Open Source po polsku

Przymusowy Płatnik powoduje generowanie zbędnych kosztów w przedsiębiorstwach. Próba stworzenia przez społeczność Open Source alternatywnego rozwiązania dla firm jest blokowana administracyjnie. O co chodzi w tym zamieszaniu? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Proste sztuczki

Ministerstwo Edukacji proponuje wprowadzenie nowego, bardzo kosztownego systemu wymiany informacji między szkołami, opartego na rozwiązaniach Microsoftu. Tak jak w przypadku legendarnego Płatnika, tu też nie będzie możliwości, aby z nowym systemem mogły współpracować produkty Open Source.

Podczas ciekawej debaty, która odbyła się w Sejmie 9 stycznia 2004 roku, Hanna Kuzińska – sprawozdawca, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu – odpowiedziała na pytania posłów: “Pierwsze pytanie dotyczy tego, czy nie ryzykujemy takiej sytuacji, że oddajemy rzeczywiście możliwość pisania oprogramowania jednej korporacji, a więc czy nie chodzi tutaj o przyznanie jakichś szczególnie uprzywilejowanych pozycji konkretnie Microsoft Office. (…) 90% oprogramowania w Europie rzeczywiście pisanych jest w Microsoft Office, natomiast ok. 5% w Linuksie. (…) Druga rzecz dotycząca opisu, można powiedzieć: tego całego oprogramowania. Proszę państwa, rzeczywiście jest tak, że gdyby (…) podać pełne kody źródłowe, ustawa, w której proponujemy anonimowość, całkowicie traci sens”.

I nie chodzi w tym cytacie o to, że pani z MENiS nie wie, że nie pisze się oprogramowania w MS Office. Bardziej niepokojące jest, że znów ktoś z oczywistych powodów lansuje pomysł stworzenia systemu opartego na zamkniętym oprogramowaniu i wyciągnięcia olbrzymich pieniędzy z budżetu, aby włożyć je do kieszeni Microsoftu. Najlepiej skomentował to poseł Antoni Stryjewski: “Jeśli pani minister nie rozróżnia kodów źródłowych całości wykonanego oprogramowania jako domeny publicznej do swobodnego i nieodpłatnego użytku oraz modyfikacji przez osoby fizyczne i prawne od zabezpieczeń baz danych, to znaczy, że rząd tworzy prawo, pani minister, oderwane od rzeczywistości naukowej, zdefiniowanej właśnie w nauce o nazwie informatyka, a służy to korupcji i robieniu interesów przez znane i nieznane firmy”.

Podejrzane, bo darmowe?

Na całym świecie kraje, samorządy i firmy przechodzą na Open Source. Zaleca to też w swoich dyrektywach Unia Europejska. Tymczasem nasz rząd zamierza finansować z dziurawego budżetu kolejne produkty Microsoftu. A rodzimy Open Source? W Ministerstwie Nauki i Informatyzacji nadal trwają badania nad jego możliwościami i zaletami.

Więcej:bezcatnews