Kultura klejenia

Prace pisemne często świadczą o umiejętnościach, jednak nie o wiedzy. Czasem dowodzą jedynie sprawności manualnych, sprowadzających się do użycia funkcji wycinania i wklejania. O tym, że problem jest poważny, świadczą podane przez CNEWS badania Rutgers University, przeprowadzone na 21 uczelniach w 2000 roku: 10% studentów przyznało się w nich do pobrania fragmentów wypracowań z Internetu, a następne 5% potwierdziło umieszczenie w pracach całych rozdziałów, czy nawet kopiowanie całych prac.

Czas to pieniądz

“Spróbuj zrozumieć, dlaczego student oszukuje” – mówi Robert Harris z Anti-Plagiarism Strategies for Research Papers. – “Wielu chce jak najszybciej i najłatwiej przebrnąć przez kurs”. Bo coraz bardziej liczy się dla nas czas i coraz częściej go nam brakuje. Tempo narzucone przez społeczeństwo informacyjne wymaga, by racjonalizować wszystko. Ale czy czasem nie przesadzamy? Wiele osób zdaje się realizować maksymę “cel uświęca środki”, nie bacząc na moralny wydźwięk swojej działalności. Szkoła ma przygotować do życia i wpoić zasadę etycznego postępowania na co dzień. Jednak często to właśnie w szkole, dzięki pomocy kolegów i nierzadko przy pobłażaniu nauczycieli, młodzi ludzie uczą się oszukiwania.

Mając dziś łatwy dostęp do znacznie większej ilości informacji, student może przedstawiać opracowania wyższej jakości niż dawniej. Dzięki Internetowi skraca się czas na pozyskiwanie i wyszukiwanie wartościowych materiałów. To oznacza, że można poświęcić więcej uwagi na opracowanie treści i formy pracy. Jednak nie wszyscy chcą “tracić” swój czas na uczciwą pracę naukową. Czasem jedynym oryginalnym wkładem przedkładającego opracowanie jest jego podpis.

Glatt Plagiarism Services szacuje, że plagiat uprawia mniej niż 20% studentów. Dane te trudno potwierdzić, a wielu profesorów podejrzewa o to nawet połowę swoich podopiecznych. Te liczby powinny szokować, zwłaszcza jeśli się pamięta, że studia nie są obowiązkowe i idzie się na nie po to, by zdobyć wiedzę potrzebną w przyszłości w pracy. A może jednak chodzi tylko o papierek?

Czy nauczyciele w Polsce zdają sobie sprawę z nowej plagi? Maria Idźkowska, rzecznik warszawskiego Kuratorium Oświaty, przyznaje, że nie prowadzono badań nad rozmiarem tego zjawiska, ale stwierdza: “To nie jest problem na dużą skalę. Wykryte przypadki należy rozpatrywać jednostkowo”.

Bez trudów do gwiazd

“Kiedyś plagiat wymagał sporego wysiłku, poszukiwań, przepisywania – dziś już nie” – pisze w Student.com Hervey Pean. Wiele stron WWW oferuje nieodpłatnie pokaźną bibliotekę prac, ponieważ właściciele serwisów czerpią zyski z reklamy. Evil House of Cheat (CheatHouse.com) i Cheater.com mogą być tego przykładem. A są jednymi z wielu. Jamie McKenzie w periodyku poświęconym nowym metodom nauczania “From Now On” twierdzi, że ta nowa, internetowa forma plagiatu jest jednocześnie najtrudniejsza do wykrycia. Już w 1998 roku obawiał się, że może się on stać istną plagą. Dziś istnieją całe szajki infiltrujące ośrodki przygotowujące zadania kwalifikacyjne. I jest to całkiem intratny interes, skoro za dostęp do takich testów przed egzaminami płaci się, jak podaje ZDNet, od 250 do nawet 10 000 dolarów.

Paul Roberts, 16-letni założyciel Cheater.com, codziennie otrzymuje e-maile wyrażające wdzięczność za udostępnienie jego serwisu, pozwalającego na znalezienie prac na różne tematy. Codziennie te strony odwiedza kilkanaście tysięcy osób. Motto serwisu to “download your workload”, czyli “ściągnij swoją pracę”.

Oryginalnym “wkładem” polskich serwisów tego typu jest częste podkreślanie, że prace przygotowywane są przez pracowników naukowych. Za Oceanem tego typu nieetyczne powiązania są wykluczone.

Plaga “pożyczania” szerzy się też wśród informatyków. Walkę z takimi praktykami ułatwi stworzony przez profesora Alexa Aikena z University of California w Berkeley program MOSS (Measure of Software Similarity). MOSS ma wychwytywać identyczny lub zbyt podobny kod programów komputerowych.

Więcej:bezcatnews