Uwaga, wysokie napięcie!
Niestety, znane są przypadki uszkodzenia aparatu fotograficznego po założeniu na jego stopkę takiej starej, manualnej lampy błyskowej. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta: do zapalenia palnika lampy błyskowej potrzebne jest napięcie rzędu kilkuset woltów. A zatem nawet wtedy, gdy lampa zasilana jest z bateryjek napięciem 3 czy 6 V, w jej wnętrzu musi się znajdować specjalna przetwornica podwyższająca napięcie.
To wysokie napięcie, zgromadzone w kondensatorze, musi zostać podane do palnika lampy, w momencie zwarcia przez aparat styków wyzwalania na stopce flesza. Właśnie wtedy na stykach wyzwalania pojawia się wysokie napięcie. Starszym aparatom fotograficznym zupełnie to nie przeszkadza. Za wyzwalanie odpowiadają w nich zwyczajne, mechaniczne styki, które wcale nie tak łatwo jest spalić.
Problem pojawił się w nowoczesnych aparatach – i to zarówno analogowych, jak i cyfrowych. Tutaj fleszem sterują układy elektroniczne. Producenci zalecają w takim przypadku kupienie nowoczesnych lamp, w których sterowanie jest także elektroniczne, a wysokość napięcia na stykach nie przekracza kilkunastu woltów. Czyżby więc używanie starego flesza z nowym aparatem było nie tylko niemożliwe, ale i niebezpieczne? Nie zawsze.
Przez pośrednika
W niektórych aparatach producenci zastosowali w obwodach wyzwalania zewnętrznej lampy elementy elektroniczne odporne na wysokie napięcia. W takich przypadkach bez problemu można korzystać z tandemu nowoczesny aparat-muzealna lampa. Najczęściej cyfrak “zniesie” jednak tylko kilkanaście woltów, a w dokumentacji aparatu brak jakichkolwiek informacji dotyczących dopuszczalnych wartości napięć.
Najlepiej więc dmuchać na zimne i przerobić obwody wyzwalania lampy w taki sposób, aby była ona bezpieczna dla każdego aparatu. Jedna z możliwych wersji takiej modyfikacji przedstawiona została na schemacie. Podstawowym elementem układu jest optotriak typu MOC3051 lub podobny.
Czym jest optotriak? W uproszczeniu można powiedzieć, że to zintegrowane w jednej obudowie: dioda świecąca, fotokomórka oraz przystosowany do pracy z wysokimi napięciami triak. Optotriaki są wykorzystywane najczęściej w tych układach elektrycznych, w których trzeba galwanicznie odseparować obwody nisko- i wysokonapięciowe. Właśnie z takim przypadkiem mamy do czynienia.
Zasada działania pokazanego na schemacie układu jest bardzo prosta. Pierwotne styki wyzwalania lampy błyskowej podłączamy do odpornych na przepięcia wyprowadzeń triaka, a do aparatu podajemy tylko niskie i bezpieczne napięcie z ogniw zasilających lampę błyskową. Zależnie od tego, czy mamy flesz zasilany dwoma czy czterema bateriami, będzie to po przejściu przez diodę i rezystor około 1,5 V lub 4,5 V. Kiedy tylko aparat zewrze styki wyzwalania (włączy błysk), mignie wewnętrzna dioda świecąca optotriaka. Jej światło wywoła załączenie obwodu wysokiego napięcia i tym samym wyzwolenie lampy błyskowej. Wszystko to odbędzie się bezpiecznie, bo bez elektrycznego przejścia między obwodami aparatu a wysokonapięciową elektroniką lampy.
Gdzie to upchnąć?
Jeżeli planujemy zakładanie flesza na stopkę aparatu, to najlepiej będzie zamontować optotriaka i rezystor do wnętrza lampy. Zawsze znajdzie się tam odrobina miejsca na tak niewielkie elementy (patrz: zdjęcia). Gdyby jednak ktoś się zdecydował (np. dla uzyskania lepszych warunków oświetlenia fotografowanej sceny) na zewnętrzny flesz, ustawiany w pewnym oddaleniu od aparatu, to układ wyzwalający może się znaleźć w kabelku sterującym wyzwalaniem lampy (bądź też lamp, bo nic nie stoi na przeszkodzie, aby za pomocą optotriaków uruchamiać ich kilka).
Ministudio fotograficzne za kilkadziesiąt złotych? Czemu nie? Przy odrobinie pomysłowości i sporym wkładzie własnej pracy uda się z pewnością z dwóch lub trzech lamp błyskowych kupionych za grosze zbudować sobie namiastkę prawdziwego oświetlenia studyjnego i niejednego zadziwić jakością wykonywanych zdjęć.