Myślenie wciąż ma kolosalną przyszłość

Jeden z głównych kierunków rozwoju oprogramowania to ułatwianie i upraszczanie obsługi aplikacji. Wiadomo – użytkownikami komputerów dawno już przestali być tylko informatycy, a współczesny przeciętny “user” ma polot blondynki, o czym z ochotą zaświadczy każdy administrator. W efekcie np. Wordowi czy Windows od kilku lat przybywają głównie “wodotryski” i różne drobne usprawnienia.

Nowe funkcje muszą się jednak pojawiać. Co więcej, muszą być zaawansowane, bo te proste dawno zostały wymyślone. Użytkownicy oczekują także, że komputery wyręczą ich w trudnych zadaniach. Nowe moduły powstają więc, ale są otaczane zaawansowanymi mechanizmami, które upraszczają obsługę i podejmują trudne decyzje za użytkownika. Wszystko w zgodzie z naczelną zasadą ułatwiania.

Zabezpiecz się

Tymczasem do IT zawitał nowy trend – bezpieczeństwo. Podobnie jak Afrykę nawiedzają co jakiś czas klęski głodu, Bangladesz powodzie, a Florydę huragany, tak cyfrowy świat jest nękany przez epidemie wirusów, robaków, trojanów. A że coraz więcej urządzeń jest ze sobą połączonych, liczba zagrożeń, jakie czyhają na użytkowników komputerów i telefonów komórkowych, rośnie w olbrzymim tempie. Efektem tych zmian są działania zwiększające ochronę komputera, choćby inicjatywa Trustworthy Computing Microsoftu i jeden z jej efektów: Service Pack 2.

Jednak bezpieczeństwa i wygody obsługi pogodzić się nijak nie da. Kiedyś Windows instalował się z włączonymi wieloma usługami – by działały, gdy użytkownik zechce z nich skorzystać w bliżej nieokreślonej przyszłości. Jedna z podstawowych zasad bezpieczeństwa mówi natomiast, że niepotrzebne serwisy należy wyłączyć. Automatyczny podgląd lis-tów czy uruchamianie załączników po podwójnym kliknięciu były wygodne, ale miały udział w wielu plagach wirusów. I odwrotny przykład: nowy Service Pack poprawia bezpieczeństwo Windows XP, ale niektóre programy przestają funkcjonować (blokuje je firewall), a na stronach WWW pobieranie plików nie rozpoczyna się automatycznie (by uchronić nas przed wirusami).

Potrzebny operator

Część zadań związanych z ochroną można przerzucić na narzędzia. Już teraz uwalniają nas one od obowiązku pamiętania o uaktualnieniach. Ale zwróćmy uwagę, że mimo coraz lepszych programów antywirusowych, skutecznych zapór ogniowych czy systemów automatycznego łatania systemu operacyjnego liczba epidemii robaków nie maleje, ale rośnie. Czy tego chcemy, czy nie, nawet najwymyślniejsze aplikacje nie zapewnią nam ochrony przed zagrożeniami płynącymi z Internetu. Potrzebny jest człowiek, który zareaguje stosownie do niespodziewanego zagrożenia. Aby był do tego zdolny, jego umiejętności nie mogą się ograniczać do obsługi przycisku Start. Wygląda więc na to, że użytkownicy pecetów będą musieli nauczyć się myśleć.

Więcej:bezcatnews