Moja teściowa używa Pentium 166

Czy takie działania mieszczą się chociaż w ramach terminu “ekstrawagancja”? Zapewne już nie, jednak te końcowo skrajne przykłady uzmysłowiły mi pewną ważną prawdę, dotyczącą rozwoju rynku w ogóle: wzrost potrzeb jest najsilniejszym stymulatorem zmian w dowolnej dziedzinie. Świat pecetów nie jest tu wyjątkiem. Do wielu zastosowań wystarczą procesory poprzednich generacji. Czy można jednak namawiać kogoś do zakupu komputera z Pentium czy choćby Pentium II? Musi chyba istnieć jakieś absolutne minimum, poniżej którego nie powinno się już schodzić. Tak, ale wyznaczają je właśnie nasze dzisiejsze i ewentualnie przyszłe wymagania. W oderwaniu od nich analizy i wszelkie rozważania sprzętowe tracą uzasadnienie.

Teściowa jeszcze może…

…i długo będzie mogła pracować na tym samym zestawie, gdyż jej potrzeby nie zmieniły się od czasu, gdy odkupiła ode mnie swój pierwszy (i jedyny na razie) komputer. Wciąż używa go jako maszyny do pisania, uruchamia na nim co dzień pasjansa i parę darmowych gier logicznych, z Internetu nie korzysta, bo go nie rozumie. Wszystko działa, nic się nie psuje (poza oczami, zmuszonymi do wpatrywania się w 14-calowy monitor), a jedynym elementem, który należało wymienić w zestawie sprzed sześciu lat, była mysz, w której zatarła się kulka. Być może przyjdzie jeszcze taki dzień, kiedy postanowi unowocześnić swojego peceta, lecz raczej nie nastąpi to zbyt szybko.

Z prostymi czynnościami wykonywanymi w domu czy związanymi z prowadzeniem małej firmy (edycja tekstu, proste obliczenia w arkuszu kalkulacyjnym, programy do obsługi księgowości, poczta elektroniczna) poradzi sobie każdy, nawet najstarszy procesor. To prawda. Nie ma co strzelać z armaty do komarów, ale… jeśli zamierzamy kupować nową maszynę, powinniśmy sobie uświadomić pewne fakty, które na co dzień umykają naszej uwadze.

Po pierwsze, komputer musi udźwignąć poważne brzemię, któremu nie zawsze są w stanie sprostać maszyny ze słabszymi procesorami oraz – albo przede wszystkim – niewielką ilością pamięci RAM. Jest nim system operacyjny. I chociaż do prac biurowych z powodzeniem wystarczą Windows 95 oraz Office 97, to jednak prawie nikt nam ich już dzisiaj nie sprzeda. A w każdym razie żaden rozsądny sprzedawca nie będzie polecał. Nie tylko zresztą z powodu braku produktu na rynku – również ze względu na support, łatwość instalacji, konfiguracji oraz możliwości. A nowsze systemy mają większe wymagania sprzętowe. Przykładowo: o ile absolutnym minimum dla Windows 98 SE jest procesor 486DX i 24 MB RAM-u, o tyle Windows 2000 Professional wymaga już co najmniej Pentium i 64 MB pamięci. Niby mało, jednak pomiędzy wymaganiami minimalnymi a wygodną pracą jest jeszcze duża przestrzeń. Nieco inaczej ma się sprawa z Linuksem, choć i tutaj wyraźnie widać wzrost wymagań, w przypadku gdy zamierzamy używać środowiska graficznego.

Po drugie, dzisiejsze komputery to maszyny współbieżne. A współbieżność zobowiązuje. I dlatego…

Więcej:bezcatnews