Lokalnie czy na hoście?

Promowany m.in. przez Microsoft model “programy i dane na stacji roboczej” to tzw. rich client. Autorem koncepcji “sieciowej” jest natomiast Larry Ellison, założyciel firmy Oracle. W 1995 roku przedstawił on ideę komputera sieciowego (Network Computer). Urządzenie takie miałoby być tanią stacją roboczą, której zadanie sprowadzałoby się do wykorzystywania zasobów (np. aplikacji i danych) zgromadzonych na znacznie bardziej wydajnych maszynach.

Nietrudno wymienić zalety ostatniego modelu. Są one dwojakie. Przerzucenie obowiązku przetwarzania informacji na potężne serwery pozwala zapomnieć o konieczności wydawania pieniędzy na coraz to bardziej wydajne pecety. Użytkownik komputera sieciowego korzysta bez przerwy z tego samego terminala, o zapewnienie odpowiedniego komfortu pracy musi się natomiast martwić firma bądź instytucja udostępniająca serwer. Poza tym składowanie w sieci całego oprogramowania i większości danych pozwala na uzyskanie dostępu do nich z dowolnego miejsca, w którym znajduje się Network Computer.

Przedstawiając koncepcję komputera sieciowego, Ellison wyprzedził swoje czasy. Musiała minąć niemal dekada, aby dzięki szerokopasmowemu dostępowi do Internetu pomysł NC stał się możliwy do zrealizowania (choć warto w tym miejscu zaznaczyć, że początkowo Ellison miał na myśli stacje robocze pracujące w sieci lokalnej).

Niektórym się udało

Właściwie każdy może wskazać firmę, której udało się odnieść spektakularny sukces, tworząc aplikacje sieciowe. Chodzi o Google. Oferuje ona nie tylko najpopularniejszą wyszukiwarkę stron WWW, ale również Froogle (usługę porównującą ceny w sklepach internetowych), Google News (serwis informacyjny), Gmail (bezpłatne konta pocztowe) czy Bloggera (narzędzie służące do publikacji elektronicznych pamiętników). Nie musimy zresztą odwoływać się do Google’a. Już teraz duża część wykorzystywanego przez nas oprogramowania to aplikacje internetowe – takie jak bankowe systemy transakcyjne, sklepy internetowe, systemy zarządzania treścią (CMS) – przykłady łatwo mnożyć.

Przechowywanie aplikacji i danych w Sieci zamiast na dysku twardym ma kilka oczywistych zalet. Najważniejsze z nich to:

dostęp do informacji z każdego miejsca, w którym znajduje się komputer podłączony do Sieci;

niezależność od platformy sprzętowej i systemu operacyjnego (możemy korzystać np. z komputera stacjonarnego, palmtopa, telefonu komórkowego itd.);

przeprowadzanie ewentualnej aktualizacji aplikacji nie wymaga udziału użytkownika – to zadanie przejmuje właściciel serwera;

prostota użytkowania – aplikacji sieciowych nie trzeba instalować. W celu ich uruchomienia wystarczy wpisać odpowiedni adres w przeglądarce internetowej.

Rzecz jasna programy sieciowe nie mają samych zalet. Do ich wad wypada zaliczyć:

stosunkowo długi czas reakcji na działanieużytkownika;

kłopoty z zapisem danych lub wręcz brakmożliwości jego dokonania. Przypadkowe zamknięcie przeglądarki WWW oznacza często utratę wprowadzonych informacji;

stosunkowo mała wygoda użytkowania programów. Obsługa formularzy w przeglądarkach internetowych pozostawia z reguły wiele do życzenia;

niedostosowanie do zmiennych warunków panujących w Sieci, chwilowych utrat połączenia itd. (powstało nawet określenie “occasionally connected computing”).

Więcej:bezcatnews