Kłopotliwe, bo… darmowe?

O tym, że z urzędnikami skarbowymi lepiej żyć w zgodzie, świadczyć może wiele przykładów. Z branży komputerowej warte przypomnienia są sprawy dwóch polskich firm komputerowych – wrocławskiego JTT oraz Optimusa, których walka z fiskusem zakończyła się wzorcowym przykładem pyrrusowego zwycięstwa. JTT ogłosiło upadłość, Optimusa ten los na szczęście ominął.

Nieco mniej znany jest przypadek pewnego przedsiębiorcy, od którego urząd skarbowy zażądał zapłacenia podatku od darmowego oprogramowania, a więc od wartości zerowej. Sytuacja miała miejsce w 2000 roku – uwagę kontrolerów wzbudził sposób, w jaki podatnik wszedł w posiadanie oprogramowania, które figurowało w ewidencji środków niematerialnych i prawnych z wartością początkową 0 zł. Gdy właściciel firmy wyjaśnił, że używany przez niego software udostępniany jest na podstawie nieodpłatnej licencji, usłyszał: “I tak musisz zapłacić podatek”. Czy rzeczywiście musi?

Windows wzorem biurokraty

W sporach z podatnikami niektórzy urzędnicy wypracowali już nawet stałą argumentację. Twierdzą, iż darmowe oprogramowanie używane w działalności gospodarczej stanowi nieodpłatne świadczenie, o którym mowa w art. 12 ust. 2 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych oraz w art. 11 ust. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Przepisy te stanowią, iż przychodem jest w szczególności wartość otrzymanych świadczeń w naturze i innych nieodpłatnych świadczeń. Zgodnie z innymi przepisami wspomnianych ustaw następowało ustalenie wartości programu bazującego na licencji GPL, na przykład opierając się na cenie pakietu firmy Microsoft.

Zostań autorem Linuksa!

Tego rodzaju praktyka budzi szereg wątpliwości. Poza dyskusją pozostawić można argumenty, zgodnie z którymi programy takie traktować należy jako bezpłatne próbki, niepełnowartościowe produkty itp. Przekonywające argumenty, wskazujące bezprawność działań urzędów skarbowych, podali K. Czarnecka-Żochowska oraz E. Frankowski na łamach “Rzeczpospolitej”. Po pierwsze, ich zdaniem wolne oprogramowanie z definicji nie podlega normalnej wymianie handlowej, stąd też nie ma możliwości dokonania oceny wartości tego programu. Po drugie, trudno jest określić podmiot praw autorskich, niejednokrotnie jest to bowiem podmiot zbiorowy. Dalej wspomnieć należy, że w momencie dokonania jakiejkolwiek zmiany w kodzie programu, co w ramach GNU GPL jest dozwolone, użytkownik staje się współautorem pakietu. Wspomniani wyżej autorzy piszą dalej, iż “skoro zatem autorzy i właściciele programu nie zakładają, że posiada on wartość komercyjną, i tak konstruują licencję, że program staje się dobrem wspólnym nieograniczonej liczby osób, to trudno zgodzić się z powiększaniem przez fiskusa przychodu użytkownika”.

Wydaje się, że sprawa została nieco uporządkowana dzięki wypowiedzi Ministerstwa Finansów. W odpowiedzi na zgłoszoną interpelację poselską stwierdziło ono, że świadczenie w postaci darmowego oprogramowania, udostępnionego w formie licencji GNU GPL, nie stanowi przychodu w świetle ustaw o podatku dochodowym od osób fizycznych ze względu na to, iż “nie jest możliwe ustalenie wartości pieniężnej przedmiotowego świadczenia, w sytuacji gdy świadczenie adresowane jest do nieograniczonej liczby odbiorców, na tych samych zasadach – w sposób nieodpłatny”. Wydaje się, iż prezentowane stanowisko może być odniesione również do sytuacji określonych w ustawie o podatku dochodowym od osób prawnych. Z przepisów jednak wynika, że każdy urząd skarbowy podejmuje w tej sprawie samodzielną decyzję, a Ministerstwo nie rozstrzygnęło tej kwestii ostatecznie.

Wszystkie pakiety biurowe są równe?

Dość powszechną praktyką stało się fakturowanie Wolnego Oprogramowania w cenie sprzętu, nośnika lub zakupionego wydawnictwa – np. CHIP-a lub CHIP-a Speciala z dołączonymi na płytach edycjami Linuksa lub OpenOffice’a. Innym rozwiązaniem jest zakup pudełkowej wersji darmowych programów w cenie kilkudziesięciu złotych i wprowadzenie takiej właśnie kwoty do ewidencji.

Czy tego rodzaju triki są konieczne? Teoretycznie nie, aby jednak uniknąć potencjalnych kłopotów, warto zwrócić się z pytaniem do właściwego urzędu skarbowego o pisemne wyjaśnienie tej kwestii. Ostrożność jest tu tym bardziej zalecana, że z otrzymanych od Czytelników listów wynika, iż organa podatkowe w różnych miejscach inaczej interpretują sporne przepisy.

Wydaje się, iż dopóki urzędnik nie będzie ponosił odpowiedzialności za wydanie nieprawidłowej decyzji (takiej, która uchylona zostanie przez organ wyższej instancji), dopóty spotykać się będziemy z tego rodzaju praktykami. Inną kwestią jest oczywiście nieznajomość zasad związanych z dystrybucją Wolnego Oprogramowania, niektórzy biurokraci dokonują zaś uproszczenia: skoro OpenOffice spełnia te same role co MS Office, to jego wartość jest podobna. To tak, jakby każdy pojazd dwuśladowy wyceniać według mercedesa.

Więcej:bezcatnews