Bez przerw w programie

Na początek pojawiło się całkiem spore okienko. To komunikator próbował przekonać mnie do założenia konta w internetowym banku. W skrzynce e-mail poza listami od znajomych znalazłem same okazje! Mogę zarobić fortunę lub skorzystać z usług pewnej pani. Szybko zamknąłem program pocztowy i uruchomiłem przeglądarkę WWW.

Zanim Explorer wczytał porcję newsów, cały ekran został przesłonięty dużym telefonem, który głośno zadzwonił, reklamując niesłychanie atrakcyjne taryfy u jednego z operatorów GSM. Na szczęście udało mi się go wyłączyć małym i dobrze zamaskowanym krzyżykiem. Na stronie zostały już tylko mała chmurka, dwa banerki, jedno logo i animowany spadochroniarz, który zajmował cały prawy margines. Bliski rozstroju nerwowego mogłem wreszcie kliknąć i przeczytać kilka artykułów.

Nic za darmo

Wiele osób natychmiast się oburzy i powie: “pewnie wszystko chciałbyś mieć za darmo”. Wiem, wiem… Na otrzymywanie niektórych przesyłek znalezionych w skrzynce sam się zgodziłem. To cena, którą płacę za darmowe konto pocztowe. Chciałem też zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych na rejestracji przeglądarki i programu do wymiany plików, a teraz oglądam w ich oknach reklamy. Zdaję sobie też sprawę, że jeśli każdego dnia chcę przeczytać porcję newsów, na stronach portali i serwisów informacyjnych musi pojawić się kilka animowanych banerów. Mogę wszystkich zapewnić, że jestem świadomy, iż gdyby nie reklama, nie byłoby metamorfozy globalnej Sieci. Jedyny dostęp do Internetu miałbym pewnie tylko w uczelnianej pracowni, oglądałbym jak przed laty niemal wyłącznie strony tekstowe i przesyłał znajomym wyniki kolejnych pomiarów i kawałki kodu programów.

Ciekawie przygotowana i podana reklama może być śmieszna, miła dla oka i stanowić dla mnie źródło informacji. Ale nie powinna irytować! Dlaczego efektem jednego kliknięcia na odnośniku są otwarte trzy okienka przeglądarki, a w skrzynce pocztowej połowa przesyłek to niechciane śmieci? Z jakiego powodu muszę czekać parę dobrych sekund, aż skończy się “bloczek reklamowy” zasłaniający całą zawartość strony? Podobne przypadki spotykają miliony internautów na całym świecie i zaczynają oni myśleć, jak zmienić taki stan rzeczy. Czyżby konieczne było założenie nowej skrzynki pocztowej albo zaprzestanie wizyt w ulubionych portalach? Na szczęście nie. Są różne sposoby i narzędzia, które mogą nam nieco ułatwić życie, a niektórym pomóc w zaoszczędzeniu kilku złotych na impulsach modemowych.

Cienka, czerwona lin(i)a

O zachłannych właścicielach witryn nie będziemy nawet wspominali. Istnieją bowiem tacy, którzy sprzedają wszystko, co możliwe, i emitują to w każdej ilości. Zniechęcając internautów do ponownych odwiedzin w serwisie, podcinają gałąź, na której siedzą. Rozsądni autorzy witryn balansują natomiast na krawędzi: starają się wyświetlać maksymalną liczbę banerów, która nie nadużywa cierpliwości odwiedzających. Jest to jednak coraz trudniejsze. Telewizja, która pochłania ok. 60% reklam (biorąc pod uwagę wydawane kwoty), nie jest już w stanie przyjąć większej ich liczby, przez co Internet staje się coraz atrakcyjniejszym medium.

Powoli też traci popularność najstarszy i najbardziej akceptowany przez użytkowników Sieci baner, a coraz więcej pojawia się reklam nazywanych “rich media ads”. Do tej grupy należą niemożliwe do przeoczenia prezentacje audiowizualne i rozbudowane reklamy, wyświetlane w okienkach pop-up.

Wielu użytkowników niemających styczności z reklamą od tej drugiej strony na pewno nie wie, że istnieją też mechanizmy dozujące nam ilość reklamowej papki. Określa się je mianem cappingu i stosuje w kampaniach wykorzystujących właśnie wspomniane metody. Jeśli reklama np. zasłania cały ekran, dzwoni, miga itp., capping najczęściej ustawiany jest na “1” – czyli danemu użytkownikowi określony spot reklamowy zostanie zaserwowany tylko raz. Bardziej spokojne reklamy ustawiane są najczęściej na dwu-trzykrotne emisje. Wiele osób zaskoczyć też może fakt, że reklamodawcy oraz pracownicy serwisów emitujących spoty dbają o to, by nie wysyłać dużych animacji osobom łączącym się z Siecią za pomocą modemów. Dodatkowo na niektórych stronach zwraca się uwagę na to, by nie pojawiały się reklamy z zapętlonym w nieskończoność dźwiękiem.

Takie działania cieszą i pokazują, że są serwisy, które dbają o odwiedzających i mają dla nich szacunek. Jednak prognozy analityków nie są już tak różowe. Reklamy typu “rich media ads” to obecnie ponad jedna czwarta emitowanych na stronach internetowych i – choć są dość mocno irytujące – ich liczba będzie ciągle wzrastała. Szacuje się, że pod koniec bieżącego roku będą one stanowiły już około 40% wszystkich reklam – chyba że… veto zgłoszą sami internauci.

Więcej:bezcatnews