Bity nie kłamią

Zdjęcia fałszowano od początku istnienia fotografii, nigdy jednak nie było to tak łatwe jak w dobie komputerów. Czy więc obrazy zarejestrowane aparatami cyfrowymi zasługują na wiarę? Owszem, choć procedura potwierdzania prawdziwości z technicznego punktu widzenia nie jest prosta, a do tego można ją przeprowadzić wyłącznie na materiale uzyskanym z profesjonalnych lustrzanek.

Zdjęcie jak e-mail

Temu celowi służy właśnie pakiet firmy Canon o nazwie Data Verification Kit DVK-E2. Dzięki niemu sędziowie, prokuratorzy, policjanci, ale także agenci ubezpieczeniowi oraz agencje informacyjne mogą sprawdzić, czy dostarczone zdjęcie zostało poddane jakimkolwiek manipulacjom. Zestaw składa się z płyty CD-ROM zawierającej oprogramowanie, czytnika kart SecureDigital oraz pasującej do niego karty SecureMobile. Jak to działa?

W profesjonalnych lustrzankach cyfrowych Canon EOS 1Ds oraz EOS 1D Mark II dostępna jest funkcja (Personal Function 31), która generuje dla każdego zdjęcia sygnaturę opartą na zawartości obrazu. Zasada działania jest identyczna jak np. przy podpisie elektronicznym. Zmiana choćby jednego piksela sprawi, że sygnatura nie będzie pasowała do obrazu. DVK-E2 pozwala sprawdzić, czy wzorzec odpowiada treści zdjęcia – swego rodzaju klucz prywatny jest zapisany na karcie SecureMobile. Pakiet spełnia normę ISO 15408, określającą kryteria bezpieczeństwa dla produktów przemysłu IT. Jest to więc narzędzie, którego wyników pracy nikt nie będzie podważał.

Prawda w cenie

Oczywiście znakomita większość “pstrykaczy” nigdy nie zetknie się z tym narzędziem, choćby dlatego, że najtańszy aparat obsługiwany przez DVK-E2 kosztuje ponad cztery tysiące dolarów. Warto jednak wiedzieć, że istnieją sposoby, by sprawdzić, czy prezentowane przez agencje informacyjne sensacyjne zdjęcia nie powstały w komputerach fachowców od efektów specjalnych.

Przedstawiciele firmy Nikon twierdzą, że uzyskanie pewności co do oryginalności zdjęcia jest niemożliwe i dlatego ten koncern nie oferuje pakietów o podobnej funkcjonalności. Amerykański wymiar sprawiedliwości uważa jednak inaczej.

Więcej:bezcatnews