Wizjonerzy Microsoftu

Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że uczeni to osobnicy raczej grymaśni i nieskłonni do pracy na akord. Jeśli jednak dać takiemu wolną rękę i pieniądze, można liczyć, że owoce jego pracy będą co najmniej interesujące. Liczyć umie – jak wiadomo – Microsoft, i to właśnie ta firma zorganizowała Microsoft Research: instytucję będącą niemalże ucieleśnieniem snów wielu naukowców.

Wymyślajcie!

Ten oddział znanej wszystkim amerykańskiej korporacji zatrudnia w tej chwili 650 badaczy, pracujących w pięciu ośrodkach: Redmond, San Francisco, Mountain View (w Dolinie Krzemowej), Cambridge i Pekinie. Każdy uczony ma daleko posuniętą wolność w wyborze przedmiotu badań, byle tylko dotyczył on oprogramowania lub szerzej: komputerów. Zaufanie bierze się po części z odpowiedniego doboru personelu: wszyscy musieli się już wcześniej wykazać wybitnymi osiągnięciami (trzech to laureaci nagrody Turinga – informatycznego Nobla).       Oczywiście “sponsor” całej imprezy czujnym okiem wyławia co ciekawsze pomysły, po czym implementuje je w swoich produktach. A jest tego sporo – od badań Microsoft Research zaczęły się m.in. takie technologie, jak ClearType, implementacja IPv6 w Windows XP, nowe kodeki w Windows Media, mechanizm “text-to-speech” i odwrotny, tagi inteligentne w pakiecie Office, zabezpieczenia antypirackie, rozliczne narzędzia dla bazy danych SQL, filtry antyspamowe w MSN 8, modelowanie futra w konsoli Xbox, a także cała koncepcja… Tablet PC.

Widziałem przyszłość!

Prezentacji wstępnych wyników badań służą takie konferencje jak FutureTech 2003, w której miałem okazję brać udział. Jej organizatorem był angielski oddział Microsoft Research. 10 kwietnia w Cambridge mogłem zatem przyjrzeć się, jakie technologie mogą się w najbliższych latach pojawić w produktach firmy z Redmond.

Chyba najdłuższe oklaski zebrała prezentacja narzędzia graficznego PatchWorks. Służy ono do usuwania z obrazów niechcianych obiektów. Znamy już takie: Cloning Brush czy Clone Stamp, wymagają one jednak pracochłonnego “klonowania” otoczenia w miejsce, które zajmował wymazywany przedmiot. Tutaj wystarczy trwające sekundę bardzo zgrubne zaznaczenie, a potem… naciśnięcie przycisku. I już. Łatwo sobie wyobrazić zazdrosne spojrzenia użytkowników Photoshopa…

Więcej:bezcatnews