Inaczej niżw Ameryce

Zamieszanie wokół możliwości zastrzegania pewnych algorytmów wykorzystywanych w oprogramowaniu – czy wręcz samych tylko pomysłów, elementów interfejsu lub sposobów obsługi urządzeń oraz software’u – trwało długo. Równie złożone było stanowisko naszego kraju, którego przedstawiciele najpierw byli za przygotowywaną regulacją, później przeciw, następnie zaś zastanawiali się nad zmianą stanowiska. Wreszcie polska delegacja zagłosowała tak jak niemal cała Europa, czyli odrzuciła przygotowywaną dyrektywę.

Ulepszane zbyt długo

Za przyjęciem dokumentu o nazwie Computer Implemented Inventions Directive głosowało zaledwie 14 członków Parlamentu Europejskiego, przeciw zaś opowiedziało się 648. Paradoksalne jest, że w końcowym głosowaniu projekt dyrektywy nie podobał się już ani zwolennikom, ani przeciwnikom patentowania. W trakcie prac do pierwotnej wersji dokumentu wprowadzono około stu poprawek.

Zwolennicy projektu argumentowali, że patenty są niezbędne, by chronić interesy firm wprowadzających innowacyjne technologie. Przeciwnicy wskazywali natomiast na zagrożenie wynaturzeniem tego mechanizmu, który w USA jest notorycznie nadużywany. Zastrzega się tam często pomysły oczywiste i powszechnie znane, niemające nic wspólnego z technologią i innowacyjnością.

Absurdy zza Oceanu

Słynnym i często przytaczanym przykładem jest zarezerwowane wyłącznie dla klientów Amazon.com kupowanie jednym kliknięciem oraz emotikony, do których prawa chciał uzyskać Microsoft. Ostatnio głośno też o zawłaszczaniu przez różne firmy pomysłów związanych z odtwarzaczami MP3. Microsoft uzyskał patent na kółko sterujące… iPoda firmy Apple, w dodatku na podstawie wniosku złożonego już po wprowadzeniu tego “grajka” na rynek. Z kolei Creative Labs przekonał amerykański urząd patentowy, że to jemu należy się wyłączność na interfejs iPoda. Jak widać, mało tu ochrony wyrafinowanych technologii, a dużo brudnej rywalizacji rekinów biznesu. Patenty w USA stały się bardzo skutecznym narzędziem walki biznesowej i niewiele mają wspólnego z ochroną interesów wynalazców i innowatorów. Zbyt często się zdarza, że wyłączność na korzystanie z jakiegoś wynalazku uzyskuje nie ten, kto go wymyślił, ale ten, kto wpadł na pomysł, by istniejący już na rynku pomysł zastrzec. Sytuacji z pewnością nie poprawia przeciążenie urzędników, którzy nie mają czasu dokładnie sprawdzać wniosków.

Bezpieczni nawet bez patentów

Warto przypomnieć, że oprogramowanie jest od dawna chronione przez prawo autorskie i w tej dziedzinie nic się nie zmieniło. Poszczególne kraje członkowskie UE mogą także wprowadzać własne regulacje i interpretacje dotyczące patentowania software’u. Również w tej dziedzinie nie będzie wspólnej polityki europejskiej – odrzucona dyrektywa miała uporządkować kwestie różnie określane w prawodawstwie krajów członkowskich.

Niewykluczone, że kwestia stworzenia jednolitych, ponadnarodowych regulacji w tym zakresie powróci pod obrady Parlamentu Europejskiego, ale dopiero wówczas, gdy zostanie przygotowany nowy projekt dyrektywy, co potrwa co najmniej kilka lat.

Więcej:bezcatnews