodatkowe okienka przeglądarki. Problem ten można rozwiązać co najmniej na kilka sposobów.

Najbardziej oczywisty to wyłączenie w ustawieniach naszej przeglądarki internetowej obsługi skryptów JavaScript (one to właśnie są odpowiedzialne za wyskakujące okienka). Ale jak łatwo się przekonać, jest to rozwiązanie na krótką metę. Ogromna liczba serwisów internetowych jest wzbogacona różnego rodzaju wstawkami w języku DHTML (dynamiczny HTML), a trzeba wiedzieć, że podstawą działania tej technologii jest właśnie JavaScript. Dlatego po wyłączeniu obsługi tego języka wiele stron będzie dla nas bezużytecznych.

Oczywiście istnieje alternatywna metoda zaradzenia problemowi pop-upów. Trzeba takie pojawiające się okno najzwyczajniej w świecie zamknąć. I temu właśnie służy cała gama programów, tzw. pop-up killerów. POW! to niewielki programik, rezydujący w polu systemowym paska zadań, skąd monitoruje otwierane przez naszą przeglądarkę internetową okna. Gdy pojawi się niechciane przez nas okienko, a już znajduje się ono na liście programu POW!, zostanie natychmiast zamknięte. Jeśli nie ma jednak tego okna na wspomnianej liście, musimy je dodać sami.

Robi się to banalnie prosto, wywołując za pomocą menu kontekstowego okno konfiguracyjne programu. Można oczywiście edytować już dodane okienka, można usuwać już istniejące. Dla niektórych to małe narzędzie może się wydawać zbyt “głupie”. Są przecież aplikacje, które same potrafią zamykać nowe okna po określonym czasie, same mogą dodawać je do swoich “zabójczych list”, jeśli nie nastąpi z naszej strony żadna ingerencja. Wszystko to prawda, jednak dla osoby lubiącej mieć kontrolę nad tym, co się dzieje, działanie tych programów może być trochę nieprzewidywalne.

Więcej:bezcatnews