Sezon polowań na Pingwiny

O zagrożeniu, jakie dla ruchu Open Source stwarzają pretensje SCO, pisaliśmy już w numerze lipcowym ($(LC64119:Koniec Linuksa?)$). SCO, będące jednym ze współtwórców Uniksa, rości sobie pretensje także do części kodu źródłowego Linuksa. Po skierowaniu sprawy do sądu i wystosowaniu listów z ostrzeżeniem do firm korzystających z darmowego systemu przyszedł czas na żądania finansowe. W poniedziałek 22 grudnia 2003 roku tysiąc pięćset firm otrzymało od prawnika reprezentującego interesy SCO list, w którym żąda się wniesienia rzekomo należnych opłat licencyjnych. Co istotne, najpierw SCO skierowało pozew do sądu przeciwko IBM-owi, który jest jednym z najważniejszych koncernów aktywnie uczestniczących w rozwoju Linuksa. Później skierowało ostrzeżenia do firm tworzących aplikacje i dystrybucje, teraz na celowniku znalazły się natomiast przedsiębiorstwa tylko wykorzystujące darmowy system operacyjny do prowadzenia działalności komercyjnej.

65 dowodów winy

Novum całej sytuacji stanowi fakt, że po raz pierwszy wskazuje się 65 plików Linuksa, które wykorzystują kod będący ponoć własnością SCO. Chodzi tu głównie o elementy interfejsu API, pozwalające aplikacjom komunikować się z systemem. Dotąd dyskusje dotyczące praw do Pingwina były raczej teoretyczne, teraz zostaną wskazane konkretne przypadki i wokół nich będzie się toczył spór. Wcześniej jednak w procesie przeciwko IBM-owi SCO udało się wywalczyć niepodawanie spornych fragmentów do publicznej wiadomości. Oznacza to, że programiści ruchu Open Source, którzy chcieliby zastąpić zaskarżone partie kodu, nie będą mieli łatwego zadania.

Kto z nami, też przeciw nam

SCO wysłało ponadto listy do 6000 swoich klientów, którym wcześniej udzieliło licencji na korzystanie z SCO Unix. Mają oni na piśmie wyjaśnić, czy kiedykolwiek wykorzystali kod Uniksa do tworzenia aplikacji linuksowych. Przedsiębiorstwa, które nie złożą takich wyjaśnień, powinny się liczyć z możliwością otrzymania pozwu sądowego. SCO tak zaciekle walczy przeciwko Pingwinowi, że gotowe jest atakować własnych klientów. Wygląda to tak, jakby koncern chciał pokazać, że ścigać będzie każdego, kto korzysta z opracowanych przez tę firmę algorytmów, a nie tylko wielkich graczy na rynku, jak IBM czy Red Hat. Spór będzie się ciągnął zapewne jeszcze przez wiele miesięcy, ale ostatnie posunięcia SCO wskazują, że firma ta podchodzi do sprawy śmiertelnie poważnie. Co gorsza, wygląda na to, że na celowniku znaleźli się nie tylko twórcy oprogramowania, ale też jego użytkownicy.

Więcej:bezcatnews