Jak informatyk z polonistą

Napisał do nas Czytelnik: “od lat tłumaczenia anglojęzycznych programów na język polski są fatalne (…). Być może dlatego, że w działach tłu­maczeń jest za mało ludzi z solidnym, polonistycznym wykształceniem”. Tymczasem w działach tłumaczeń i w redakcjach wydawnictw informatycznych nie brak polonistów, ale istnieje luka pomiędzy “lingwistami” a “inżynierami”; pierwsi wiedzą, jak pisać, drudzy – o czym. Zbyt mało jest polonistów z dostateczną wiedzą informatyczną i zbyt niewielu informatyków umie pisać, żeby współpraca przebiegała gładko.

Czy korekta może zepsuć tekst?

Może – i zdarza się to najlepszym. Pod koniec pierwszego akapitu tekstu omawiającego termin “wsparcie” (CHIP nr 12/2004, s. 208) dostrzega się dziwne pomieszanie pojęć. Na przykładzie tego (wyjątkowego dla naszej Redakcji!) zdarzenia przedstawię Państwu studium nieporozumień informatyczno-polonistycznych.

Akapit pierwszy kończy się tak: “Wsparcie” jest dobrym słowem do nazwania usług świadczonych klientom przez dostawcę sprzętu czy oprogramowania: wsparcie przedsprzedażne, telefoniczne, elektroniczne, serwisowe itd., np. “firma F wspiera rozwój technologii T” finansowo lub koncepcyjnie. Co ma wspólnego “wsparcie serwisowe” ze “wspieraniem technologii”?! Nic. Informatyk (czyli ja) napisał pierwotnie: “Wsparcie” jest dobrym słowem do nazwania usług świadczonych klientom przez dostawcę sprzętu czy oprogramowania: wsparcie przedsprzedażne, telefoniczne, elektroniczne, serwisowe itd. Można też powiedzieć, że “firma F wspiera rozwój technologii T” finansowo lub koncepcyjnie. Polonista-korektor uznał niestety, że Można też powiedzieć… oznacza rozwinięcie poprzedniego zdania, więc skrócił: gramatycznie bez zarzutu, fatalnie dla treści. Pewnie nie doszłoby do tego, gdybym napisała jaśniej: “Wsparcie” jest dobrym określeniem usług świadczonych klientom przez dostawcę sprzętu czy oprogramowania: wsparcie przedsprzedażne, telefoniczne, elektroniczne, serwisowe itd. Inne zastosowanie słowa “wsparcie” to np. “firma F wspiera koncepcyjnie i finansowo rozwój technologii T”.

Nie rozumie polonista – nie zrozumie nikt

Informatyk powinien nie tylko unikać wieloznaczności, ale i przejrzeć swój tekst po korekcie językowej. Gdy brak na to czasu, polecam polonistom redagującym materiały informatyczne (czy wspomniane tłumaczenia programów) taką zasadę: “jeśli wydaje mi się, że to, co czytam, jest bez sensu, to prawdopodobnie jest źle napisane”. W ten sposób zauważa się miejsca zagmatwane i zyskuje szansę ich poprawienia. Podchodząc tak samo do własnej działalności korektorskiej, łatwiej uniknąć zgubnych ingerencji w treść. O ile błędy ortograficzne czy gramatyczne są dla tekstu grzechami powszednimi, o tyle brak sensu to grzech śmiertelny.

Więcej:bezcatnews