W tył zwrot?

Gdy pod koniec 2000 roku do sprzedaży trafił procesor o kodowej nazwie Willamette, czyli pierwsze wcielenie Pentium 4, na rynku zawrzało. Wiele osób z niedowierzaniem patrzyło na wyniki benchmarków, pokazujące, że pracujący ze znacznie wyższym zegarem Pentium 4 tylko nieznacznie wygrywał z najbardziej wydajnymi układami Pentium III. Co więcej, w wielu testach nowy procesor zostawał daleko w tyle! Willamette nie powstał jednak po to, by pokonać swojego poprzednika w pojedynku na zegary. Pentium 4 swoją przewagę zawdzięczać miał zdolności do pracy z częstotliwościami nieosiągalnymi dla PIII. Droga, którą wybrał Intel w momencie premiery pierwszego układu P4, okazała się ślepą uliczką. Nikt chyba nie spodziewał się, że koniec pogoni za megahercami nastąpi tak szybko…

Jeszcze kilka miesięcy temu Intel pomimo znacznego opóźnienia dumnie prezentował Prescotta – następną generację procesora Pentium 4. Układ ten m.in. dzięki kolejnemu wydłużeniu potoku wykonawczego (z 20 do 31 etapów) powinien pracować z zegarami znacznie przekraczającymi 4 GHz. Dalej miało być jeszcze lepiej. Następcy Prescotta, a więc układy Tejas i ich serwerowy odpowiednik Jayhawk, dzięki licznym usprawnieniom architektury i pracy z częstotliwościami dochodzącymi do 5, a nawet 10 GHz, miały przez kilka najbliższych lat bić kolejne rekordy wydajności. Miały, ale nie będą! Tak wychwalany przez Intela, szybki zegar procesorów P4 stał się w końcu ich przekleństwem.

Gorący Prescott

Nie pomogło wydłużanie potoków wykonawczych, nie pomogło nawet przejście na nowy, 90-nanometrowy wymiar technologiczny. Prescott złożony ze 125 milionów tranzystorów i rozpędzony do 3 gigaherców bardzo szybko staje się “piecykiem elektrycznym”. Co prawda zużycie prądu i temperatura pracy Prescotta nie przekraczają jeszcze rozsądnych granic, tak już wymagania Tejasa okazały się kompletnym nieporozumieniem. Przedstawiciele Intela zaczęli nawet żartować, że jak tak dalej pójdzie, to już za kilka lat do napędzania procesora potrzebny będzie mały reaktor jądrowy.

I tak oto Intel porzuca właśnie swoją lansowaną przez kilka ostatnich lat filozofię – zegar ponad wszystko. Prescott ma być ostatnim przeznaczonym dla domowego użytkownika przedstawicielem rodziny Pentium 4. Nie oznacza to jednak, że architektura NetBurst i bazujące na niej procesory szybko zostaną zapomniane. W serwerach i wydajnych stacjach roboczych w przyszłym roku ujrzymy jeszcze Potomaca (Xeon MP) oraz dwurdzeniowego Tulsa. Sam Prescott także będzie przez jakiś czas rozwijany.

Pentium 4 dziś i jutro

Najnowszy P4 właśnie otrzymał nową obudowę LGA775 (patrz:$(LC106593:Intelowska rewolucja)$), dzięki której do procesora będzie można dostarczyć znacznie więcej prądu. Podstawka ta ma także pozwolić na podniesienie taktowania szyny procesora z 800 do 1066, a nawet 1200 megaherców.

Prescotty w obudowie LGA775 w końcu będą mogły rozwinąć skrzydła, gdyż przepływność szyny systemowej i rozmiar pamięci cache L2 to dwa najważniejsze czynniki mające wpływ na wydajność architektury Pentium 4. Nic więc dziwnego, że najprawdopodobniej już pod koniec roku do sprzedaży trafi Prescott z dwoma megabajtami pamięci cache L2 i 1066-megahercową szyną systemową. Nowa wersja Prescotta (stepping E0) przyniesie także kilka innych, znaczących ulepszeń układu. Najważniejszymi z nich będą funkcje AAC, czyli system nadzorowania oraz redukcji poboru mocy i temperatury, a także opcja bit XD (eXecute Disable). Ta ostatnia uniemożliwi internetowym intruzom przejęcie kontroli nad systemem w przypadku przepełnienia stosu.

Obie technologie są odpowiedzią Intela na podobne rozwiązania zastosowane przez AMD w swoich 64-bitowych Athlonach 64 (zabezpieczająca przed atakami wirusów funkcja NX bit oraz odpowiedzialna za utrzymywanie niskiej temperatury procesora technologia Cool’n’Quiet). Klientów zainteresowanych 64 bitami Intel chce zatrzymać przy sobie, prezentując już w sierpniu Prescotta z technologią EM64T (Extended Memory Technology). Nowy P4 z odblokowanymi 64-bitowymi rozszerzeniami wcale nie musi się jednak dobrze sprzedawać.

Otóż Microsoft niedawno oficjalnie stwierdził, że 64-bitowe rozszerzenia x86 w AMD są znacznie lepsze od intelowskiej implementacji. Co więcej, z wydajnością EM64T wcale nie ma być lepiej. Wygląda więc na to, że 64-bitowe rozszerzenia w Pentium 4 potraktowane zostały przez Intela po macoszemu. Usprawiedliwieniem takiego postępowania jest to, że Intel już od kilku lat sprzedaje serwerowe 64-bitowe procesory Itanium i w jego interesie leży, by miliardy dolarów wydane na rozwój i promocję tych układów nie poszły na marne z powodu “zbyt dobrego” 64-bitowego P4. Potwierdzeniem tego faktu wydaje się ciągłe odkładanie momentu wprowadzenia do sprzedaży Nocony, a więc 64-bitowego Pentium 4 przeznaczonego na rynek serwerów i wydajnych stacji roboczych. Mimo zaplanowanej na sierpień premiery 64-bitowego Prescotta trudno będzie więc liczyć na szeroką dostępność tych układów.

Więcej:bezcatnews