Ubranie mówi wszystko

Gdzie jest granica, poza którą elektroniczny ułatwiacz życia staje się Twoim strażnikiem i szpiegiem? Chyba bardzo dobrze wyznaczyli ją projektanci koncernu Benetton, którzy chcieli rozpocząć sprzedaż ubrań z wszytymi układami elektronicznymi. Owe chipy (tzw. RFID – Radio Frequency Identification) "meldują się" odpytane przez odpowiednie odbiorniki za pomocą fal radiowych. Miałoby to pozwolić włoskim projektantom śledzić losy każdej kurtki, dzięki czemu firma lepiej by się orientowała w upodobaniach klientów w poszczególnych krajach czy wręcz rejonach miast. Łatwiej też byłoby znaleźć konkretny rozmiar i kolor nawet w dużym magazynie. RFID ponadto zabezpiecza garderobę przed kradzieżą, co miało przypaść do gustu zarówno sprzedawcom, jak i klientom.

     

Niestety, ci ostatni nie wykazali dla tego pomysłu entuzjazmu. Wręcz przeciwnie, wizja bycia bezustannie śledzonym przez producenta noszonej odzieży wywołała tak duże protesty, że Benetton wycofał się z pomysłu. Dodatkowe oburzenie wzbudziła możliwość zlokalizowania osoby noszącej ubranie z nadajnikiem przez każdego, kto tylko kupiłby tani odbiornik RFID. Na szczęście rynek odzieży nie przypomina tego, co dzieje się w handlu oprogramowaniem. Inaczej okazałoby się, że licencja na noszenie koszulki jest udzielana wyłącznie pod warunkiem permanentnej radiowej rejestracji produktu u wytwórcy.

     

Urządzenie, które miało być wbudowane w metki ubrań, nie zawiera zasilania (wykorzystuje indukcję) i przesyła informacje zawarte w 1024-bitowym EEPROM-ie na odległość 1,5 metra.

     

Pomimo decyzji Benettona rynek radiowych identyfikatorów ma się świetnie. Philips sprzedaje setki milionów nadajników RFID, a wbudowują je w sprzedawane produkty tak znane koncerny, jak Procter and Gamble, Wal-Mart, Ford, Toyota i Tesco. Z pewnością doczekamy się czasów, gdy modne cyberskarpetki zdradzą, że zamiast na zebraniu w pracy spędziliśmy wieczór z kolegami przy piwie.

Więcej:bezcatnews