Naznaczeni krzemem

Jest rok 2015. Na jednej z warszawskich ulic znaleziono ciało zgwałconej i zamordowanej kobiety. Skanowanie chipa umieszczonego pod jej skórą szybko pozwoliło zidentyfikować ją jako 24-letnią Urszulę Z. oraz ustalić jej adres, listę przebytych chorób i telefon, pod który należy dzwonić w nagłych wypadkach.

W kilka minut później ustalono za pomocą systemu GPS, że żaden z notowanych ciężkich przestępców, których miejsce pobytu jest stale monitorowane, nie przebywał w tej okolicy w ciągu ostatnich 24 godzin. Jednak dla techników nadzorujących komputery rejestrujące dane z systemów satelitarnych praca dopiero się zaczynała. Cywilny System Monitoringu GPS pozwolił zrekonstruować ostatnie godziny życia Urszuli Z. Ustalono, że około 22.15 spacerowała ona z osobą, która została przez System zidentyfikowana jako Piotr J. Mężczyzna opuścił okolicę po 15 minutach, Urszula Z. pozostała tam przez cztery godziny, do momentu aż przypadkowy przechodzień znalazł jej ciało i zawiadomił policję.

Ustalenie aktualnego miejsca pobytu Piotra J. nie zabrało nawet minuty. Policyjny radiowóz został wysłany na spotkanie podejrzanego i dzięki naprowadzaniu na sygnał emitowany przez jego wszczepiony nadajnik tuż po północy dokonano aresztowania. Dla policjantów sprawa tego morderstwa została zamknięta jeszcze tej samej nocy.

Łykaj krzem!

Opisana powyżej fantastyczna wizja już dziś zmienia się w rzeczywistość za sprawą amerykańskiej firmy Applied Digital Solutions, która w Palm Beach na Florydzie opracowała kontrowersyjną technologię – mikroprocesor umieszczany w ludzkim ciele. Przedmiot sporów nazywa się VeriChip, czyli “kość prawdy” (“veritas” to po łacinie prawda). Składa się on z anteny oraz mikroprocesora, zamkniętych w krzemowej kapsule, która ma zapobiegać odrzucaniu wszczepu przez organizm. W środku nie ma baterii, gdyż przez niemal cały czas urządzenie pozostaje nieaktywne. Z uśpienia budzi je dopiero specjalny skaner, który jednocześnie indukcyjnie ładuje implant. Dostarczona energia wystarcza do wyemitowania fal radiowych zawierających zakodowaną wiadomość. Dostępna dziś wersja VeriChipa ma pamięć mieszczącą zaledwie około trzech linii tekstu. Zdaniem twórców urządzenia to wystarczająco dużo, by uratować ludzkie życie.

“Implantowanie trwa dwie minuty” – wyjaśnia Keith Bolton. – “Chipa umieszcza się na czubku igły. Wkłuwa się ją i układ pozostaje w ciele tuż pod skórą właściwą. To jest bezpieczne, efekt jest niedostrzegalny gołym okiem, a zakodowane w krzemowej kapsule informacje pozostaną na zawsze w organizmie”. Sam VeriChip kosztuje dziś prawie 200 dolarów, a skaner do odczytywania zawartych na nim informacji wyceniono na 1500 dolarów.

Wszczepianie elektronicznych układów zawierających informacje praktykuje się już od 15 lat, ale dotychczas dotyczyło to wyłącznie zwierząt. W USA “Home Again Project” objął 4 miliony psów i kotów.

Proszę okazać procesor!

Na razie implant znajduje zastosowanie przede wszystkim w medycynie. Pamięć urządzenia może pomieścić imię i nazwisko właściciela, listę leków, na jakie jest on uczulony, oraz telefon alarmowy. Następnym krokiem będzie zapisanie w miniaturowym układzie kompletu danych o zdrowiu pacjenta. “Zmieniając tylko nieznacznie konstrukcję układu, możemy pomieścić w nim całe strony danych” – przekonuje Keith Bolton, dyrektor ds. technologii Applied Digital Solutions. Podczas wizyty w przychodni nie będziemy musieli przypominać sobie wszystkich przebytych chorób i urazów – wystarczy, że wystawimy rękę, a pielęgniarka w sekundę odczyta medyczną historię naszego życia. “W ciągu dwóch lat nasza technologia będzie w szpitalach równie popularna jak promienie Roentgena” – przekonuje Bolton.

Kolejnym rynkiem, na którym VeriChip może stać się rewolucją, jest bezpieczeństwo. “Będziesz musiał mieć właściwy implant, by wejść na teren elektrowni jądrowej, bazy wojskowej czy kokpitu samolotu pasażerskiego” – wskazuje dyrektor Applied Digital Solutions. Czyż to nie wspaniałe? Nie wszyscy podzielają ten entuzjazm.

Więcej:bezcatnews