Po drugim błysku

Proste aparaty cyfrowe z reguły nie dysponują gniazdem synchronizacyjnym ani nawet “gorącą stopką” dla dodatkowej lampy błyskowej. A ta standardowo wbudowana czasami bywa po prostu za słaba. Musimy się nią jednak zadowolić albo znaleźć jakiś sposób na uruchamianie zewnętrznego flesza. W takiej sytuacji należy skorzystać z fotoceli. Jest to fotokomórka, która na błysk światła wywołany “odpaleniem” wbudowanej lampy aparatu reaguje wyzwoleniem innej, zazwyczaj mocniejszej lampy błyskowej. Dzięki temu urządzenie dodatkowe uruchamiane jest dosłownie o ułamek sekundy po błysku wbudowanego flesza. Opóźnienie to w stosunku do czasu otwarcia migawki aparatu jest tak małe, że dodatkowa lampa doświetla nam scenę wraz z tą wbudowaną.

O jeden raz za dużo

Dzięki fotoceli można łatwo i elegancko obejść problem braku złącza dla dodatkowej lampy błyskowej. Problem pojawia się jednak podczas współpracy z aparatami cyfrowymi. Przed głównym błyskiem i otwarciem migawki wysyłają one zazwyczaj słabszy przedbłysk pomiarowy i dokonują pomiaru oświetlenia.

Zupełnie niweczy to patent z fotocelą i dodatkową lampą. Włącza się ona za wcześnie – zaraz po przedbłysku pomiarowym. Trzeba więc wytoczyć jeszcze cięższe działa, czyli specjalną fotocelę, która potrafi zignorować błysk pomiarowy i wyzwolić dodatkowy flesz dopiero wraz z drugim, głównym błyskiem wbudowanej lampy aparatu cyfrowego.

Spotykane w sprzedaży fotocele do cyfraków kosztują od 100 złotych w górę, ale zastosowane w nich podzespoły nabędziemy w sklepie elektronicznym za kilka złotych! Cóż więc sobie pomyśli każdy potrafiący jako tako posługiwać się lutownicą? “Zbuduję sobie fotocelę sam”.

Jak policzyć błyski?

Jedno z możliwych rozwiązań technicznych fotoceli przedstawiono na schemacie na sąsiedniej stronie. Fotoelementem odbierającym błysk światła są dwie fotodiody BP104. Napięcie wytworzone na nich, po uformowaniu i wzmocnieniu, trafia do układu scalonego 7474, przekazując informację o każdym intensywnym błysku światła. Przerzutniki typu D, zawarte w tej kostce, liczą błyski wbudowanej lampy. Po pierwszym błysku zaświeci się zielona dioda LED, a po drugim ujrzymy światełko diody czerwonej. Po mniej więcej sekundzie przerzutniki zostaną zresetowane i układ będzie oczekiwał kolejnego “zestawu” dwóch błysków.

Podłączając wewnętrzną diodę świecącą optotriaka MOC3051 do układu 7474, uzyskamy wyzwolenie lampy dodatkowej po pierwszym lub drugim błysku lampy wbudowanej – zależnie od bieżących potrzeb. Sam flesz zewnętrzny powinien zostać podłączony do wyprowadzeń 4. i 6. optotriaka MOC3051. Dzięki odporności obwodów wyjściowych optotriaka na wysokie napięcia (do 600 V) możemy do niego bez obaw podłączyć praktycznie każdą lampę błyskową.

Budujemy fotocelę

Nietrudno się domyślić, że opisany układ najlepiej jest zmontować na płytce drukowanej, choć prototyp połączony “na pająka” także działał bez zastrzeżeń. Niebezpieczeństwo powstania zwarć było jednak tak duże, że układ trafił na płytkę (patrz: zdjęcia obok). Projektując ją, musimy pamiętać o takim umieszczeniu fotodiod, aby nic nie utrudniało dostępu światła do nich oraz aby nie było trudności z operowaniem przełącznikiem i potencjometrem regulacji czułości.

Na koniec pozostaje do rozwiązania kwestia zasilania naszej fotoceli. Standardowo powinno to być jakiekolwiek źródło napięcia 5 V, ale… i 6 V nie będzie zbyt duże. Dlaczego akurat 6 V jest takie ważne? Powód prozaiczny – wiele lamp błyskowych zasilanych jest z czterech bateryjek 1,5 V, więc montując fotocelę w takiej lampie, możemy z powodzeniem wykorzystać jej baterie jako źródło energii dla naszego układu.

Więcej:bezcatnews