Pyta? No to Enter!

Nie każdy posiadacz samochodu lubi manipulować przy silniku, a w przypadku awarii woli zawieźć maszynę do serwisu. Podobnie jest z komputerami i ich właścicielami. Są tacy, którzy nie chcą wiedzieć, co pod maską piszczy, zainteresowani jedynie używaniem urządzenia. I przeciwnie – są też osoby, które nawet nie zakładają na peceta obudowy, ciągle w nim grzebiąc.

Żarty żartami, jednak uderzanie na ślepo w klawisze nie jest najlepszą metodą rozwiązywania problemów ze sprzętem. Niemniej nawet średnio zaawansowany użytkownik może sobie poradzić z większością prostych problemów. Komputer to nie czarna skrzynka, gdzie zupełnie nie wiadomo, o co chodzi. Dzięki firmie IBM, która w 1981 roku nie opatentowała swojego pierwszego peceta, większość dzisiejszych komputerów cechuje jedna, bardzo pożyteczna rzecz: niemal identyczna, modularna budowa. Oczywiście urządzenia te ewoluowały błyskawicznie, i dziś nowe pecety przypominają te stare jedynie z zewnątrz, jednak podstawowe reguły związane z koncepcją modularności przetrwały do dziś, znacznie ułatwiając konstruowanie i naprawianie nowych urządzeń.

Jeśli więc maszyna szwankuje i już skończyła Ci się gwarancja albo Twój sprzęt był składany przez znajomego, a wiesz co nieco o działaniu komputera – nie zaszkodzi trochę w nim pogrzebać. Do roboty!

Wiedza, intuicja, doświadczenie

Na sukces w postawieniu dobrej diagnozy składa się kilka czynników. Poza oczywistą wiedzą dotyczącą budowy i zasady działania komputera potrzebne są też doświadczenie oraz odrobina intuicji. Najważniejsze są jednak pewne cechy psychofizyczne, które nawet mało doświadczonemu “serwisantowi” znakomicie ułatwią wykrycie uszkodzenia. Pięć czynników jest tu najbardziej istotnych: ciekawość, cierpliwość, dociekliwość, spostrzegawczość i systematyczność. To podstawowe “psychowyposażenie” komputerowego detektywa. Tak – detektywa. Poszukiwanie usterki przypomina bowiem rozwiązywanie zagadki kryminalnej, a detektywistyczne skłonności są w takim przypadku jak najbardziej pożądane.

Ustalanie faktów

Sherlock Holmes rozpoczynał śledztwo od czytania gazet – tam zdobywał najwięcej informacji i dopiero później przystępował do działania. Ustalenie faktów to najważniejsza sprawa, konieczna, by dojść przyczyny szwankowania komputera. Bez tego z żadną awarią sobie nie poradzimy. Zaczynamy więc od zgromadzenia dokumentacji sprzętu i dopiero potem przystępujemy do obserwacji zachowania maszyny. Jeśli sprzęt zamarł zupełnie, mamy zadanie ułatwione – możemy skorzystać z algorytmu (ze względu na szczupłość miejsca poważnie okrojonego), zamieszczonego na stronie obok. Gdy daje oznaki życia – musimy zatrudnić szare komórki i spostrzegawczość, przyda się też solidna dawka logicznego myślenia i umiejętności łączenia faktów. Pamiętajmy o jednym: podczas diagnozowania – żadnego overclockingu. Rezygnacja z podkręcania to początek drogi w poszukiwaniu rozwiązania problemów z komputerem.

Ustalenie podejrzanych

Często okazuje się, że najwięcej danych dostarczy nam… przeczytanie komunikatów na ekranie komputera. To najczęściej pomijane i niedoceniane źródło informacji. – Pyta? No to Enter! – i klepiemy bezmyślnie w klawiaturę lub mysz, nie zastanawiając się nawet nad treścią wyświetlanego komunikatu. A w konsekwencji nie mamy zielonego pojęcia, co się z komputerem dzieje. Tymczasem w niektórych wypadkach wystarczy sprawdzić komunikat na ekranie, by dostrzec przyczynę awarii i wskazać możliwości jej usunięcia.

Nie zawsze przyczyna błędnego działania jest jednak tak łatwa do ustalenia. Często będziemy musieli zgromadzić więcej informacji. Najważniejsze, by odtworzyć dokładne warunki zajścia danego zdarzenia. Pomocne będą tutaj standardowe pytania.

Kiedy nastąpiła awaria? Czy były ładowane jakieś nowe sterowniki albo oprogramowanie? Czy zmienialiśmy ustawienia BIOS-u? Jaki sprzęt ostatnio instalowaliśmy? Jakie są okoliczności zamierania komputera (uruchomienie jakiejś aplikacji/urządzenia/karty rozszerzeń). Im bardziej uda nam się zawęzić krąg podejrzanych, tym lepiej.

Więcej:bezcatnews