Rachunek za dotcomową modę

Czy można porzucić zarejestrowaną domenę; zrezygnować z niej po prostu poprzez wstrzymanie się od opłacania jej? Zdaniem NASK-u jest to niedopuszczalne. Jednak z regulaminu tej instytucji, jaki obowiązywał od 1998 roku, wynika co innego – jeśli przestajesz płacić, domena jest usuwana z rejestru. Mechanizm ten wydawał się całkiem wygodną metodą rezygnacji z adresu WWW, który przestał być potrzebny – nie wymagał składania pisemnego wypowiedzenia umowy, pozwalał uniknąć biurokracji itp. Wiele osób skorzystało z takiego sposobu rozwiązania umowy z NASK-iem. Bardzo się one zdziwiły, gdy po kilku latach otrzymały wezwanie do zapłaty wszystkich zaległych faktur razem z odsetkami.

Stąd pojawiły się spory między instytucją a jej byłymi klientami. W końcu sąd rozstrzygnął, że jeden z przedstawicieli tej ostatniej grupy ma rację. Jak się jednak okazuje, decyzja organu trzeciej władzy nie rozwiązała problemu ostatecznie, a klienci NASK-u znajdujący się w takiej samej sytuacji jak osoba, która wygrała proces, nadal dostają wezwania do zapłaty oraz… pozwy sądowe.

Scenariusz wojnyzawsze ten sam

O problemie pisaliśmy już kilka miesięcy temu (patrz: $(LC106149:Kup Pan domenę)$). Dotknął on naszego redakcyjnego kolegę Marcina Nowaka, ale nie tylko jego. Przypomnijmy istotę sporu, który – jak się okazuje – dotyczy sporej grupy osób. Scenariusz był zawsze ten sam. W drugiej połowie lat 90., najczęściej około 1998 roku, ktoś rejestrował w NASK-u domenę. Zgodnie z ówczesnym regulaminem opłatę za tę usługę należało wnosić co roku – zaprzestanie płacenia oznaczało automatyczne usunięcie nazwy domeny z serwerów DNS. Okazało się jednak, że NASK inaczej rozumie zapisy w swoim własnym regulaminie. Zdaniem władz tej instytucji, miała ona prawo, a nie obowiązek, usunąć adres niepłacącego klienta.

Kolejnym punktem spornym w roszczeniach wobec osób chętnych do zakładania własnych serwisów internetowych jest kwestia przedawnienia faktur. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że NASK wysyłał wówczas faktury zwykłymi listami, a nie poleconymi, a więc nie może mieć pewności, że wezwania zapłaty dotary do adresatów.

Do osób, które za domeny zarejestrowane na opisanych wyżej zasadach przestały płacić kilka lat temu, niespodziewanie w zeszłym roku zaczęły przychodzić faktury. Rachunki z odsetkami opiewały na wszystkie lata, kiedy – zgodnie z regulaminem samego NASK-u – nazwy domen powinny zostać dawno usunięte. Władca domeny.pl groził sądem w razie nieuregulowania płatności. Marcin Nowak nie przestraszył się wizji jurystycznego rozstrzygnięcia sporu i… proces wygrał.

Wydawałoby się, że ta decyzja sędziego zamyka sprawę raz na zawsze. Jak się okazało – jest to prawdziwe tylko w odniesieniu do naszego redakcyjnego kolegi. Już po zapadnięciu wyroku NASK wysyłał – i nadal wysyła! – żądania zapłaty do osób, które w ten sam sposób porzuciły domeny zarejestrowane na podstawie regulaminu z 1998 roku. Nawiązaliśmy kontakt z kilkoma osobami znajdującymi się w opisanej sytuacji, ale dokładną liczbę tego typu przypadków znają tylko pracownicy NASK-u. Już w trakcie przygotowywania tego artykułu dotarła do nas informacja od osoby, której w ostatnich dniach doręczono pozew. Sprawa nie jest więc zamknięta, a internauci, którzy kilka lat temu rejestrowali swoją nazwę w domenie.pl, powinni sprawdzić, czy w razie potrzeby mogą okazać faktury za ubiegłe lata.

Stary był dobry,nowy jest lepszy?

Ciekawe jest też to, że NASK zmienił swój regulamin z lat 90. zeszłego stulecia na wersję zawierającą bardziej jednoznaczne sformułowania. Zasady określające rejestrowanie domen po 18 grudnia 2000 r. są przejrzyste i nie pozostawiają pola dla interpretacji. To posunięcie można wytłumaczyć tylko w jeden sposób – prawnicy tej firmy zdają sobie sprawę, że wcześniejsze regulacje nie uprawniają do żądania zapłaty w tego typu przypadkach. Dlaczego więc mimo to nadal wysyłają żądania zapłaty do osób znajdujących się w takiej samej sytuacji co Marcin Nowak? Wygląda na to, że pracownicy NASK-u nie chcą przyznać się do błędu lub wręcz chętnie obciążyliby konsekwencjami swojej pomyłki niektórych klientów. Nie tylko jest to praktyka nieelegancka, ale także – jak o tym pisze Rafał Korczyński – niezgodna z prawem, co potwierdził Sąd Najwyższy.

Pole minowe z atrakcyjnym adresem

Rejestracja domeny i zarządzanie nią nie są czynnościami banalnymi. Atrakcyjny adres WWW może na aukcjach osiągnąć cenę znacznie przewyższającą nominalną, stąd nie powinno dziwić, że i w naszym kraju pojawili się cybersquatterzy (osoby “zajmujące” wolne nazwy, związane np. z nazwami firm, w celu ich późniejszego odsprzedania z dużym zyskiem). NASK stosuje zasadę: kto pierwszy, ten lepszy, choć trzeba przyznać, że specjalnie traktuje urzędy i organy administracji lokalnej. Niestety, nie zawsze to wystarcza (szerzej o problemie cybersquattingu piszemy na $(LC130314:Wojna o domeny)$). Niekiedy nie obędzie się bez procesu sądowego.

W jeszcze trudniejszej sytuacji są osoby fizyczne i firmy, które z “dzikimi lokatorami” muszą radzić sobie same, co w wielu wypadkach skończy się rozprawą sądową. Zanim więc zarejestrujemy domenę, powinniśmy uważnie przeczytać regulamin i wszelkie umowy, które podpisujemy. Niekiedy warto wręcz wydać dodatkowe pieniądze na obsługę transakcji przez prawnika. Zdarza się bowiem, że oszustem czyhającym na atrakcyjny dla nas adres okaże się… wynajęty webmaster, który miał “tylko” administrować serwisem.

Jak inni walczą z NASK-iem?
Historia pierwsza: żądanie zapłaty
Moja sprawa jest bardzo podobna do przypadku Marcina Nowaka – dotyczy również okresu, w którym obowiązywał poprzedni regulamin. Na razie dostałem od NASK-u pismo z żądaniem zapłaty, rozmawiałem z pracownikiem działu prawnego oraz wysłałem odpowiedź za potwierdzeniem odbioru, że żądanie jest bezpodstawne.
Obecny regulamin został zmieniony w taki sposób, że również sugeruje wygaśnięcie domeny z zaprzestaniem płatności, jednak po dokładnym przeczytaniu można go interpretować na korzyść NASK-u. Dlatego uważam, że jest to świadome i długofalowe działanie tej firmy w celu uzyskania nienależnych korzyści.
Historia druga: fragment
pisma procesowego

Pozwani podnoszą, iż – wbrew twierdzeniu zawartemu w pozwie – powód nie wykonał na ich rzecz usługi, za którą domaga się zapłaty kwoty 214 zł. […] Po pierwsze – pozwani nie zostali uprzedzeni o wprowadzeniu nowych Zasad rejestracji DNS z 18 grudnia 2000 r. […], zgodnie zatem z art. 3841 kodeksu cywilnego, między stronami obowiązywały Zasady z 4 lutego 1998 r. […] Po drugie – w myśl wiążących strony Zasad rejestracji DNS w NASK z 4 lutego 1998 r., a zwłaszcza ust. 7, powód miał obowiązek wyrejestrować domenę najpóźniej z upływem roku od dnia jej rejestracji. […] Po trzecie – zgodnie z ust. 8 i 9 Zasad rejestracji DNS w NASK z 4 lutego 1998 r. jedynym rygorem nieuiszczenia przez pozwanych opłaty w terminie było usunięcie domeny internetowej. [Po czwarte] roszczenia powoda, zgodnie z art. 751 pkt 1 w związku z art. 750 kodeksu cywilnego, ulegały przedawnieniu z upływem lat dwóch, [czyli] przed wniesieniem powództwa w niniejszej sprawie.
Historia trzecia: wycofany pozew
Miałem bardzo podobną sytuację do tej, z jaką spotkał się Marcin. Postanowiłem walczyć o swoje racje i przygotowałem wyczerpującą odpowiedź na pozew sądowy NASK-u, załączając regulamin z 1998 roku oraz inne dowody. Gdy NASK dostał kopię mojej odpowiedzi z sądu, wycofał pozew.

Więcej:bezcatnews