Niestety, ci ostatni nie wykazali dla tego pomysłu entuzjazmu. Wręcz przeciwnie, wizja bycia bezustannie śledzonym przez producenta noszonej odzieży wywołała tak duże protesty, że Benetton wycofał się z pomysłu. Dodatkowe oburzenie wzbudziła możliwość zlokalizowania osoby noszącej ubranie z nadajnikiem przez każdego, kto tylko kupiłby tani odbiornik RFID. Na szczęście rynek odzieży nie przypomina tego, co dzieje się w handlu oprogramowaniem. Inaczej okazałoby się, że licencja na noszenie koszulki jest udzielana wyłącznie pod warunkiem permanentnej radiowej rejestracji produktu u wytwórcy.
Urządzenie, które miało być wbudowane w metki ubrań, nie zawiera zasilania (wykorzystuje indukcję) i przesyła informacje zawarte w 1024-bitowym EEPROM-ie na odległość 1,5 metra.
Pomimo decyzji Benettona rynek radiowych identyfikatorów ma się świetnie. Philips sprzedaje setki milionów nadajników RFID, a wbudowują je w sprzedawane produkty tak znane koncerny, jak Procter and Gamble, Wal-Mart, Ford, Toyota i Tesco. Z pewnością doczekamy się czasów, gdy modne cyberskarpetki zdradzą, że zamiast na zebraniu w pracy spędziliśmy wieczór z kolegami przy piwie.