Cybersalon nad Dunajem

Główny pokaz prac festiwalowych miał miejsce w O. K Centrum Sztuki Współczesnej w Linzu. Wśród interaktywnych eksponatów na uwagę zasługiwało dzieło studentów z Uniwersytetu Hongkońskiego “The body brush”, w którym ruch ciała widza był analizowany i zamieniany na kombinacje linii i plam na ekranie.

Idea interakcji, a ściślej wideointerakcji, przyświecała Kanadyjczykowi Lucowi Courchesne’owi, który przedstawił pracę “The Visitor: Living by numbers”. Rolą widza-twórcy było wybranie sekwencji wideomarszruty za pomocą głosu – wypowiadając głośno dowolną liczbę z przedziału od 1 do 12. Rozmachu realizacji dodawał półsferyczny ekran, w którego środek wchodził widz, mogąc w ten sposób oglądać obraz ze wszystkich stron.

Niesamowite oprogramowanie zaprzągł do swojej instalacji zdobywca Złotej Nike w kategorii sztuki interaktywnej Kanadyjczyk David Rokeby. Pracę “n-cha(n)t” stanowił system siedmiu komunikujących się ze sobą komputerów, wrażliwych na dźwięki, prezentujących na monitorach twarze rozmawiających ludzi. Gdy było cicho, wszystkie mówiły to samo. Natomiast gdy tylko mikrofony wyłapały jakiś dźwięk pochodzący z zewnątrz (np. od widzów), to homogeniczność zdań wypowiadanych przez komputerowe głowy rozmywała się i powstawał harmider przypadkowo dobranych przez maszyny słów.

Polska ferajna

W Muzeum Przyszłości “Gesichtraum” Austriaka Johannesa Deutscha wprowadzała w wewnętrzną przestrzeń głowy, pozwalając doświadczać myśli i emocji wyimaginowanej osoby. Z kolei w austriacko-amerykańskiej zabawce “The Hidden World of Noise and Voice” grupa widzów mogła chóralnie śpiewać, wzbudzając w ten sposób trójwymiarowe, kolorowe obrazki jakby wzlatujących w przestrzeń rur.

W Muzeum swój projekt zaprezentowała także entuzjastycznie przyjęta polska grupa kunstbande SLA. Kłodzka ekipa zabawiała publiczność muzyką tworzoną na konsolach GameBoy.

Cisza i spokój?!

Cyfrowa muzyka miała nie tylko konsolowy wymiar. Zwycięzcą w tej kategorii był Japończyk z pochodzenia – Yasunao Tone. Pan w wieku emerytalnym, wytworzył trudny do zniesienia hałas. Z kamienną twarzą zadręczał słuchaczy dźwiękami, które mogły kojarzyć się z wizytą u dentysty. Słuchając, zacząłem się zastanawiać, jak skrajnie różne są upodobania ludzi w podeszłym wieku – wcześniej wydawało mi się, że tęsknią oni za ciszą i spokojem. Metaliczne świsty i borowania o wysokim natężeniu to według Yasunao nowe tonalne światy, które są efektem specjalnej metody preparowania CD – wounding process.

Roboty do roboty

Po festiwalu nasunęły mi się dwie refleksje. Po pierwsze, może wzorem impresjonistów byłoby dobrze zorganizować coś w rodzaju Salonu Odrzuconych Ars Elektroniki. Po drugie, obecnie na scenie cybersztuki walczy się o pomysł na dzieło i o oprogramowanie, które uczyniłoby z maszyny inteligentnego, uczącego się robota-artystę.

Więcej:bezcatnews