Torvalds nie jest zdrajcą

Bodaj na początku sierpnia na Antypodach prawnik reprezentujący grupę Linux Australia Inc. rozesłał listy do niespełna 90 firm. Odbiorcami przesyłki były przedsiębiorstwa, które posługują się słowem “Linux” jako opisem (lub fragmentem opisu) oferowanych przez siebie produktów i usług. Pismo zawierało prośbę o wniesienie opłat licencyjnych za używanie znaku towarowego Linux. Początkowo adresaci listu odebrali go jako żart. Okazało się jednak, że gremium Linux Australia zażądało opłat w wysokości od 200 do 5000 dolarów australijskich. Dwa tygodnie później w dzienniku “The Sydney Morning Herald” ukazał się artykuł na ten temat. Jak podała gazeta, dyrektor zarządzający Linux International Jon “Maddog” Hall potwierdził, że niektóre australijskie firmy będą musiały zapłacić za używanie nazwy Linux. Branżowe serwisy WWW zaczęły prześcigać się w spekulacjach, nadając publikowanym notkom posmak sensacji. Zawrzało też na forach internetowych. Społeczność związana z Open Source wręcz się podzieliła. Jedni zaczęli besztać twórcę Linuksa, drudzy zaś go bronili. Oliwy do ognia dolały niewybredne tytuły, sugerujące, że Torvalds jest hipokrytą, chciwcem etc. Problem w tym, że mało kto zadał sobie trud poszperania w Sieci i sprawdzenia kilku informacji oraz faktów. Po pierwsze, opłaty w żaden sposób nie trafiają do kieszeni Linusa Torvaldsa, tylko na konto Linux Mark Institute (LMI) – niedochodowej organizacji, mającej prawa do nazwy Linux i strzegącej poprawności jej używania. Na forum lkml.org Torvalds stwierdził, że nawet instytut LMI jest mocno “pod kreską” i choć broni znaku towarowego, wciąż przynosi straty. Po drugie, nikt nie zamierza ograniczać wykorzystywania nazwy Linux, tylko precyzować zakres jej używania. Jak twierdzi Jon Hall, “stosowanie polityki opłat ma na celu ochronę jakości Linuksa jako nazwy i znaku handlowego poprzez określenie warunków jego wykorzystania”. Linuksowcy i linuksiarki! Śpijcie spokojnie. Opłaty za korzystanie z kodu jądra Linuksa nie zostaną wprowadzone. A działanie LMI jest w pełni uzasadnione. Nikt z nas nie chciałby chyba, żeby ktokolwiek naruszał dobre imię Pingwina. Tak jak to uczynił niegdyś pornograficzny serwis www.linuxchix.com.