Lądowanie w vaciaku

We wrześniu 2003 roku Ministerstwo Finansów poinformowało o podwyższeniu podatku VAT na połączenia internetowe z 7 do 22% w momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej, czyli 1 maja bieżącego roku. I może nie byłoby w tym nic dziwnego (już chyba opodatkowano wszystko, co się dało), gdyby nie to, że koszty dostępu do Pajęczyny są u nas jednymi z najwyższych na świecie.

Połykanie żaby

Hasło “Internet” jest wciąż bardzo popularne wśród decydentów, i to nie tylko w czasie wyborów. Przecież łatwiej się wybić, epatując w mediach troską o świetlaną przyszłość, jaką mają zapewnić nowoczesne technologie. Jednak krótka historia zmagań o tańszy, a co za tym idzie – bardziej powszechny Internet wygląda dużo mniej zachęcająco.

Wielką szansą na istotną zmianę na rynku telekomunikacyjnym była propozycja podziału TP SA na kilka podmiotów za czasów rządów Jerzego Buzka. Takie rozwiązanie zastosowano wcześniej w Japonii i USA. Kraje te nie dość, że przodują we wprowadzaniu innowacji telekomunikacyjnych, to mają jedne z najniższych podatków na usługi internetowe. U nas wybrano jednak “ewolucyjną drogę Unii Europejskiej”, czyli stopniowego osłabiania telekomunikacyjnego molocha. Zamiast perspektywy szybszego rozwoju rynku telekomunikacyjnego i internetowego zadowolono się doraźnymi przychodami otrzymanymi za sprzedaż akcji France Telecom. A udziały te rozpłynęły się błyskawicznie w budżecie państwa. Rezultatem takiego postępowania jest silna jak nigdy przedtem pozycja operatora dominującego.

Wacław Iszkowski
“W Polsce mamy znacząco niezrównoważony wartościowo rynek informatyczny w stosunku do rynku telekomunikacyjnego. Stosunek 2/5 przy średniej europejskiej 1/2 oznacza, że dysponujemy słabą infrastrukturą informatyczną, a więc mało wydajnymi serwerami oraz niewystarczającymi zasobami informacyjnymi”.

Unijne progi

Wbrew poglądowi szerzonemu przez mass media przystąpienie do Unii Europejskiej raczej nie poprawi sytuacji polskiej teleinformatyki. Przeznaczenie funduszy na budowę infrastruktury telekomunikacyjnej w regionach słabo zurbanizowanych nie wpłynie na obciążenia fiskalne z tytułu dostępu internetowego, ale na pewno rozszerzy dostęp dla użytkowników indywidualnych oraz instytucji. Za to pojawi się dodatkowy element hamujący upowszechnienie dostępu do Internetu – unijne regulacje. Zgodnie z nimi w Polsce musi nastąpić wyrównanie wysokości podatków do poziomu stawki podstawowej obowiązującej w danym kraju – u nas wynosi ona 22%. Inaczej mówiąc, od momentu wejścia do Unii VAT na usługi internetowe wzrośnie z 7 do 22%. Trzeba dodać, że po pierwsze, wszelkie protesty polskiej społeczności internetowej nie mają żadnego znaczenia, gdyż już dawno podpisano unijne dokumenty dotyczące stawek VAT-u. A po drugie, żaden z krajów UE nie jest zainteresowany obniżeniem podatku na usługi internetowe. Oczywiście w mocy rządu leży zmiana tego i innych podatków, ale musiano by je obniżyć dla wszystkich towarów i usług. W taki scenariusz zdarzeń chyba jednak już nikt nie wierzy. Istotne jest to, że dyrektywa europejska określa również minimalny poziom stawki VAT-u, który wynosi 15%.

Zamieszanie w sferach rządowych, które spowodowało ujawnienie konieczności podwyższenia stawki VAT, było owocem pewnego “niedopatrzenia”. Sytuacja ta nie miałaby miejsca, gdyby w negocjacjach przedakcesyjnych zastrzeżono jakiś okres dostosowawczy. Jak przyznał minister nauki prof. Michał Kleiber, była to zbyt błaha kwestia, aby ryzykować zakończenie negocjacji z krajami piętnastki.

Więcej:bezcatnews