Wojna o domeny

Gdy przed kilkoma laty rozmawiało się z przedsiębiorcami oraz urzędnikami, spora ich grupa uważała korzystanie z Internetu za hobby komputerowych zapaleńców. Hobby to stało się nowym medium, bez którego dziś trudno sobie wyobrazić prowadzenie jakiejkolwiek działalności. Jednak ze wzrostem znaczenia nowego sposobu komunikacji pojawiły się też nieznane dotąd problemy i dziś jesteśmy świadkami – a często i ofiarami – sporów pomiędzy różnymi osobami czy firmami, które chcą dysponować atrakcyjnymi adresami WWW.

Wiele podmiotów, zarówno tych gospodarczych, jak i administracji rządowej oraz samorządowej, w pewnym momencie podjęło decyzję o stworzeniu własnych stron. Niestety, wielu z nich nie było stać na etatowego webmastera czy choćby informatyka-administratora. Nie pozostawało im zatem nic innego, jak tylko zlecić wykonanie owej pracy fachowcom spoza urzędów. Jak się okazuje, powierzanie takich spraw osobom spoza firmy może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji.

Nie oddawaj praw

Na łamach CHIP-a kilkakrotnie podkreślałem, iż jedną z podstawowych zasad obrotu gospodarczego jest rzetelne konstruowanie umów, aby w razie ich niewykonania nie okazało się, że spisany dokument zabezpiecza interes tylko jednej ze stron. Tak też jest w wypadku umów o dzieło, których przedmiotem jest wykonanie sieciowej wizytówki. Osobie mało obeznanej z zasadami funkcjonowania Internetu, a do takich należy spora część urzędników, może nie przyjść do głowy, że własna strona WWW to nie tylko pewna postać grafiki i tekstu, ale także wspomniana na wstępie domena. Nie każdy wie o tym, iż rejestracja domen internetowych odbywa się według zasady: kto pierwszy, ten lepszy, a zasada ta bywa zarzewiem sporów.

Niektórzy oferujący swoje usługi webmasterzy, zamiast dokonać rejestracji domeny na rzecz swego zleceniodawcy (np. urzędu gminy), w polu Dysponent i osoba zarządzająca wpisują własną firmę. Pamiętając o zastrzeżeniach, że nazwy domen będących nazwą województwa, powiatu lub gminy mogą być zarejestrowane tylko na rzecz uprawnionego organu administracji rządowej bądź samorządowej, fachowcy od pisania w HTML-u próbują uzyskać zgodę na dokonanie tych czynności w imieniu urzędu. Pytanie, czy warto taką zgodę wydać? Wprawdzie bez niej gmina czy powiat, nie mając własnych struktur mogących wykonać publikację WWW, może mieć problem z zaistnieniem w Sieci, jednak przekazanie własnych praw zewnętrznej firmie grozi utratą kontroli nad domeną. Zatem należy się zastanowić, czy do owego oświadczenia woli nie powinien być wprowadzony warunek, że podwykonawca jest tylko pełnomocnikiem strony, a dysponentem domeny pozostaje organ administracji. Można rozważyć także kwestię udzielenia zgody uwarunkowanej określonymi zastrzeżeniami, jednak wówczas, w razie sporu, trzeba się liczyć z koniecznością dochodzenia praw na drodze sądowej.

Problem oczywiście nie dotyczy tylko urzędów, ale także firm, organizacji czy osób prywatnych, które chcą zaistnieć w Internecie, lecz nie mają niezbędnych umiejętności technicznych.

Więcej:bezcatnews