Łowcy robaków

Nasza firma przygotowuje program do edycji zdjęć. Szukamy osób, które będą testowały aplikację przed jej premierą. Chętni powinni przysłać wypełniony kwestionariusz. Po zakończeniu testów osoby w nich uczestniczące otrzymają finalną wersję naszego pakietu”. Tego typu ogłoszenia, pojawiające się w witrynach przeróżnych firm lub na forach dyskusyjnych takich serwisów, jak ZDNet czy Security News, to zaproszenie dla przyszłych betatesterów. Znakomita większość tropicieli “robaków” (w pierwszym komputerze błędy powodowane były przez żywe mole, które dostały się do wnętrza maszyny) to wolontariusze, którzy za swoją pracę mogą się spodziewać co najwyżej podziękowań oraz wymienienia swego nazwiska pod koniec “listy płac” pakietu. Ba, zdarza się, że zamiast zarobić nieco grosza, trzeba wydać pieniądze! Chętni do uczestniczenia w ostatniej fazie prac nad Windows XP musieli za to zapłacić. Także Lindows już w swojej fazie testowej był dostępny tylko po zapłaceniu producentom 100 dolarów.

Niekiedy, zwłaszcza w przypadku gier, zachętę do pomocy producentom stanowi możliwość darmowej zabawy hitem, który na sklepowych półkach pojawi się dopiero za kilka miesięcy. Bywa, że po zakończeniu prac można liczyć na darmową finalną wersję pakietu. Nieliczni poszukiwacze błędów otrzymują propozycję stałej i płatnej współpracy.

Zrób coś głupiego

W większości sytuacji betatesterem może zostać praktycznie każdy. Nie trzeba być osobą znaną, utytułowaną ani mającą kontakty z producentami. Przeciętny użytkownik popularnego programu rzadko kiedy jest informatykiem. Przed wysłaniem gotowych pudełek do sklepów warto więc sprawdzić, co też dziwnego lub nawet głupiego może zrobić z pakietem “blondynka” z dowcipów. Bez względu na to, jak absurdalne czy idiotyczne będzie zachowanie użytkownika, program musi zachowywać się odpowiedzialnie, czyli stabilnie robić to, do czego został stworzony.

Nawet nieco archaiczna konfiguracja posiadanego peceta nie stanowi przeszkody, lecz może być atutem! Programistom zależy bowiem na tym, by ich produkt był sprawdzony na jak największej liczbie konfiguracji. Istotny jest za to swobodny dostęp do Internetu, bo wersje testowe często trzeba samemu pobrać z witryny producenta. Liczy się też dyspozycyjność, gdyż często zdarza się, że producenci w ostatniej chwili przed premierą coś poprawią i wymagają, by testerzy zweryfikowali działanie owych korekt w różnych sytuacjach.

Bonus za języki

W przypadku udziału w betatestach aplikacji zagranicznych niezbędnym warunkiem wstępnym jest znajomość któregoś z języków obcych. Nie musi to być koniecznie angielski – przeważnie dopuszcza się też udział osób niemiecko-, francusko- lub hiszpańskojęzycznych, ale za to trzeba być przygotowanym do prowadzenia dialogów z wykorzystaniem terminów informatycznych, a bywa, że i środowiskowego slangu.

Egalitarność w doborze osób sprawdzających poprawność działania wstępnych wersji pakietów kończy się, gdy przychodzi kolej na aplikacje specjalistyczne. Zaawansowane programy graficzne, animacyjne czy DTP rozsyłane są przeważnie do zarejestrowanych użytkowników, gdyż w tym przypadku bardziej liczy się opinia węższego grona profesjonalistów niż masowe “przeklikanie” produktu przez rzesze ignorantów, niemających pojęcia, jak właściwie używa się tego narzędzia.

Metody badania rynku
Podglądanie klientów
Microsoft wprowadza nowe metody badania opinii użytkowników na temat przygotowywanych produktów. Zamiast wypytywać ich czy podglądać w sterylnych warunkach grup fokusowych, wynajęci antropologowie spędzają całe dnie w mieszkaniach zwykłych użytkowników. Badacze obserwują nie tylko, jak przeciętni ludzie posługują się aplikacjami w najbardziej naturalnym dla siebie środowisku, ale też zwracają uwagę na to, kto z domowników, kiedy i jak intensywnie korzysta z danego pakietu.

Więcej:bezcatnews