Windows z piwnicy

Gdy pod koniec roku 2003 kilka dzienników opublikowało artykuły informujące o rzekomo masowych akcjach policji, zwalczających użytkowników nielegalnego oprogramowania, na wiele osób padł blady strach. W Sieci dość szybko pojawił się, znany nieco starszym Czytelnikom, syndrom czarnej wołgi, która, jak ktoś dobrze pamięta, miała jeździć po ulicach i porywać małe dzieci. Rychło okazało się, iż wśród ludzi krąży więcej legend niż rzeczowych informacji. Warto więc kilka spraw wyjaśnić.

Pirat, jaki jest, każdy widzi

Do analizy wybranych przepisów związanych z tzw. piractwem komputerowym potrzebna będzie ogólna definicja tego zjawiska. Na potrzeby niniejszego opracowania można przyjąć ją w wersji zamieszczonej na stronie internetowej Microsoftu. Piractwem komputerowym jest kopiowanie, reprodukowanie, używanie i wytwarzanie bez zezwolenia programu chronionego przez prawo. Większość zachowań wskazanych wyżej jest karana na podstawie przepisów ustawy z 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. nr 88, poz. 553 z późniejszymi zmianami), jak i ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2000 r., nr 80, poz. 904 z późniejszymi zmianami).

Warto tu krótko przypomnieć przepisy zamieszczone w Kodeksie karnym. Artykuł 278 par. 1 k.k. stanowi, iż kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. W paragrafie 2 tegoż artykułu czytamy, iż tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Zachowanie karane wspomnianym przepisem określane jest mianem “kradzieży programu komputerowego” i polega ono na uzyskaniu bez zgody osoby uprawnionej cudzej aplikacji w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.

Wszystko jest softwarem

Polskie ustawodawstwo nie zawiera definicji programu komputerowego. Brak doprecyzowania tego terminu nie jest pomyłką rodzimego prawodawcy – takie działanie jest celowe. Wprowadzenie różnego rodzaju terminów umownych, przy ciągłym postępie technologii informatycznych, doprowadziłoby do szybkiej dezaktualizacji tych terminów. Wspólnym elementem spotykanych definicji jest ujmowanie software’u jako zestawu instrukcji przeznaczonych do użycia bezpośrednio lub pośrednio w komputerze w celu osiągnięcia określonego rezultatu (Z. Okoń [w:] P. Podrecki, “Prawo internetu”, Warszawa 2004, s. 368). Przy tak określonym rozumieniu tego terminu nie tylko najprostsze aplikacje podlegać będą szeroko rozumianej ochronie prawnej, ale nawet sterowniki do urządzeń czy makra do aplikacji.

Wiele kontrowersji wzbudza kwalifikowanie piractwa jako kradzieży, skoro nie pozbawia się nikogo należących do niego przedmiotów. W najbardziej typowych sytuacjach legalny użytkownik aplikacji nadal ma możliwość korzystania z oryginału. Dochodzi więc do swego rodzaju rozdwojenie: sprawca przestępstwa będzie nielegalnie kopiował program bez zgody uprawnionego dysponenta, przy jednoczesnym zachowaniu pierwotnej wersji programu w dyspozycji osoby uprawnionej (M. Dąbrowska-Kardas, P. Kardas [w:] “Kodeks karny. Część szczególna”, Tom 3, A. Zoll (red.), Kraków 1999, s. 24 i n.). Nie jest więc tak, jak twierdzą niektórzy, że “nie kradnę pakietu, bo przecież nikomu go nie odbieram”.

Warto dodać, iż z uwagi na specyfikę programu komputerowego uzyskanie aplikacji nie jest możliwe bez jej skopiowania. Za kopiowanie w mojej ocenie należy uznać nie tylko wykonanie kopii zapisu binarnego aplikacji na innym nośniku, ale także jej instalację (por. w tej kwestii uwagi A. Adamskiego, “Prawo karne komputerowe”, Warszawa 2000, s. 102). W związku z powyższym nielegalne jest działanie polegające na “wypożyczeniu” od kolegi systemu operacyjnego i jego instalacji na własnym pececie. Warto pamiętać, że do aplikacji komputerowych nie mają zastosowania przepisy prawa autorskiego dotyczące tzw. dozwolonego użytku (ang. fair use).

Więcej:bezcatnews