Walka o każdy bit

Pewnego poranka otrzymałem informację o otwarciu pierwszego w Polsce profesjonalnego laboratorium odzyskiwania danych. Wahałem się, czy tam pojechać, ale gdy parę dni później otrzymałem kopertę z zaproszeniem w postaci talerza dyskowego, zdecydowałem się.

Gdy dotarłem na miejsce, poproszono mnie o chwilę cierpliwości i o włożenie specjalnego kitla. Zgodnie z zaleceniem stanąłem na metalowej płycie i przywarłem dłońmi do chromoniklowej blachy przykręconej do ściany. “Dwie sekundy na odprowadzenie ładunków elektrostatycznych” – usłyszałem. “To bramka do wyrównywania potencjałów”. Postałem nieco dłużej – moje buty elektryzują się nawet podczas jazdy samochodem. Moment później byłem już w laboratorium spółki MBM Komputer, wyłącznego przedstawiciela Ontrack Data International (firmy, która jakiś czas temu stała się właścicielem słynnego oprogramowania o słodko brzmiącej nazwie Tiramisu). Dowiadywałem się więc, co zrobić, gdy wydarzy się to, co spędza sen z powiek niejednemu użytkownikowi PC-ta – awaria dysku twardego.

Najlepiej nie robić nic!

Jeśli informacje zawarte na przykład na uszkodzonym “twardzielu” są szczególnie cenne, lepiej niczego nie robić samemu, tylko zlecić ich odzyskanie specjalistom. Stuprocentowej gwarancji na odtworzenie wszystkich plików nikt nie da, ale w przypadku strategicznych czy kluczowych danych chyba warto spróbować. Zresztą motto wiszące na ścianie laboratorium obiecuje wiele: “Naszym największym wyzwaniem jest odzyskanie każdego bitu danych bez względu na powód jego utraty”. Jak więc wygląda odzyskiwanie każdego bitu danych?

Elektronika, logika i mechanika

Zanim dysk trafi w ręce “oprawców” z laboratorium (oprócz polskiego pod auspicjami Ontracka funkcjonują tylko dwie tego typu placówki w Europie: w Niemczech i Wielkiej Brytanii), czeka sobie (chyba że zlecenie ma charakter ekspresowy) na podłączenie do kontrolera w antyelektrostatycznej kuwecie. Zresztą wszystko w laboratorium jest antyelektrostatyczne: począwszy od wykładzin, poprzez plastikowe koszulki na zlecenia, po stoły, krzesła, regały i narzędzia. Pracownicy mają specjalne fartuchy i buty. Dysk zostaje podłączony w celu określenia charakteru uszkodzenia. Uszkodzony napęd może więc cierpieć na następujące przypadłości: uszkodzenie układu elektronicznego, wyeksploatowana mechanika, zaburzenia logicznej struktury dysku.

W przypadku niesprawnej elektroniki sprawa jest stosunkowo prosta. Wystarczy odkręcić kilka śrubek i bez dehermetyzacji uzbroić napęd w nowy, elektroniczny farsz (na magazyn części zamiennych laboratorium Ontracka składa się ponad tysiąc pięćset dysków).

Jeśli zaś “twardzielowi” zaniemogła mechanika, sprawa jest bardziej skomplikowana. Takiego pacjenta trzeba bowiem otworzyć. I to nie byle gdzie. Praca na otwartym dysku w niewłaściwych warunkach skraca bowiem jego żywotność od 100 do 10 000 razy (w zależności od modelu i marki). Tak więc dehermetyzacja i naprawa (napędy otwarte w laboratoriach Ontracka nie tracą gwarancji!) przebiegają w takim otoczeniu jak w fabryce dysków. Zapewnia to komora laminarna, która oczyszcza, ujemnie jonizuje i utrzymuje odpowiednią wilgotność powietrza.

Na początku pod lupę idzie serwomechanizm głowic. Dosłownie. Gwoli ścisłości nie jest to lupa, lecz mikroskop, pod którym czyści się i reguluje głowice. Choć nie tylko, gdyż tego przyrządu optycznego używa się również do kalibrowania talerzy dyskowych.

Po doprowadzeniu do sprawności mechanicznej dysk jest czytany bezpośrednio – fizycznie sektor po sektorze (najmniejsza porcja odczytanych danych wynosi 512 bajtów, a w przypadku systemów dyskowych AS/400 – 520 B). Uniwersalne kontrolery, do których podpina się dyski, umożliwiają odczyt z dowolnego miejsca dysku, co w wypadku niektórych typów uszkodzeń ma bardzo duże znaczenie. I tu kończy się etap hardware’owy.

Więcej:bezcatnews