Krajobraz po bitwie

Po kilku latach uśmiech powrócił na twarze przedstawicieli wielkich koncernów muzycznych. RIAA, MPAA i inne stowarzyszenia zrzeszające przedstawicieli przemysłu muzycznego i filmowego spacyfikowały świat użytkowników sieci peer-to-peer. Oficjalnie działające firmy sterujące własnymi sieciami P2P, takie jak Napster i Audiogalaxy, zostały zmuszone do zaprzestania działalności, a pozostały tylko takie, które pozwoliły się “okaleczyć” (jak izraelski Imesh), włączając filtry znacznie redukujące liczbę możliwych do pobrania plików. Dla internautów wymieniających się “empetrójkami”, którzy nie chcą dać za wygraną, pozostało jedynie podziemie P2P. A konspiracja nie w każdych warunkach się sprawdza.

Napster pokazał, że najskuteczniejsza jest sieć prowadzona przez oficjalnie działającą firmę, wykorzystująca kilkunaście dedykowanych i profesjonalnie utrzymywanych serwerów. Po zamknięciu tego serwisu już tylko Audiogalaxy osiągnął zbliżoną (choć i tak o rząd wielkości niższą) popularność – głównie dlatego, że serwis ten oparty był na takich samych zasadach, co Napster. Obecnie działające aplikacje do współdzielenia plików są dużo mniej skuteczne. Rozproszenie i fluktuacje sieci wynikające z wykorzystywania różnych połączeń z Internetem powodują, że nawet jeśli znajduje się w niej poszukiwany przez nas plik, to dużo mniejsze jest prawdopodobieństwo jego znalezienia i udanego pobrania. Użytkownicy zostali rozrzuceni po wielu, często niekompatybilnych ze sobą, sieciach P2P. Nie ma już żadnego wyraźnego lidera, więc internauci muszą wybierać z wielu programów o dziwnych nazwach (Shareaza, Freewire, Peercast, MusicIrc, Filetopia, Phos-phor, Konspire). Rozproszenie na szczęście nie dotyczy w tak wielkim stopniu protokołów przesyłania danych – wśród rozwiązań P2P niezwiązanych z żadną firmą i niemających żadnych ograniczeń (filtrów) najpopularniejsza jest Gnutella.

Ciemna strona mocy

Ponieważ zniknięcie “grubych ryb” P2P (Napster, Audiogalaxy) nie spowodowało bynajmniej upadku procederu wymiany plików, agencje ochrony praw autorskich zaczęły ofensywę z innej strony. W trakcie kilkuletniej walki z nieodpłatnym rozpowszechnianiem plików MP3 wypracowały one trzy strategiczne metody blokowania “łamaczy copyrightów”: pozywanie do sądu, fabrykowanie fałszywych plików i zakłócanie działania sieci. Za pomocą programów-szperaczy, takich jak MediaEnforcer, RIAA co pewien czas wyszukuje użytkowników sieci P2P, którzy udostępniają co bardziej popularne albumy czy też filmy i pozywa do sądu ich dostawców Internetu (ISP). Ci oczywiście nakazują swoim klientom zaprzestanie nielegalnej działalności. Aby uniknąć kłopotów, coraz częściej ustawiają firewalle blokujące bardziej znane porty (np. 6346 – Gnutella) albo zmieniają zasady dostępu, np. każąc płacić za ilość przesłanych megabajtów ponad odgórnie ustalony limit.

Drugi sposób walki z sieciami to wpuszczanie fałszywych plików, tzw. fake’ów. Zajmują się tym specjalnie zakładane firmy. Jedną z nich jest Overpeer, która wpina się w sieć P2P i np. zamiast najnowszej piosenki Eminema wpuszcza plik o tej samej nazwie i długości, ale zawierający tylko dwudziestokrotnie powtórzony refren piosenki wraz z informacją, że płytę można kupić w najbliższym sklepie płytowym. Twórcy tej metody sądzą, że jeśli liczba w ten sposób spreparowanych plików będzie znacząca, użytkownicy zniechęcą się do jakiejkolwiek wymiany z innymi.

Ponieważ we wszystkich popularnych używanych obecnie sieciach wyszukiwanie polega na wymianie komunikatów pomiędzy wieloma połączonymi ze sobą komputerami, wystarczy zakłócić ten proces, aby sieć zaczęła działać nieprawidłowo. Firmy współpracujące z RIAA używają np. specjalnych klientów Gnutelli. Programy te zastępują przechodzące przez nie komunikaty fałszywymi, które są tak sformatowane, aby np. doprowadzić do błędu w aplikacji P2P. Klienty takie produkują również setki bezsensownych zapytań obliczonych na przeciążenie sieci P2P.

Haker z nakazem

Opisane tu działania nie powodują jeszcze u nikogo palpitacji serca, ale RIAA wciąż wytacza coraz cięższe armaty przeciw P2P. Najnowszy sposób proponowany przez RIAA w Stanach Zjednoczonych to akty prawne uprawniające tę agencję do włamań na komputery użytkowników sieci P2P i kasowania plików. Podobne pomysły wzbudzają oburzenie użytkowników Internetu, ale obecnie szanse na wprowadzenie tych przepisów w życie są duże z powodu zmasowanego lobbingu RIAA oraz MPAA. Przeciwnicy takich uregulowań prawnych porównują je do przyzwolenia na umieszczenie bomby w aucie i odpalenia jej w momencie kradzieży.

Jeśli nawet ustawy te wejdą w życie, to będą miały zastosowanie ograniczone tylko do terytorium USA – osoby zbliżone do australijskich kręgów rządowych poinformowały, że każda amerykańska firma, która włamie się na australijski komputer, podlegać będzie lokalnej jurysdykcji. Oznacza to, że jeśli po włamaniach którykolwiek prezes RIAA przyleci do Sydney, to czekać na niego już będą smutni panowie z kajdankami.

Jeden z amerykańskich dostawców Internetu zapowiedział też, że zablokuje adresom internetowym związanym z RIAA dostęp do swojej sieci, a dodatkowo zastawi “pułapkę” – komputery wypełnione kilkumegabajtowymi plikami z rozszerzeniem MP3. Jakiekolwiek próby włamania do tych maszyn będą od razu meldowane policji.

Na wszystkie opisane wcześniej “wirtualne nieszczęścia” nakłada się nieszczęśliwy zbieg okoliczności. 29 czerwca br., w okresie intensywnych działań RIAA, popełnił samobójstwo twórca protokołu Gnutella – Gene Kan. Propagowana przez niektóre strony WWW spiskowa teoria sugeruje, że został on zmuszony do wykonania tego ostatecznego kroku przez koncerny płytowe uważające, że straciły miliardy dolarów na powstaniu technologii P2P. W rzeczywistości wygląda na to, że atmosfera wokół P2P i problemy z finansowaniem firmy Gene’a Kana (zajmującej się oczywiście P2P) przyczyniły się do załamania nerwowego tego zdolnego 26-letniego programisty. Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley uczcił pamięć twórcy Gnutelli, ustanawiając fundację jego imienia, poświęconą rozwojowi technologii sieciowych. Twórca Napstera, 21-letni Shawn Fanning, cieszy się dobrym zdrowiem, ale gorzej jest z jego dziełem. Dziewiątego sierpnia br. pozostałości Napstera (czyli sprzęt, biura itp.) zostały wystawione na aukcję. Firma ostatecznie zbankrutowała, a na dodatek sąd zablokował jej kupno przez Bertelsmanna, więc nie wiadomo, co stanie się z marką Napster.

Więcej:bezcatnews