Dorosnąć do Internetu

Sieć to oprócz znakomitego źródła informacji także medium komunikacyjne. Niestety, ogólnosieciowe konwersacje i monologi bardzo kuleją. Po prostu nie potrafimy korzystać z Internetu.

Na początek mały konkurs. Co jest podstawowym narzędziem komunikacji? Program pocztowy? Źle. Komunikator? Też niedobrze. A może komórka? Nic z tego. Oto odpowiedź: język. Część Czytelników CHIP-a pewnie się żachnie, że zaczynam przynudzać jak ich nauczycielka od “polaka”. Mylicie się, moi drodzy. Dwie osoby mogą się w pełni porozumieć tylko wtedy, gdy posługują się znanym sobie językiem. Ilu z Was zrozumie mieszkańca Paragwaju? Jaki odsetek Polaków spoza Górnego Śląska zrozumie osobę mówiącą po śląsku? A ile osób bez wysiłku czyta e-maile, komentarze na forach dyskusyjnych czy wypowiedzi na czatach? Ja mam trudności ze zrozumieniem takich wypowiedzi: “nie mam tak zawanego programu javy ktury jest potrzebny aby wejsc na przerurzne czaterie,czterie umorzliwiajom udostempnienie tkz programu (javy) ktury uruchamia czat, jciogajoc go z witryny wp na czcie”.*

Trudna język

Analiza tego, co wypisują internauci, prowadzi do wniosku, że nie potrafią oni posługiwać się językiem polskim. Nie jest to jednak do końca prawda. Spora grupa potrafi mówić składnie, ale nie radzi sobie z pisemnym wyrażaniem myśli. Stukają więc w klawiaturę w rytm tego, co bezładnie przetacza się przez ich mózgi, nie podejmując nawet próby okiełznania myśli i nadania im jakiejkolwiek formy. Kropki, przecinki, wielkie litery na początkach zdań, nie wspominając już o ortografii – tym wszystkim przeciętny internauta nie zaprząta sobie głowy. W efekcie generuje bełkot, którego zrozumienie wymaga wielkiego wysiłku.

Sprawę komplikuje fakt, że wiele osób traktuje przekaz elektroniczny lekceważąco. Mając na uwadze jego tymczasowy charakter (często niesłusznie), po prostu nie przykładają się – choć potrafią pisać zrozumiale. Kto by próbował stawiać przecinki lub używać wielkich liter w komunikatach przekazywanych za pomocą Gadu-Gadu? Co innego, gdy piszemy na papierze – przed nim czujemy respekt i staramy się.

Ostatni dzwonek

Wydaje się, że ta batalia jest przegrana i czeka nas zalew bełkotu. Istnieje jednak wyjście: szybkie wprowadzenie do szkoły nauki pisania e-maili, wypowiadania się na forach i używania Gadu-Gadu. Wszak lekcje języka polskiego służą właśnie nauce komunikacji (a raczej: powinny). Niech nauczyciel zaprezentuje, jak rezygnacja z przecinków i wielkich liter utrudnia czytanie. Niech pokaże, że korespondencja prowadzona zgodnie z netykietą jest łatwiejsza w odbiorze. Niech przekona, iż staranne pisanie to także wyraz szacunku dla odbiorcy. Niech… Zapędziłem się? Cóż… każdemu wolno marzyć.

Czy rzeczywiście jesteśmy dobrze wychowani, świetnie wykształceni i elokwentni, a tylko w Internecie zmieniamy się w pana Hyde’a? Owszem, Sieć daje poczucie bezkarności i anonimowości. To nie tłumaczy jednak zalewu czatowego czy forumowego bełkotu. Bo kwestie językowe, wskazane przez Marcina, to tylko aspekt większego problemu, którym jest umysłowy obskurantyzm i mentalny prymitywizm. Wymiot leksykalny towarzyszy intelektualnemu. I to jest dopiero prawdziwy horror, a nie zaśmiecanie języka daleko poza granice komunikatywności.

Wolność absolutna

Warto zwrócić uwagę, że im prostsza, łatwiej dostępna i bardziej anonimowa forma wymiany poglądów online, tym łatwiej zmienia się ona w bagno. W półzamkniętych, prywatnych klubach dyskusyjnych problem prawie nie występuje. Na grupach dyskusyjnych, powszechnie wprawdzie dostępnych, ale wymagających pewnej wiedzy i wysiłku do przyłączenia się, jest nieźle, choć nie zawsze różowo. Natomiast na portalowe fora, gdzie jedno kliknięcie w przeglądarce pozwala dać głos, strach wchodzić.

Czy rzeczywiście po prostu przestajemy się starać? Czy potrafimy kulturalnie dyskutować, tylko jakoś na forach portali nikomu się nie chce? Cóż, to bardzo optymistyczna wizja. Szkoda, że nieprawdziwa. Brak dbałości o reguły ortografii i interpunkcji to po prostu uboczny efekt zrzucenia wszelkich masek.

Bez hamulców

Problem nie leży w technologii, błędach szkoły, skomplikowaniu reguł ortografii. Chamstwo, lenistwo, arogancja i nietolerancja już w nas tkwią. Nie ma pstryczka, który sprawia, że na widok dyskusji na forach czy grupach newsowych tracimy nagle ogładę i zmieniamy się w kulturowego neandertalczyka. Kindersztuba, dodatkowe lekcje stylistyki, szkolenia dla nauczycieli – to tylko pozwoli w najlepszym razie przypudrować rzeczywistość. Spójrzmy prawdzie w oczy: Internet pokazuje, jacy jesteśmy naprawdę. Wtedy, gdy nie ma nauczyciela, rodzica, przełożonego czy choćby sąsiada, z którego opinią musimy się liczyć. W Sieci mówimy, jak chcemy i co chcemy. Nareszcie szczerzy do obrzydliwości.

W czasach przedinternetowych publiczne zabranie głosu było możliwe tylko pod kontrolą: wydawcy, redaktora czy choćby poczucia przyzwoitości. Teraz “śpiewać każdy może”, stąd zalew myśli topornych i prymitywnych zarówno w formie, jak i treści, ale – szczerych. Cieszmy się, że Pajęczyna tak obnaża dusze. Stajemy się dzięki temu mądrzejsi o brak złudzeń. I za to powinniśmy być wdzięczni Internetowi.

Więcej:bezcatnews