Energia z paluszka

Liczba mobilnych urządzeń i gadżetów elektronicznych, które nas otaczają, jest coraz większa. Telefon komórkowy, palmtop, notebook, aparat cyfrowy – bez akumulatora ich użyteczność jest mocno ograniczona. Jasne, można do nich podpiąć zasilacz sieciowy, ale przecież nie o to chodzi. Warto poświęcić akumulatorom nieco uwagi i zadbać o nie. Utrzymywanie w dobrej kondycji źródła energii na pewno zwiększy prawdopodobieństwo bezproblemowej pracy zasilanego podzespołu lub urządzenia.

Eksploatację czas zacząć

Pierwszym momentem, w którym powinniśmy pomyśleć o “zdrowiu” akumulatora, jest chwila jego pierwszego ładowania. Nowo zakupiony akumulator uzyskuje pełną pojemność dopiero po kilku cyklach ładowania i rozładowania, dlatego należy zadbać, aby podczas pierwszych tygodni użytkowania został kilkakrotnie całkowicie rozładowany. Mówiąc o całkowitym wyczerpaniu, nie mam na myśli rozładowania do takiego stanu, w którym napięcie na akumulatorze spada do 0 V. Akumulator uznaje się za rozładowany, gdy napięcie spadnie na nim do około 1 V (dotyczy to popularnych paluszków o napięciu znamionowym 1,2 V). Zbyt głębokie rozładowanie (poniżej 0,8 V) może je uszkodzić.

Eksploatując akumulatory, musimy pamiętać o zjawisku efektu pamięciowego, występującego głównie w akumulatorach niklowo-kadmowych Ni-Cd (patrz: $(LC119690: Rodzaje akumulatorów)$). Tego typu źródła należy najpierw całkowicie rozładowywać, ponieważ doładowywanie tylko częściowo “opróżnionych” akumulatorów powoduje znaczne zmniejszenie ich pojemności. Na co dzień często się o tym jednak nie pamięta, dlatego też warto zaopatrzyć się w specjalną ładowarkę pozwalającą na wstępne rozładowanie akumulatorów. Będziemy mieli wtedy gwarancję, że za każdym razem akumulatory Ni-Cd zostaną wyczerpane do zera przed ponownym “napełnieniem”. Jeżeli jednak zdarzy się tak, że w ogniwie wystąpi efekt pamięciowy, należy je całkowicie rozładować, a następnie włożyć do ładowarki na co najmniej kilkanaście godzin. Dla lepszego efektu procedurę można powtórzyć dwa-trzy razy w następnych cyklach.

Innym szkodliwym działaniem skracającym czas życia akumulatora Ni-Cd jest przegrzanie, będące najczęściej wynikiem przeładowania. Może ono wystąpić, gdy umieścimy ogniwo w ładowarce bez układu kontrolującego temperaturę. Akumulatory Ni-Cd rozładowują się same z siebie w tempie około 20% miesięcznie (zależy to również od temperatury otoczenia), dlatego też po kilkutygodniowym “leżakowaniu” będą miały mniejszą wydajność. Ze względu na efekt pamięciowy nie należy ich wtedy doładowywać, tylko rozładować do końca, a dopiero później przeprowadzić proces ich “napełniania”. Prawidłowa eksploatacja akumulatorów Ni-Cd zapewni im żywotność na poziomie 1000 cykli rozładowań (niektóre źródła podają, że liczba ta wynosi nawet 1500 cykli).

Z paluszkiem za pan brat

Problem efektu pamięciowego najbardziej daje się we znaki w akumulatorach Ni-Cd. Od dłuższego czasu w sprzedaży są modele akumulatorów niklowo-wodorkowych Ni-MH, w których opisywane zjawisko występuje w stopniu bardzo ograniczonym. Akumulatory te można bez większych konsekwencji doładowywać. Wskazane jest jednak, aby co kilka cykli rozładować je do zera. Ogniwa Ni-MH ładują się wolniej niż Ni-Cd, są też bardziej podatne na przeładowanie i uszkodzenia podczas rozładowania przy dużym natężeniu prądu. Z tego też powodu zaleca się stosowanie ładowarek z opcją rozładowania i zabezpieczeniem przed przeładowaniem.

Trzeba także pamiętać, że podczas przechowywania akumulatorów Ni-MH następuje samoistne ich rozładowanie z prędkością około 30% miesięcznie. Trzymanie akumulatorów w wysokich temperaturach może przyspieszyć ten proces nawet dwukrotnie.

Więcej:bezcatnews