Byle do pierwszego…

Uczciwie przyznaję – jestem rozrzutna. Nie przywiązuję wagi do tego, ile pieniędzy zostało mi w portfelu, kiedy zobaczę na wystawie fajny ciuch albo nabiorę ochoty na dobrą kolację w restauracji. Niestety, czasami zbieram żniwo mojej niefrasobliwości. Wtedy pojawia się pytanie: gdzie się podziała moja pensja, stypendium, darowizna – niepotrzebne skreślić.

Założę się, że przeżywacie podobne dylematy. W lodówce pustki, żadnego konkretnego zakupu nie było, a na koncie… też pusto. Czy można rozwiązać ten problem? Najprościej byłoby zacząć zarabiać dwa razy więcej, choć nie jest powiedziane, że automatycznie nie zaczniemy też więcej wydawać. Nie ma innego wyjścia – trzeba zacząć zapisywać, na co wydajemy pieniądze, pod koniec miesiąca przeprowadzić analizę i wyciągnąć z niej wnioski. Kiedy już zdamy sobie sprawę z tego, co nas rujnuje, wystarczy… ograniczyć niektóre zakupy.

Kontrolować wydatki możemy na dwa sposoby – prowadząc domową buchalterię sposobem babć, czyli ołówkiem w kratkowanym zeszycie, lub instalując jeden z programów do zarządzania finansami osobistymi. W obu przypadkach musimy przyzwyczaić się do skrupulatnego notowania przychodów, wydatków, opłat i zakupów. To będzie najtrudniejsze, gdy jednak wejdzie nam już w krew cowieczorny rytuał, a analiza przyniesie konkretny wynik, może się okaże, że za miesiąc na koncie zostanie parę złotych.

Czego możemy się spodziewać po programie do zarządzania domowymi finansami? Powinien on oferować rozbudowane funkcje do zapisywania przychodów i wydatków z podziałem na kategorie (ważna jest możliwość tworzenia własnych). Najbardziej istotną funkcją tego typu aplikacji jest jednak analiza skrupulatnie wprowadzanych przez cały miesiąc danych. To dzięki niej dowiemy się, które wydatki powinniśmy ograniczyć. Najlepiej, jeśli wyniki możemy obejrzeć na wykresie. Bardzo wygodna jest też komunikacja przez Internet z bankiem. Dodatkowo możemy spodziewać się organizera czy “przypominacza”, który nie pozwoli nam zapomnieć o czynszu i rachunku za telefon.

Do przeglądu wybrałam polskie programy o niewygórowanej cenie i proste w obsłudze. Różnią się między sobą funkcjonalnością, jest więc szansa, że każdy znajdzie aplikację dla siebie.

DBBD Twój Budżet 1.1

Już ekran powitalny programu napawa optymizmem. Na dzień dobry pojawia się hasło: “Domowy budżet bez dziur”. Przyjemna stylistyka interfejsu użytkownika w pastelowych barwach, zabawne ikonki – to wszystko sprawia, że do pracy z aplikacją siadamy odprężeni.

Do naszej dyspozycji jest siedem przycisków: wydatki, zarobki, transfer, stan kont, kalendarz, analiza i opcje. Za pomocą ostatniego z nich, możemy ustawić, z której bazy danych chcemy korzystać. Może ich być kilka, a co za tym idzie, programu może używać więcej niż jeden użytkownik.

Po wczytaniu odpowiedniej bazy danych (najlepiej będzie, jeśli ustawimy automatyczne ładowanie bazy przy starcie programu) można już przystąpić do operacji finansowych. Na początek konfigurujemy ustawienia kont i wprowadzamy ich stan początkowy. Później już tylko wpisujemy zarobki i wydatki, podzielone na kategorie, które sami tworzymy. Przydatny jest zawarty w aplikacji kalendarz, dzięki któremu Twój Budżet przypomina o wykonaniu ważnego przelewu lub o… imieninach mamy. Najważniejsza funkcja programu to analiza wydatków. Tutaj jak na tacy zobaczymy, ile wydaliśmy na przyjemności (pewnie za dużo), a ile na jedzenie czy opłaty. Możemy też wnikliwie przejrzeć wykresy i wyniki.

Więcej:bezcatnews