Kineskop do lamusa

O zmierzchu epoki tradycyjnych, kineskopowych monitorów mówi się już od kilku lat. Do tej pory jednak te przewidywania pozostawały w sferze czysto teoretycznej. Typowy użytkownik peceta nie miał bowiem ochoty wydawać kilkakrotnie większej sumy pieniędzy na panel LCD, nawet jeśli zapewni on lepszy obraz i będzie mniej męczył oczy.

Sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać w ciągu ostatnich dwóch lat. Producenci paneli ciekłokrystalicznych poprawili jakość swoich wyrobów – praktycznie przestał być widoczny efekt smużenia utrudniający oglądanie filmów i uniemożliwiający zabawę z dynamicznymi grami komputerowymi. Udoskonaleniu uległa też technologia produkcji, co przyczyniło się do systematycznego spadku cen monitorów LCD.

Obraz jak żyleta

Piętnastocalowy monitor LCD, o maksymalnej rozdzielczości 1024×768 pikseli, kosztuje obecnie ok. 1200–1500 złotych. Za porównywalną, klasyczną kineskopową „siedemnastkę” przyjdzie nam zapłacić 600 zł. Bezwzględna różnica w cenie pomiędzy oboma typami wyświetlaczy jest jeszcze mniejsza, gdy porównamy droższe modele piętnastocalowych paneli LCD i monitorów CRT lub w przypadku 17-calowych ekranów ciekłokrystalicznych i 19-calowych ekranów CRT.

Nic zatem dziwnego, że zarówno użytkownicy domowi, jak i małe oraz średnie firmy coraz częściej decydują się na zakup wyświetlaczy LCD. A kto chociaż raz widział monitor ciekłokrystaliczny w działaniu, wcześniej czy później zdecyduje się na jego zakup. Jednym tchem wymienić można główne zalety „płaszczaków” – wyraźny, niemęczący wzroku, kontrastowy obraz, zaledwie kilkucentymetrowa grubość ekranu i minimalna emisja pola elektromagnetycznego. Nie sposób też nie docenić małej przestrzeni zajmowanej na biurku przez taki właśnie wyświetlacz.

Rynkowa rewolucja

Zeszły rok był szczególny dla monitorów ciekłokrystalicznych. Po raz pierwszy wartość sprzedaży monitorów LCD przewyższyła wpływy uzyskane z handlu produktami CRT. Na całym świecie rozprowadzono „płaszczaki” na łączną kwotę 17,28 mld USD i jest to aż 55,5% całego rynku monitorów. Co ciekawe, udział paneli LCD w roku 1998 wynosił zaledwie 6%, aby trzy lata później wzrosnąć do poziomu 35%. Specjaliści przewidują, że już w tym roku sprzedaż LCD-ków ma stanowić 63,1% rynku. W roku 2006 udział monitorów CRT zmniejszy się do 8,6% i będą to głównie duże 21- i 22-calowe urządzenia, przeznaczone do zastosowań profesjonalnych, gdzie z różnych względów nie można jeszcze na razie zrezygnować ze „szklanych baniek”.

W świetle tych faktów decyzja firmy Sony przestaje dziwić. Nareszcie więc po wielu latach oczekiwania ciekłe kryształy na dobre zagoszczą w naszych domach, a monitor CRT przejdzie na zasłużoną emeryturę.

Więcej:bezcatnews